wtorek, 28 marca 2023

“Piękno zbawi świat” - wywiad z Markiem Żaromskim, autorem poruszającego debiutu "Cenevole"

 

Skąd w Panu potrzeba napisania właśnie TAKIEJ książki, nieoczywistej, która jest bardziej kompilacją gatunków niż czystym kryminałem?

“Cevenole” to przede wszystkim kryminał w klasycznym stylu o dość zaskakującej genezie. Powstał z zachwycenia! Zdaję sobie sprawę, że brzmi to dziwnie, ale to prawda.

Mieszkam w przepięknym miejscu, w Rymanowie Zdroju i jestem nauczycielem. Kilka lat temu pewnego wrześniowego piątku wróciłem z pracy domu. Było południe. Otworzyłem balkon i wyszedłem na niego. Robiłem to wcześniej setki, może tysiące razy, ale to właśnie wtedy, w tamtym momencie przeżyłem zachwycenie, nie jakąś ekstazę, ale wszechogarniający pokój i doświadczenie Piękna. Słońce, niebo, zieleń lasu i ta cudowna cisza...

Dalej będzie jeszcze dziwniej.

Pomyślałem wtedy o PRL-u! Naprawdę. Być może dlatego, że był to czas mego dzieciństwa, a zaraz potem pomyślało mi się o kryminałach (no to już himalaje dziwactwa). Dlaczego właśnie kryminał? W tym klasycznym (Agathy Christie i innych), jest porządek i jasność. Dobro jest Dobrem, a Zło Złem i Dobro zawsze zwycięża. Był kiedyś czas gdy odnajdywałem pokój czytając takie książki.

Od razu kupiłem w internecie kryminał z czasów PRL-u „Czarny koń zabija nocą” Jacka Roya, hit z lat mojej młodości, i... bardzo mnie rozczarował.

Postanowiłem wtedy napisać taką powieść którą sam chciałbym przeczytać.

Nie mógł to być jednak jedynie kryminał.

Chciałem napisać książkę prostą i łagodną, w której będzie cisza i pokój. Łatwą ale i głęboką, o spokojnej narracji (ale by czytelnik nie usnął).

Powieść w której nie będę wszystkiego wyjaśniał czytelnikowi, ale w której będzie miejsce dla niego. Taką w której treść niejako będzie się wypełniać dopiero w umyśle czytającego.

Mógłbym tu pisać o inspiracji japońskim haiku, ale odwołam się do anegdoty ks. Pawlukiewicza o ks. Orzechowskim. Ten ostatni miał wygłosić kazanie o grzechu króla Dawida. Ks. Pawlukiewicza bardzo ciekawiło jak ks. Orzechowski opisze Batszebę, a ten powiedział tylko “Słuchajcie, jaka ona była PIĘKNA!”. To wystarczyło, każdy ze słuchaczy miał przecież swoje wyobrażenie pięknej kobiety, nie trzeba było już nic więcej dodawać. Tak jest w Cevenole. Piszę np.. “Tak cicho” i zapraszam wyobraźnię czytającego, odwołuję się do jego doświadczenia, przeżyć. Nie musi tego robić. To tylko propozycja. W naszym świecie jest już zbyt dużo hałasu, obrazów, słów.

Na przykład w tym wywiadzie, rozgadałem się tragicznie...i co gorsza, to nie koniec😊.

Celem moim nie było oczarowanie czytelnika, wprowadzenie go w jakiś stan ekscytacji czy też fascynacji tekstem. Raczej jest to zaproszenie do doświadczenia Rzeczywistości. To tylko książeczka, ale przecież Aldous Huxley przeżył iluminację obserwując ziarenka piasku. “Cevenole” nie może tego dać, ale stara się nie przeszkadzać. I świadczyć, że jest to możliwe. Nie ważne kim jesteśmy i czy mieszkamy w Rymanowie Zdroju czy Rudzie Śląskiej, Wrocławiu czy gdziekolwiek indziej. Piękno jest na wyciągnięcie ręki. Może w przyrodzie, dźwiękach drugiej osobie... Warto go wypatrywać, ale nie można go wymusić. Ono samo przyjdzie.

“Piękno zbawi świat” jak powiedział książe Myszkin “idiota” Dostojewskiego, jeden z protoplastów mojego pana Gorszewskiego.

Tyle może o stylu “Cevenole” i przyczynie takiego wyboru narracji, natomiast co do treści. Cóż, teraz nastąpi mój “coming out”, coś co Pani już odkryła w swej wspaniałej recenzji.

Chwilę... to trudne.

Głównym bohaterem “Cevenole”, jest “Miłość co słońce porusza i gwiazdy”.

Bóg.

Jestem katolikiem (uff, wreszcie to wyznałem) i zawdzięczam Mu wszystko. Nie umiem żyć bez Niego.

Gdyby nie istniał, palnąłbym sobie w łeb.

To przesada. Nie mam broni palnej.

No, coś bym wymyślił.

/Ta  powyższa “deklaracja” odnosi się tylko i wyłącznie do mnie, nie do naszych niewierzących sióstr i braci, przez których też On, Najwyższe Dobro, działa i kocha ich wyjątkową miłością. Miłością pragnienia (to nie ja wymyśliłem)/

Wróćmy do “Cevenole”.

 Nie jest to książka religijna. Po prostu główny bohater jest osobą głęboko wierzącą, oddychającą modlitwą, przeżywającą dni w rytmie czytań i modlitw z Mszału rzymskiego. Pojawia się łacina, piękne oszałamiające zdania. Choćby Florete flores quasi lilium et date odorem et frondete in gratiam / Kwitnijcie kwiaty jak lilie, roztaczajcie wonność i wypuszczajcie wdzięczne latorośle/. Czysta poezja.

Cevenole”  jest książką dla wszystkich. Nie ma tu przymuszania do wiary. Jest powieścią dla tych którzy kochają, szukają Piękna, Dobra i Prawdy. Miłości

Czy miał Pan taki zamiar od samego początku czy pomysł wykrystalizował się w trakcie pisania?

Nie rozpocząłbym pracy, gdyby chodziło tylko o stworzenie kryminału.

Nie pisałem go dla pieniędzy, sukcesu, samorealizacji. Chciałem tylko coś zaproponować i czułem, że jest to mój obowiązek.

 

Jak rodzili się Pańscy bohaterowie? Interesują mnie zwłaszcza postacie Stanisława Gorszewskiego oraz porucznika Pola.

Wiedziałem, że mój bohater będzie ubogi i będzie umiał radować się tą swoją marną egzystencją. Taki “nikt” w tamtym systemie. Skazany na zapomnienie, ale szczęśliwy, wartościowy. Wystarczyło do tego wymyślić życiorys. Proste, bo korzystałem z tego co wiem, z moich doświadczeń, lektur... “Cevenole” raczej spisałem niż wymyśliłem i to nie jest jakieś krygowanie się.

Porucznik... sam nie wiem skąd go wytrzasnąłem, ale to doskonały pomysł. Kontrapunkt dla pana Stasia i jednocześnie warunek wiarygodności całej tej historii. Zawdzięczam mu  możliwości rozwoju fabuły. 

 Dla mnie pan Stanisław i porucznik Pol reprezentują również nieustanną, ukrytą przed ludzkim wzrokiem, a przecież boleśnie realną walkę Dobra ze Złem: jeden świadomie i konsekwentnie staje po stronie Dobra i przebaczenia. Drugi ma wszelkie cechy potrzebne do wyboru Dobra, ale flirtuje ze Złem i nie zauważa momentu, gdy tak naprawdę znalazł się na cienkiej czerwonej linii. Czy to również był Pana zamierzony zabieg mający coś obudzić w czytelniku?

Z panem Stasiem sprawa jest jasna. Mimo swoich słabości jest on zdeterminowany wybierać i służyć Dobru. Wpłynęły na to na pewno jego potworne przeżycia, o których czytelnik, będzie mógł przeczytać w książce. Mimo, że sprawia wrażenie osoby o słabym charakterze, jest nieśmiały, czasem naiwny, jest w nim też nieustępliwość, determinacja, przekonanie że gdy zajdzie taka konieczność, to musi zachować się tak jak trzeba. Bez względu na konsekwencje.

Ma jednak pewien problem, podobnie jak każdy z nas. Nie zawsze jest pewien swoich wyborów, ale gdy jest już przekonany...

Porucznik Pol jest taki, jak pewnie większość z nas. Chce Dobra i chce mu służyć, ale czasem decyduje się popełnić tzw. “mniejsze zło”, by osiągnąć swój cel.

Ma ironiczny dystans do PRL-u. Sam pochodzi z rodziny wysoko postawionego działacza partyjnego. Dzięki temu cieszy się większą wolnością wewnętrzną wobec systemu. Któryś z recenzentów uznał to za nieprawdopodobne. Przypomnę tylko, że wielu z opozycjonistów wywodziło się właśnie z takich rodzin (Zambrowski, Michnik i inni).

Wracając do mego bohatera. Nie jest ślepy i dostrzega zło, ale jest najczęściej zwyczajnie wobec niego bezradny. Wybiera neutralność. Bez powodzenia.

Bohaterką „Cenevole” jest również muzyka, i to taka szczególna, moglibyśmy powiedzieć, że z wyższej półki. Jej szlachetność i piękno uwypuklają wyjątkowość jednego z bohaterów, ale również ilustrują kłębiące się w nim emocje oraz samą fabułę. Czy w Pana życiu muzyka odgrywa podobną rolę?

Muzyka jest najpiękniejszą ze sztuk.

W genialnym filmie “Stalker” Andrieja Tarkowskiego główny bohater wygłasza o niej cudowny monolog. Uznaje ją wręcz za dowód na istnienie Boga.

Symfonię Vincenta d’Indy’ego “Cevenole” usłyszałem niedługo po opisanym przeze mnie wcześniej, zachwyceniu. Przypomniała mi je.

Kocham muzykę i trudno byłoby mi bez niej żyć.

Mój synek (24 lata!) jest pianistą.

Kiedy umierał Jan Sebastian Bach, kompozytor tak wielu wspaniałych utworów, które będą zachwycać ludzi, dokąd będą ludzie na ziemi, wypowiedział niesamowite zdanie ‘Wreszcie usłyszę prawdziwą muzykę”

Obyśmy wszyscy ją kiedyś usłyszeli.

Czy nie ma Pan pokusy powrotu do świata bohaterów „Cenevole” w kolejnych książkach? Przyznam szczerze, że chętnie bym się dowiedziała jak potoczyły się dalsze losy pana Stanisława i porucznika Pola. Czy w tym ostatnim zwycięży iskra dobra czy ciemna strona mocy…

Napisałem już kolejną część przygód pana Gorszewskiego pod tytułem “Clervaux”, ale trochę potrwa zanim przepiszę ją do komputera.

Jeśli chodzi o dalsze losy porucznika Pola i innych bohaterów to nie będzie łatwo. Bo nie może być. Jak w życiu. Ale jest nadzieja i o niej też jest “Cevenole”. O nadziei dla każdego i bez względu na wszystko.

Miałem kiedyś przyjaciela...Był czas, w mojej młodości, gdy razem karmiliśmy się czy też byliśmy karmieni kultem śmierci, pesymizmu, nihilizmu (coldwave, Joy Division). Ten mój przyjaciel po latach popełnił samobójstwo. Powody były pewnie inne, ale czy to nie wtedy ktoś zasiał w nim to potworne ziarno? W Polsce co roku około 5 tysięcy osób popełnia. To małe miasteczko!

Miałem też i ja w swoim życiu bardzo mroczny moment, ale dzięki Bogu, przeżyłem. Twórcy nie powinni nikogo ściągać w Nicość. To ogromna odpowiedzialność.

Po pierwsze nie szkodzić, po drugie w miarę swych skromnych możliwości dawać nadzieję. Mimo całego zła, cierpienia. Jest nadzieja!

Mówi o tym pan Gorszewski w najważniejszym momencie “Cevenole” i nie jest to chwila ujawnienia mordercy. Juliana z Norwich miała szokujące widzenie ukrzyżowanego, uśmiechniętego Chrystusa. Słyszała też i zapisała Jego zadziwiające słowa “wszystko będzie dobrze”.

To najważniejsze przesłanie.

 Nie moje. “Cevenole” jest tylko pośredniczką.

Czego życzyłby Pan czytelnikom swojej książki?

Tyle już moich słów, tłumaczeń, objaśnień, a Państwo niech sobie czytają “Cevenole” tak jak chcą😊

O jedno proszę tych, którym może trudno.., aby się nie złościli, nie zgrzytali zębami, aby spróbowali zaakceptować, że są takie stwory jak katolicy i mają prawo do istnienia i można z nimi nawet porozmawiać. Kto wie może nawet mają coś mądrego do powiedzenia. Pewnie nie, ale może :)

Zawsze przecież można po prostu odłożyć książkę.

Nie rzucajmy się sobie do gardeł.

Nie chciałem nikogo zranić, ukąsić... Nie będę kąsał.

Miłego dnia.

Miłej lektury.

Ps. Zachęcam do czytania bloga Pani Kingi Kosiek “Ogród Myśli Kwitnących”. Pani Kinga to nie tylko osoba o wyjątkowej mądrości, inteligencji, świetnym piórze, ale przede wszystkim wielkiej dobroci.

*****

Panu Markowi serdecznie dziękuję za udzielenie wywiadu i dobre słowa :) , a Was zachęcam do sięgnięcia po "Cenevole", powieść nieoczywistą, mądrą, zmuszającą do refleksji i do zatrzymania się chociaż na chwilę w codziennym pędzie.




„Herbaciane róże” - Wzruszająca opowieść o tym, że choć prawda wyzwala zrywając bez znieczulenia opatrunki pozorów i kłamstw to przecież nawet stare, jątrzące się latami, zaniedbane rany da się uleczyć balsamem przebaczenia i miłości.

  Miłość to nie jest przygoda. Ma smak całego człowieka. Ma jego ciężar gatunkowy. I ciężar całego losu. Nie może być chwilą. Wieczność czło...