Kinga Karczewska nie
bez żalu przewróciła ostatnią stronę trzeciego tomu „Czekoladowej dynastii”
autorstwa zaprzyjaźnionej pisarki, Renaty Radzkiej. „Czas Jana” zamykał
historię Wedlów, rodziny, która wrosła w Polskę, utworzyła najprawdziwsze
czekoladowe imperium i markę będącą symbolem jakości i luksusu. Pomyślała jak
to dobrze, że Renata, która rękami i nogami broniła się przed napisaniem tej
ostatniej części, zniechęcona sytuacją na rynku książki, uległa jednak presji i
namowom przyjaciół, znajomych i czytelników. Ta saga była świetnie napisana i
zasługiwała na docenienie. I Kinga była niezbicie przekonana, że to nastąpi,
może to tylko kwestia czasu i dobrego momentu. „Czekoladowa dynastia” była
takim literackim łakociem z najwyższej półki, o niebanalnym smaku i składzie. A
propos łakoci, blogerka przypomniała sobie, że ma przecież zachomikowane
pudełko ulubionego wedlowskiego ptasiego mleczka o smaku cytrynowym ;) …
Takim nieoczywistym wstępem, z przymrużeniem oka ;) , ośmieliłam się zacząć moją recenzję patronacką „Czasu Jana” Teresy Moniki Rudzkiej, czyli ostatniej ( niestety! ) części znakomitej „Czekoladowej dynastii”. Ci z Was, którzy już być może czytali tom trzeci będą wiedzieli skąd wzięła się we wstępie tej recenzji niejaka Kinga Karczewska ;) . Pozostali, mam taką nadzieję, zachęceni moją recenzją będą mogli przekonać się o tym sami. Dodam tylko, że owa Kinga, miłośniczka książek i słodyczy, kogoś mi przypomina ;) …
Muszę Wam przyznać od razu na wstępie, że nie jest mi łatwo żegnać się z „Czekoladową dynastią”. Czuję niejaką nostalgię i smutek, bo przyjemnie było oczekiwać na kolejne tomy. Najpierw był „Czas Karola”, czyli założyciela firmy. Czasy zaborów, Powstania Styczniowego, pędzących z prędkością światła zmian społeczno – obyczajowych. Po nim nastąpił „Czas Emila”, a w nim, obok opowieści o rozwoju czekoladowego imperium, czytelnik mógł odnaleźć portret ówczesnej Warszawy przechodzącej od statusu podrzędnego europejskiego miasta do prawdziwej świetności i rozkwitu. A w tle znów zabory, zrywy niepodległościowe, rewolucja przemysłowa, zmiany społeczne. Wydawać by się mogło, że w kolejnym tomie powinna, po ludzku patrząc, nastąpić jakaś stabilizacja, trybiki maszyny powinny zwolnić, bo przecież tym stało się przedsiębiorstwo Wedlów: świetnie funkcjonującą machiną ze znakomicie naoliwionymi trybikami. Tymczasem nastąpił „Czas Jana”, o którym tak w opisie okładkowym pisze Wydawca, Wydawnictwo Lucky:
Czas Jana Wedla, który doprowadził
rodzinną firmę do potęgi i największego rozkwitu, a któremu potem wichry
historii zabrały wszystko. Opowieść o porządnym człowieku i jego nie zawsze
miłym sposobie bycia, a także barwna gawęda o jeszcze barwniejszej epoce.
Znacie to powiedzenie, którego pochodzenie błędnie uznaje się za chińskie: „Obyś żył w ciekawych czasach”?* Otóż idealnie wypełniło się ono w życiu Jana Wedla, wnuka założyciela marki. Czas jego pracy i zarządzania firmą, najpierw jeszcze z pomocą ojca, obejmuje, między innymi, dwie wojny światowe, wojnę z bolszewikami, odzyskanie niepodległości, jej ponowną utratę, a wreszcie czasy ponurego reżimu komunistycznego. Prawdziwe wichry historii wyrywające drzewa z korzeniami. Dobro i zło, radość i łzy, życie i śmierć. Podobnie jak w poprzednich dwóch częściach serii, również i w „Czasie Jana” Teresa Monika Rudzka nie ogranicza się do chronologicznego przedstawienia fabuły, ale lawiruje między epokami, żongluje nimi, co zmusza czytelnika do większej uważności, zderza też pewne wydarzenia uwypuklając ich wydźwięk. Jest to świetny zabieg, ponieważ pomaga lepiej i głębiej zrozumieć prawdziwy dramat bohaterów opowieści. Jan Wedel, który stał się legendą, doświadczył również największego okrucieństwa losu i historii. A ponieważ jego losy, pomimo tego, że był jedną z postaci wybitnych swej epoki, nie różniły się od losów innych Polaków, również tych mniej znaczących, niewidocznych na kartach historii, to przy okazji opowieści o nim Autorka znów maluje nam jakże barwny obraz epoki! Barwny i przerażający jednocześnie, bo znajdziemy w nim zarówno jasne, radosne kolory świeżo odzyskanej niepodległości i rozkwitu państwa jak i krwawe, bitewne sceny, czerwień i czerń. Nie zabrakło też elementów humorystycznych i anegdotek z międzywojnia, jak choćby tej o generale Wieniawie – Długoszowskim wjeżdżającym na koniu do znanego lokalu Adria czy o przyczynach, dla których Jan Wedel nie był entuzjastą współpracy z malarką Zofią Stryjeńską. Te wszystkie smaczki dodają lekkości opowieści, która sama w sobie wcale płocha i lekka nie jest.
Jednak na czele fabuły wysuwa się opowieść o człowieku nietuzinkowym, nieszablonowym, nie dającym się zamknąć w żadnej szufladce, a także o jego towarzyszce życia, później żonie, Michalinie Czerneckiej. Teresa Monika Rudzka pozostaje wierna charakterowi całej sagi również w tym tomie i śmiem twierdzić, że i tutaj mocno wybrzmiewa ton feministyczny. Wiadomo przecież, że za mądrym mężczyzną sukcesu zazwyczaj stoi równie mądra kobieta ;) . Jan Wedel to postać legendarna nie tylko ze względu na jego dokonania, ale również charakter. Z jednej strony łagodny, dobry, ujmujący, dbający o swoich pracowników, życzliwy im, wprowadzający w swojej firmie liczne rozwiązania, które w dzisiejszych korporacjach może stają się normą, ale w tamtych czasach z pewnością nią nie były. Żłobki dla dzieci robotnic fabryki, darmowe posiłki dla pracowników w złej kondycji zdrowotnej, łaźnie dla pracowników. Z drugiej strony ten sam człowiek to perfekcjonista i choleryk potrafiący w napadzie niekontrolowanego gniewu zwolnić pracownika za drobiazg lub …podeptać własny kapelusz ;) . Po raz kolejny Autorka serwuje nam soczystą opowieść o człowieku z krwi i kości zamiast mdlącej laurki. Jest to jedna z tych cech, za które ogromnie cenię Jej książki, bo pokazują życie i ludzi takimi, jacy są. Szkicowanych przy użyciu całej gamy roztartych szarości w miejsce zdecydowanej bieli lub czerni. Cudowne jest to, że nie wybielając w niczym Jana Wedla, Teresa Monika Rudzka maluje go w taki sposób, że mimo swoich wad zyskuje on przede wszystkim ogromną sympatię i podziw czytelnika. Myślę, że w pełni zasłużone. Podobnie jak współczucie, bo to, co ze wspaniałym imperium czekoladowym zrobiła wojna, a potem komunizm, łamie serce.
Jak zawsze, celowo i z premedytacją unikam streszczania Wam fabuły „Czasu Jana”. Przyjemność jej odkrywania pozostawiam Wam na czas lektury. Jednak ze względu na to, że mowa o trzeciej części sagi, przychodzi mi do głowy jeszcze jedna myśl. Według mnie cała „Czekoladowa dynastia” powinna być zalecana jako lektura obowiązkowa we wszystkich instytucjach typu inkubatory przedsiębiorczości. Dlaczego? Z tej prostej przyczyny, że opowieść o rodzinie Wedlów i stworzonej przez nich marce to również wyśmienita historia o meandrach przedsiębiorczości, o niesamowitych zwrotach akcji, sukcesach i klęskach, ale przede wszystkim o żelaznej konsekwencji, determinacji, odwadze, wizjonerstwu bez których nie ma szans na trwały sukces. Bo do tego ostatniego prowadzi raczej wąska ścieżka o kształcie sinusoidy biegnąca nad przepaścią niż ubity szeroki trakt. A jednak na końcu tej ścieżki czeka zapierająca dech w piersiach nagroda. Dlatego czytajcie koniecznie sagę o rodzinie Wedlów i stworzonej przez nich czekoladowej dynastii! Polecam z całego serca!
* Powiedzenie „obyś żył w ciekawych czasach” nie jest, wbrew popularnej opinii, hebrajskie czy chińskie. Słowa te wypowiedział w 1898 roku brytyjski polityk Joseph Chamberlain, chcąc zwrócić uwagę na nieprzewidywalność życia.