poniedziałek, 25 września 2023

„Róża z piór” – czyli podróż w głąb stęsknionego serca w oprawie morskich pejzaży – RECENZJA PATRONACKA


Ci z Was, którzy zaglądają tutaj regularnie wiedzą doskonale, że dość często mam zaszczyt i przyjemność recenzować powieści z serii „Opowieści z Wiary” wydawanej przez Wydawnictwo eSPe. Od czasu do czasu zdarza mi się również objąć patronatem niektóre z nich. I dzisiaj przychodzę do Was właśnie z recenzją patronacką. Recenzją wedle współczesnych norm bardzo spóźnioną, ale wierzę głęboko, że w przypadku mądrych, wartościowych książek czas nie gra roli. Mało tego, dla mnie objęcie powieści patronatem oznacza, że będę do niej wracać i o niej wspominać nawet po miesiącach czy po latach. A do tego książka, o której za chwilę Wam opowiem, będzie idealna na właśnie zaczynające się długie jesienne wieczory, bo z jednej strony przywoła piękno letniej przyrody, a z drugiej, kto wie, czy ten melancholijny, jesienny czas nie sprzyja refleksjom o wiele bardziej niż intensywne, wypełnione atrakcjami i spotkaniami letnie wieczory i noce.

 

Proponuję Wam dziś podróż do świata, który na kartach swojej powieści wykreowała Katarzyna Targosz. Ta powieść to „Róża z piór”. Czy Was również zaintrygował ten tytuł i to, co się pod nim kryje? Macie jakiekolwiek skojarzenia z różą z piór?... Ale po kolei, bo ta historia ma swój rytm. Powiedziałabym, że to rytm bijącego serca. Serca szukającego swojej drogi. Serca zagubionego i przestraszonego. Serca nie znającego siebie. Ale tęskniącego za pokojem i prawdą.

 

Czy zdarzyło Wam się kiedykolwiek ulec pięknu jakiegoś obrazu albo zdjęcia? Czy zdarzyło Wam się dać się oczarować od pierwszego wejrzenia i pod wpływem tego oczarowania i niezrozumiałego impulsu wybrać się z dnia na dzień w nieplanowaną, daleką podróż? Posłuchać podszeptów serca zamiast głosu rozsądku? Próbować znaleźć miejsce, o którym nic nie wiecie? Coś takiego przydarza się głównej bohaterce powieści, Klaudii, która pracuje w firmie wywołującej i wysyłającej zdjęcia do klientów z całej Polski. Pewnego dnia jedno takie zdjęcie, na którym widać fragment nadmorskiego pejzażu, wywraca jej życie do góry nogami i wyrywa ją gwałtownie i bezpardonowo ze swoistego marazmu, w którym utknęła jak w bagnie, oblepiona nie swoimi poglądami, ulegająca presji innych, biorąca ich zdanie za swoje, bierna, niesiona z prądem, z tłumem. Młoda, zagubiona w wielkim mieście dziewczyna, która koniecznie chce się z nim identyfikować, stać się jego częścią, jego żywą tkanką i nie dopuszcza do siebie swoich prawdziwych uczuć. Ale widok tajemniczego pejzażu sprawia, że coś w jej sercu ożywa, tak jak w baśni o Królowej Śniegu serce Kaja ożyło, gdy wypadł z niego okruch diabelskiego lustra. Nagle coś wzbudza w niej autentyczną tęsknotę i pragnienia, JEJ pragnienia, a nie tych, którzy ją otaczają i próbują ją ulepić na swój obraz i podobieństwo.

 

Być może skończyłoby się na szalonym porywie emocji gdyby nie druga bohaterka powieści, Barbi. To ona, pozornie cyniczna i emocjonalnie chłodna, wyciąga do Klaudii pomocną dłoń i pożycza jej pieniądze na nieplanowaną podróż nad morze. Ot, istne szaleństwo, fanaberia rozhisteryzowanej dziewczyny. Czy jednak na pewno? Ta nagła podróż zapoczątkuje ciąg wydarzeń, które niczym klocki domina będą popychać jedne drugie powodując ruch, który na końcu doprowadzi do wykolejenia się pieczołowicie układanej konstrukcji wielkomiejskiego życia Klaudii. Ale czy zawsze wykolejona konstrukcja musi oznaczać klęskę? A może coś musi się wykoleić, żeby można było zobaczyć to z innej perspektywy? I zbudować coś nowego?...

 

W nadmorskim miasteczku Klaudia będzie zmuszona stanąć do konfrontacji z własnymi pragnieniami oraz prawdą o swoim życiu i ludziach, którzy ją otaczają. Pomogą jej w tym nowi znajomi – niezwykła rodzina Kiprzyców, jakże inna od jej wielkomiejskiej paczki. Z tamtej konstelacji otaczających ją osób w ten inny świat zapuści się z nią tylko jedna – Barbi. I obie młode kobiety czeka najprawdziwszy sztorm wydarzeń i uczuć. Ale jakże miałoby być inaczej, skoro za rogiem można spotkać prawdziwego Księcia szukającego swojej Syreny ;) , a na motorze rozbija się nie kto inny, a …Puchatek, miejscowy mistrz płatnerstwa. Do tego w powietrzu wciąż jeszcze unosi się tęskna pamięć o tytułowej róży z piór, nierozerwalnie związana z historią rodziny Kiprzyców. Morze kilka razy dziennie zmienia swoje oblicze, a drogi poszczególnych bohaterów krzyżują się ze sobą, splątują i rozchodzą, a wszystko to w niekończącej się podróży w głąb siebie i …w poszukiwaniu cudów. Cudów, których podobno nie ma, a jednak jak nazwać to coś, co unosi się w powietrzu w tym małym nadmorskim miasteczku?... 

 

Zapewniam Was, warto sięgnąć po „Różę z piór”. Komuś mogłoby się wydawać, że nie po drodze mu z młodymi bohaterkami powieści, ale to historia uniwersalna i wiele osób się w niej odnajdzie. To opowieść o maskach, jakie niejednokrotnie zakładamy w życiu nie zważając na to, że nas uwierają, a nawet ranią do krwi i w ogóle nam nie pasują. O wyrzeczeniach, jakich wymaga zdjęcie ich i spojrzenie w lustro. O lęku przed zmianą i o tym, że to, co inne, wcale nie musi oznaczać gorszego. O wartości prawdziwych relacji opartych na szczerości i zaufaniu. O tęsknocie za cudami. I za Bogiem, który często dla wielu z nas jest zagubionym skarbem, jak tajemnicza Róża z piór. O prawie do błędów. I o łasce przebaczenia. O umiejętności ufania i zaufania. O odwadze życia w prawdzie. O odwadze przyznania się do własnej tęsknoty za dobrem i za cudami. O wartości prostoty. I nie mówcie, proszę, że to banał, bo w tej powieści dobro unosi się w powietrzu i …zaraża ;) . Zapraszam Was zatem w podróż na małej, nadmorskiej miejscowości. Zapewniam, że nie będziecie chcieli wracać!





 

„Herbaciane róże” - Wzruszająca opowieść o tym, że choć prawda wyzwala zrywając bez znieczulenia opatrunki pozorów i kłamstw to przecież nawet stare, jątrzące się latami, zaniedbane rany da się uleczyć balsamem przebaczenia i miłości.

  Miłość to nie jest przygoda. Ma smak całego człowieka. Ma jego ciężar gatunkowy. I ciężar całego losu. Nie może być chwilą. Wieczność czło...