Skończyłam dzisiaj czytać "Listę obecności" Agaty
Kołakowskiej. Wstałam specjalnie o siódmej rano, żeby w spokoju i z wypoczętą
głową delektować się lekturą, bo w trakcie tygodnia pracy byłam wieczorami zbyt
zmęczona, a aż mnie korciło, żeby się dowiedzieć co spotkało Igę w Kunicach. No
tak, ale Wy jeszcze nie wiecie kim jest Iga Stelmach. To główna bohaterka
najnowszej powieści Agaty Kołakowskiej, czterdziestoletnia rzeźbiarka, która
zdążyła zaistnieć na rynku sztuki jako wschodząca gwiazda zanim spotkały ją
pewne życiowe doświadczenia burzące jej uporządkowany świat. To one sprawiły,
że pewnego dnia uległa pokusie ucieczki od życia w mieście i przeprowadzki do
sielskiej, przyjaznej artystom miejscowości Kunice. Mieszkańcy Kunic urzekli ją
serdecznością podczas spotkania, na które została zaproszona. Zdecydowała się
zatem, dość spontanicznie, na zakup i remont starego domu, w którym urządziła
sobie, między innymi, przestronną, jasną pracownię. Jednak niedługo po
przeprowadzce w życiu Igi zaczynają się dziać rzeczy niepokojące. Ktoś się
pojawia w pobliżu jej domu, ostrzega ją, aby nikomu nie ufała, a ludzie,
których dotąd uważała za przyjaznych i życzliwych okazują się posiadać zupełnie
przyziemne wady i przywary. Atmosfera wokół Igi gęstnieje z dnia na dzień. A
gdy jeszcze rzeźbiarka zaczyna drążyć temat otrzymanego ostrzeżenia i jego
przyczyn, otwiera drzwi do przeszłości, które niełatwo będzie zamknąć.
Zaklinują je bowiem całe kłęby emocji towarzyszących ludziom, którzy za wszelką
cenę chcą ukryć swoje prawdziwe intencje.
Po raz kolejny Agata
Kołakowska udowadnia, że jest jedną z najlepszych polskich pisarek powieści
obyczajowych. A jej cechą charakterystyczną jest wręcz chirurgiczna precyzja, a
nawet wirtuozeria z jaką obnaża przed czytelnikiem emocje swoich bohaterów,
również te, które skrywają sami przed sobą. Zachwyciła mnie tym już w
„Wyroku na miłość” czy „Pokrewnych duszach”, a „Listą obecności” tylko
potwierdziła swój mistrzowski poziom. Bohaterowie
jej najnowszej książki są złożeni, trudni, nierzadko chropowaci w codziennym
obyciu, noszą w sobie traumy i niezagojone rany, ale jednocześnie budzą
sympatię, podziw, szacunek czy współczucie. Tutaj nie znajdziecie ludzi
radykalnie dobrych ani radykalnie złych, świetliście jasnych czy czarnych jak
noc podczas całkowitego zaćmienia księżyca. Przeciwnie, sama Iga, jej przyjaciółka
Anita, poznana w Kunicach malarka Mira, kompozytor Norbert, poeta Łukasz,
sołtys Krzysztof, miejscowy odludek Janusz – ci wszyscy ludzie są namalowani
przy pomocy całej palety barw, z wykorzystaniem wszelkich półcieni, rozmytych
szarości czy łączonych ze sobą kontrastowych kolorów. Agata Kołakowska pokazuje złożoność ludzkiej natury oraz poszczególne
warstwy emocji w swoich bohaterach niczym chirurg, który podczas operacji jest
w stanie wyizolować najmniejsze naczynie, żeby dokonać na nim potrzebnego
zabiegu. A dzięki temu „Listę obecności” czyta się jak rasowy thriller nie
tylko ze względu na zawarty w niej element tajemnicy, ale przede wszystkim ze
względu na bohaterów. Każdy z nich jest tajemnicą, a Autorka jest tą osobą,
która daje czytelnikowi kody do jej rozszyfrowania. Wiem, że się powtarzam,
ale właśnie ta warstwa charakterologiczna to bardzo mocny wyróżnik stylu Agaty
Kołakowskiej, za który kocham jej książki i wyczekuję każdej niecierpliwie.
Mało kto ma aż tak wielki dar obserwacji i znajomość ludzkiej natury!
Poza tym chylę czoła za wspaniałe przybliżenie czytelnikowi
procesu rzeźbienia w glinie. Jestem zafascynowana sposobem, w jaki Autorka
pokazała na kartach książki proces twórczy, zarówno to, co dzieje się w głowie
artysty jak i czysto fizyczne etapy powstawania rzeźby. Nie wiem jak poważny
research trzeba było zrobić, żeby tak wiernie przedstawić tę dziedzinę
tworzenia, ale przyznaję, że te opisy wciągnęły mnie równie mocno jak warstwa
dotycząca tajemnic, niemal kryminalna. Wielkie brawa!
Polecam Wam gorąco
„Listę obecności” Agaty Kołakowskiej. Jeśli szukacie literatury obyczajowej
łączącej świetny warsztat, wnikliwość spojrzenia na świat i ludzi oraz dużą
dozę bardzo dobrej rozrywki, na pewno się nie zawiedziecie! A jeśli nie
znacie innych książek tej Autorki, koniecznie po nie sięgnijcie – będę
powtarzała aż do znudzenia: to jedna z najlepszych polskich pisarek! A każdą
kolejną powieścią tylko to udowadnia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz