Kiedy dwa lata temu recenzowałam debiutancką powieść Marka Żaromskiego „Cenevole” to zdałam sobie sprawę, że będę tęsknić za światem wykreowanym na jej kartach i dałam temu wyraz w wywiadzie przeprowadzonym z Autorem niedługo potem. Wtedy też dowiedziałam się, że bohaterowie, do których tak się przywiązałam, oraz szczególny klimat powieści, który tak mnie ujął, wrócą na kartach kolejnej książki. To „Niepochowani”, kryminał mistyczny, bo tak na okładce został nazwany przez Autora i Wydawcę, Wydawnictwo AA.
I tutaj pozwolę sobie na małą, ale ważną dla tej recenzji dygresję. W wywiadzie, który z nim przeprowadziłam, Autor przyznał, że lubił kryminały Agathy Christie. Ja również bardzo je lubię, mam do nich niegasnący sentyment. I gdy nosiłam w sobie refleksje po lekturze „Niepochowanych” przypomniały mi się pewne znaczące sceny z ekranizacji powieści Christie z serii z detektywem Herculesem Poirot, zwłaszcza tych, w których rolę pozornie śmiesznego, a w rzeczywistości błyskotliwego detektywa, odtwarzał niepodrabialny David Suchet. Otóż w kilku z nich Poirot pojawia się w decydujących momentach po odkryciu mordercy …z różańcem w ręce… Jestem przekonana, że w nowszych ekranizacjach cenzura dyktowana przez poprawność polityczną prędzej by się udławiła niż przepuściła takie „obraźliwe” sceny. Tymczasem one miały głęboki sens, bo pokazując troskę Poirota nawet o tych, którzy zbłądzili, pogubili się tak bardzo, że aż posunęli się do morderstwa, jego współczucie dla nich i żal nad złamanym życiem, nadawały opowieściom Christie rys głęboko duchowy, naznaczały je ponadczasowym humanizmem. Chodziło o dużo więcej niż czysta rozrywka, Agatha Christie pod płaszczykiem genialnie skonstruowanych zagadek kryminalnych snuła uniwersalną opowieść o walce Dobra ze Złem, o nieustającym zmaganiu, jakie toczy się w duszy każdego człowieka. Jestem przekonana, że to dlatego jej kryminały weszły do klasyki i nigdy się nie zestarzeją.
I teraz czas na powrót do kryminału mistycznego „Niepochowani”. Ci, którzy czytali debiutancką powieść Marka Żaromskiego „Cenevole” odnajdą się w „Niepochowanych” jak na spotkaniu z dawno niewidzianymi przyjaciółmi. Jednak ci, dla których to będzie pierwsze spotkanie z prozą Autora też nie poczują się z pewnością zagubieni i szybko wejdą w klimat lat sześćdziesiątych i PRL-u w pełnym rozkwicie. Kiedy w Krzyżowcu-Zdroju zostaje zamordowana emerytowana pielęgniarka, panna Wiesia Dobrzyńska, śledztwo zostaje przydzielone porucznikowi Krzysztofowi Polowi. Ten ostatni, spokrewniony z mieszkającym w uzdrowisku Stanisławem Gorszewskim, przez współczesne im władze zakwalifikowanym jako „bandyta” ze względu na swoją patriotyczną, źle widzianą przez komunistyczny reżim przeszłość, właśnie ze względu na wuja przez miniony rok unikał tego miejsca. Jednak przywiodły go w nie przykre obowiązki. Ofiara to starsza kobieta, powszechnie lubiana i szanowana, nie posiadająca żadnych wrogów, nie wchodząca w zatargi. Jej śmierć wydaje się bezsensowna i przypadkowa. Śledztwo prowadzone w małej społeczności, gdzie każdy zna każdego, a plotki mnożą się jak grzyby po deszczu, staje się coraz bardziej skomplikowane. Mnożą się wątki, pojawiają podejrzani, ale czy na pewno wszystkie tropy są właściwe?
Fabuła „Niepochowanych” różni się od klasycznego kryminału tym, że równolegle ze śledztwem prowadzonym przez porucznika Pola, zgodnym z wszelkimi regułami, swoje własne śledztwo, sięgające jednak bardziej sfery ducha niż tylko czysto przyziemnych motywacji, toczy pan Stanisław Gorszewski. Człowiek, o którym w kontekście tej opowieści nie zawahałabym się powiedzieć „ostatni romantyk”. Nieprzystający do zgrzebno-sprośnej PRL-owskiej rzeczywistości. Jednym z najmocniejszych punktów „Niepochowanych” jest precyzyjne odmalowanie przez Autora absurdu czasów PRL-u. To byłaby świetna lektura dla młodych, bo uświadamia ograniczenia, jakie dotykały zwykłego człowieka w reżimie komunistycznym. Reżimie, który wikłał ludzi w niewidzialne sieci strachu, zależności, żeby łatwiej nimi sterować, czynić z nich bezwolne marionetki. Jednocześnie jasnymi punktami wśród tej ogólnej ciemności są bohaterowie tacy jak wspomniany już pan Gorszewski czy jego przyjaciel Teofil Kras. Ludzie jakby żywcem wyjęci z przedwojennych fotografii, niepasujący do otaczającej ich miernoty i szarości. Autorowi udało się bardzo udanie zderzyć w „Niepochowanych” te dwa światy: świat prawdziwego patriotyzmu, wiary, kultury, szlachetności ze światem podłości, korupcji, służalczości, jedynie słusznego sposobu myślenia zgodnego z linią partii.
Kolejnym walorem powieści jest dobrze zarysowane tło historyczne, z ujęciem szczególnie trudnych i drastycznych wątków, jak choćby rzeź na Wołyniu, przez lata przemilczana. Ten wątek pojawia się w związku z jedną z bohaterek i stanowi w jakimś stopniu również wyjaśnienie tytułu, bo „Niepochowani” to między innymi ci, którzy nie mają grobów, bo ich historie zostały przemilczane, zapomniane, zepchnięte w niepamięć. Jak aktualny jest ten tytuł nawet w naszych czasach niech świadczy fakt, że dopiero od niedawna zaczęły się choć wybiórcze i cząstkowe ekshumacje tych, którzy zginęli w rzezi wołyńskiej. Podobnie ma się sprawa z żołnierzami wyklętymi, grobów niektórych z nich, mimo wieloletnich poszukiwań, do dziś nie udało się znaleźć. I wołają nieustannie o sprawiedliwość…
Nie myślcie jednak, że z powodu tych wszystkich ważkich wątków ten kryminał ciężko się czyta. Jest wręcz przeciwnie, opowieść wciąga, wciąga śledztwo biegnące dwutorowo, bo prowadzone przez porucznika Pola, ale i przez pana Stanisława. Jednocześnie cały czas równolegle z tym, co zewnętrzne, powierzchowne, toczy się wewnętrzna, intymna historia bohaterów. I jest w niej miejsce również na obraz Matki Bożej Krasnobrodzkiej, i na piękną litanię do Niej, jak i na brewiarzowe czytania. Bo jak napisałam w jednej z notatek o książce na blogu, Autor nie pozwala w tej historii zapomnieć czytelnikowi, że gra toczy się zawsze o coś więcej, bo przecież „z Jego światłem we włosach każdy życie zaczyna”, ale często coś gasi w ludziach ten wewnętrzny pierwotny blask i ostatecznie zapada ciemność…
Polecam Wam gorąco
„Niepochowanych”, kryminał mistyczny, który wraca do źródeł, do klasyki, do
niezmiennej wiecznej prawdy, że za każdą zbrodnią kryje się walka Dobra ze
Złem, a polem bitwy jesteśmy my sami. I obok obrazu Poirota z różańcem w ręku
wrył mi się jeszcze w wyobraźni obraz pana Gorszewskiego z brewiarzem i obrazem
Matki Bożej Krasnobrodzkiej. Pozwólcie i Wy oczarować się tej opowieści!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz