niedziela, 5 maja 2024

„Babskie lato”, opowieść o tym, jak daleko trzeba odjechać, aby móc zajrzeć w głąb siebie i jakie dalekosiężne konsekwencje miewają marzenia realizowane po czterdziestce ;) … PATRONAT OGRODU KWITNĄYCH MYŚLI – RECENZJA PRZEDPREMIEROWA!

 


Z polecenia na okładce:

 

Pełna pozytywnej energii i pysznie doprawiona śląską gwarą i humorem opowieść o tym, że marzenia nie mogą się przeterminować, a po czterdziestce życie kobiety nie tyle się zaczyna, co bujnie owocuje sumą doświadczeń i fermentuje smakiem wieloletnich przyjaźni jak najlepsze wino. I że nie trzeba wcale wyjechać daleko, żeby zawędrować w głąb siebie i odkryć swoje nieznane wewnętrzne kontynenty i egzotyczne wyspy! Dajcie się uwieść szaleństwu „Babskiego lata”!

 

 

Kiedy ze strony Wydawnictwa Emocje padła propozycja objęcia przez mój blog patronatem najnowszej książki Katarzyny Targosz „Babskie lato”, nie wahałam się nawet przez chwilę. Po pierwsze, znam już styl Autorki, bo recenzowałam niektóre z jej poprzednich powieści. Po drugie, ta powieść jest jak „uszyta” na moją miarę, bo idealnie wpisuję się wiekowo w średnią paczki przyjaciółek, które w tejże powieści ruszają w podróż życia. Podróż, jak by się mogło wydawać, długo odkładaną, a zatem nieco już przeterminowaną… Czy jednak marzenia naprawdę mają termin przydatności, po którym ich realizacja groziłaby zatruciem organizmu i chorobowymi powikłaniami? Zdecydowałam się o tym przekonać i dosiadłam się na gapę do samochodu, którym Renata, Kornelia, zwana Nelą i Pola ruszyły w podróż. Ale nie uprzedzajmy faktów ;) .

 

Imiona bohaterek wymieniłam już wyżej, ale czas trochę je Wam przybliżyć, bo jeśli zdecydujecie się dołączyć do ich szalonej eskapady to warto byłoby wiedzieć z kim się podróżuje. Wszystkie trzy są dojrzałymi kobietami w wieku czterdzieści plus. Każda ma za sobą niejeden życiowy zakręt, lepiej lub gorzej przebyty. Czasem je życie z tych zakrętów wyrzuciło i pokiereszowało. Nela zmaga się właśnie z syndromem opuszczonego gniazda po tym jak jej córka Agnieszka wyjechała na studia. Córka, z którą stanowiły tandem, bo Nela wychowywała swoje dziecko bez ojca. Ten ostatni przestraszył się odpowiedzialności i zniknął z ich życia jeszcze szybciej niż się w nim pojawił. Nela właśnie przeprowadziła się do domu ciotki Cecylii zwanej Cilą, która zaproponowała jej wspólne zamieszkanie na zasadzie obopólnej korzyści. Cila to postać drugoplanowa, ale wykreowana tak brawurowo, że podbija serca czytelników od pierwszych chwil, gdy się pojawia i poważnie się zastanawiam czy Katarzyna Targosz nie powinna pomyśleć o osobnej opowieści z Cilą w roli głównej ;) . Zakochacie się w tej szalonej staruszce i będziecie ją łyżkami jeść ;) !

 

Pozostałe dwie przyjaciółki poznajemy z okazji imprezy urodzinowej Kornelii, na którą przyjeżdżają. Renata to przebojowa i atrakcyjna bizneswoman i nikt nie domyśliłby się, patrząc na nią, że ma za sobą traumę utraty ukochanego męża. Z kolei Pola to przykładna żona i matka czwórki dzieci, przytłoczona codziennymi obowiązkami, jakby nimi przykurzona z braku czasu na choćby chwilę refleksji i oddechu. Poznajemy je w momencie, gdy każda z nich, mniej czy bardziej świadomie, zmaga się z jakimś wewnętrznym kryzysem.

 

 

– Ty to masz świetny głos, Nela! – uznała Pola nie po raz pierwszy. – Sama powinnaś była zostać śpiewaczką operową!

 – Powinnam była zrobić wiele rzeczy, ale teraz już na wszystko za późno…

– Nie, no ja z nią nie wytrzymam! – Renata zerwała się od stołu, przy którym chwilę wcześniej usiadła.

– No i czemu się nerwujesz? – zganiła ją Pola. – Siednij się i uspokój.

– Jak się mam uspokoić, jak ta dziołcha mnie słabi2?!

Wszystkie trzy pochodziły z rodzin napływowych bądź mieszanych, więc „ślunsko godka” nie była czymś, co wyniosły z domów. Mieszkając w tym regionie od urodzenia, przejęły jednak wiele jej naleciałości i wypracowały sobie specyficzny sposób wypowiedzi, w którym używały śląskich słów i wyrażeń, przeplatając je z literacką polszczyzną, i nawet nie zdając sobie z tego sprawy.

– Najchętniej to by nas już chyba pochowała do grobów! – kontynuowała Renata. – A ja nie jestem żadną starą babą! Ja się wciąż czuję gryfną frelką, taką co ma dwadzieścia lat!

– Dwadzieścia lat to ma moja córka – zauważyła Kornelia. – Ja się czuję na sto dwadzieścia – dodała ponuro.

 

Ten jeden urodzinowy wieczór przypomina trzem przyjaciółkom o nigdy niezrealizowanym marzeniu z młodości o wspólnej podróży w nieznane… Takiej bez rezerwowania wczasów all inclusive, trochę w ciemno, gdzie oczy poniosą i stosownie do znaków, jakie pojawią się na ich drodze. I pod wpływem chwili, a może w porywie szaleństwa, Nela, Renata i Pola decydują się ruszyć w podróż ich życia… W spóźnioną podróż marzeń. I zapewniam Was, że każda chwila tej podróży zapewni im moc atrakcji i pozwoli odkryć wiele nieuświadamianych tęsknot, marzeń, przytłoczonych tak zwaną prozą życia, która przecież wcale nie musi być taka zła, ale ma już tego pecha, że to marzenia i ich spełnianie bardziej kojarzą się z poezją i wzlotami…

 

Treści książki Wam nie zdradzę, to moja żelazna zasada recenzencka i możecie mi wierzyć, że informacje, które Wam dotąd zdradziłam znajdziecie na pierwszych stronach książki. Ale chętnie uzasadnię dlaczego warto wsiąść do samochodu z naszymi trzema podróżniczkami i przeżyć z nimi to „Babskie lato” w pigułce.

 

Pierwsze, co przyciągnęło moją uwagę podczas lektury to …poczucie humoru. Każdy dialog aż iskrzy humorem, a podkręca go jeszcze śląska gwara, którą Autorka dość hojnie nam dawkuje sprawiając, że przy okazji mamy okazję odkryć jej bogactwo i urok. Jeśli szukacie lektury na poprawę humoru, to macie to jak w banku ;) ! Drugi świetny zabieg to wysłanie bohaterek w podróż …po Polsce. Choć sama bardzo lubię poznawać nowe kraje i inne kultury to ogromnie doceniam wszelkie formy promowania piękna ojczystego kraju. Katarzyna Targosz w swojej powieści zaprasza nas w podróż, która tylko pozornie jest mniej spektakularna niż te do egzotycznych krajów. Mamy okazję poznać ciekawe miejsca w Polsce, choćby Zalipie, do którego sama od dłuższego czasu się wybieram, czy zamek w Baranowie Sandomierskim. Ale przede wszystkim czytelnik daje się zabrać w podróż w głąb siebie, bo kolejne etapy podróży trzech przyjaciółek konfrontują je z ich lękami, pragnieniami, ale też pomagają im odkryć zakopane od lat talenty, spełnić marzenia, podjąć wyzwania, na które w innych okolicznościach nigdy by się nie zdobyły.

 

Dla mnie „Babskie lato” to trochę taka polska „Thelma i Louise” wymiksowana z kryminałami Joanny Chmielewskiej i serią o Panu Samochodziku Zbigniewa Nienackiego. A dlaczego? Dlatego, że mamy tutaj dawkę kobiecości pomieszanej z przygodą, a nawet z wątkiem kryminalnym ożywiającym w uważnym czytelniku najlepsze wspomnienia literackie ;) . Naprawdę przy tej lekturze nie sposób się nudzić! Tak samo jak nie sposób zachować powagi ;) …

Polecam Wam gorąco „Babskie lato”! To lektura, która przede wszystkim ma bawić, ale ta zabawa nieuchwytnie nawiązuje do tego, co najlepsze w klasyce naszej polskiej literatury i za sam ten wdzięk, z jakim to robi, zasługuje na uwagę! To świetna książka na prezent, do zabrania w podróż, albo na wakacje, do przeczytania w gronie przyjaciółek i przedyskutowania problemów bohaterek. A jestem przekonana, że niejedna kobieta, nie tylko taka czterdzieści plus, zobaczy się w tej opowieści jak w lustrze.

 

No i jeszcze nie mogę skończyć bez petycji do Autorki i do Wydawcy: żądam więcej Cili ;) !!! Taki potencjał nie może się zmarnować! A jeśli chcecie się przekonać, o co chodzi z tą ciocią Cilą, to lećcie do księgarni ;) …




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

„Babskie lato”, opowieść o tym, jak daleko trzeba odjechać, aby móc zajrzeć w głąb siebie i jakie dalekosiężne konsekwencje miewają marzenia realizowane po czterdziestce ;) … PATRONAT OGRODU KWITNĄYCH MYŚLI – RECENZJA PRZEDPREMIEROWA!

  Z polecenia na okładce:   Pełna pozytywnej energii i pysznie doprawiona śląską gwarą i humorem opowieść o tym, że marzenia nie mogą si...