środa, 2 grudnia 2020

„Powiem tylko raz” – wciągający thriller na trzy ( kobiece ) głosy


 

„Powiem tylko raz”, czyli najnowszy thriller Lisy Gardner, który ukazał się w połowie października w Wydawnictwie Albatros to nie moje pierwsze spotkanie z powieściami tej popularnej Autorki. Znam ją od lat, czytałam wiele jej poprzednich książek i wiem, że to nazwisko to marka sama w sobie i gwarancja świetnej, wciągającej lektury. Wciągającej do tego stopnia, że znam nawet przypadek spalenia przez pewną zagorzałą czytelniczkę obiadu ( autentyczne ;) ). Dlatego ucieszyła mnie bardzo możliwość przeczytania i zrecenzowania najnowszego thrillera.

 

Już sam opis z okładki budzi ciekawość i sprawia, że chcielibyśmy poznać rozwiązanie zagadki. Bohaterkami „Powiem tylko raz” są trzy kobiety, a każda z nich wydaje się stać po innej stronie barykady. Najpierw podejrzana, czyli Evelyn Carter, Evie. Policja, wezwana przez sąsiadów, którzy usłyszeli serię wystrzałów, zastała ją z bronią w ręku, a w jednym z pomieszczeń znalazła ciało jej męża, Cartera, zastrzelonego z tej samej broni. Wszystko wydaje się jednoznacznie wskazywać na winę Evie już na przysłowiowy pierwszy rzut oka. Śledztwo w tej sprawie prowadzi detektyw D.D. Warren. Nie musiałaby tego robić, ale czuje się osobiście zainteresowana gdy tylko poznaje nazwisko podejrzanej. Szesnaście lat wcześniej, jako początkująca policjantka, prowadziła już sprawę z tą samą osobą w roli podejrzanej. Wtedy młodziutka Evie, jak sama wyznała, śmiertelnie postrzeliła ojca w nieszczęśliwym wypadku z bronią. Detektyw D.D. Warren zastanawia się teraz (…) ile śmiertelnych postrzeleń może obciążać jedną kobietę?. Już sam psychologiczny pojedynek między tymi bohaterkami zapowiada się pasjonująco, ale to jeszcze nie koniec. Pojawia się bowiem trzecia bohaterka, Flora Dane. Postać gdzieś ze strefy cienia. Flora przed kilkoma laty przeżyła prawdziwy koszmar. Uprowadzona, więziona, gwałcona i torturowana przez kilkaset dni przez seryjnego porywacza i mordercę, cudem ocalała, nie umie odbudować swojego życia. Chwyta się rozpaczliwie pewnej rutyny, współpracuje czasem nieoficjalnie z policją, ale zachowuje się wciąż jak ścigana zwierzyna, która nie wie, gdzie może spotkać kolejnego drapieżnika. Flora już nie wierzy w świat przyjazny i bezpieczny. Ta wiara umarła w niej bezpowrotnie w momencie, gdy została porwana i przekonała się, że źli bywają sprytniejsi od dobrych i nic nie gwarantuje człowiekowi bezpieczeństwa i dobrego życia. Teraz jednak wychodzi ze swojej skorupy i kontaktuje się z detektyw D.D. Warren wstrząśnięta niespodziewanym odkryciem – zna twarz zastrzelonego mężczyzny. Spotkała go będąc w szponach swojego oprawcy. Wydawali się dobrze znać i dokonywać jakiejś transakcji. Kim zatem był tak naprawdę zastrzelony mąż Evie?

 

Już sama fabuła i zagadka kryminalna w „Powiem tylko raz” to gotowy materiał na fascynujący, pełen zwrotów akcji film. To, co Wam zdradziłam, to właściwie tyle samo, co w notce Wydawcy, zaledwie kilka – kilkanaście pierwszych stron powieści. Z książkami Lisy Gardner bywa tak jak z przepisem na film Mistrza Hitchcocka: Film powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi, potem zaś napięcie ma nieprzerwanie rosnąć. Lisa Gardner stosuje chyba ten sam przepis, zaczyna bowiem od sceny zbrodni, niedopowiedzianej, niewyjaśnionej, a potem zagadki się tylko nawarstwiają i kumulują. Evie twierdzi, że jest niewinna i jedyne, co rozstrzelała w szoku, to laptop męża. D.D. Warren jej nie wierzy, nagle dopatruje się przeoczeń i niedopowiedzeń w śledztwie sprzed szesnastu lat. Czy ma do czynienia z pechową ofiarą niesprzyjających okoliczności czy z wyrafinowaną psychopatką, która już raz bezkarnie zabiła i jest przekonana, że wszystko ujdzie jej na sucho? A Flora? Czy można wierzyć wspomnieniom tak bardzo straumatyzowanej osoby? Jakby tego było mało, w trakcie śledztwa co rusz wychodzą na jaw nowe, niejasne okoliczności obu zbrodni. Czy łączy je coś poza osobą Evie? Czy to tylko rzeczywiście fatalny przypadek, a wracanie do starej sprawy gmatwa tylko obraz nowego śledztwa? Lisa Gardner pogrywa sobie z czytelnikiem, mnoży nowe tropy, myli je, zaskakuje nagłymi zwrotami akcji. Pod kątem pomysłowości fabuły to świetnie skonstruowana książka.

 

Dla mnie jednak najmocniejszą stroną thrillerów Lisy Gardner jest sposób, w jaki buduje ona postacie, zwłaszcza główne bohaterki. Potrafią one wzbudzić niemal natychmiastową empatię w czytelniku i sprawić, że nie sposób przejść obojętnie wobec tego, co je spotyka. W przypadku „Powiem tylko raz” trio Evie – D.D. – Flora angażuje czytelnika w swoje życie. Czujemy rosnące zagubienie, wręcz zapętlenie się Evie, która odkrywa nieznane fakty dotyczące wydarzeń sprzed lat oraz swoich rodziców. Irytację, niedowierzanie, podejrzliwość detektyw D.D.. Przede wszystkim jednak nie sposób nie zaangażować się całym sercem po stronie Flory. Autorka w sposób bardzo poruszający przybliża czytelnikowi emocje towarzyszące ocalałym ofiarom psychopatów, takim jak ona. Flora przetrwała piekło. Piekło niewypowiedziane. Do tego stopnia, że zgodziła się opowiedzieć to, co przeżyła, tylko jednej osobie i tylko jeden raz. Stąd tytuł powieści. Dla postronnych obserwatorów taka dziewczyna jak ona symbolizuje szczęśliwe zakończenie. Przeżyła. Nie została kolejną zakopaną gdzieś na bezdrożach ofiarą, o której losach nikt się nigdy nie dowie. Przeciwnie, była nieludzko twarda i sprytna tak bardzo, że przechytrzyła psychopatę i mordercę. Przed nią zamordował nieznaną liczbę kobiet, a ona przetrwała. Tymczasem sposób, w jaki Lisa Gardner opisuje Florę przypomniał mi doskonały, ale i wstrząsający film „Pokój” z oscarową rolą Brie Larson. Postać Flory to prawdziwy majstersztyk i choćby dla niej warto sięgnąć po „Powiem tylko raz”. A przecież nie zawiedzie Was również fabuła, pełna dramatycznych zwrotów akcji i prowadząca do bardzo efektownego zakończenia. Powiem szczerze, uważam, że ta powieść to znakomity materiał na film, a rola Flory interpretowana przez dobrą aktorkę mogłaby ją zawieść prosto po Oscara.

 

Gorąco polecam wszystkim miłośnikom dobrych kryminałów i thrillerów, a sama liczę na to, że postać Flory pojawi się jeszcze w kolejnych książkach Lisy Gardner. Polubiłam tę zadziorę!

 

Za egzemplarz recenzencki dziękuję bardzo Wydawnictwu Albatros.

1 komentarz:

  1. Za takimi powieściami nie przepadam, ale może kiedyś polubię thrillery? Recenzja trochę mnie zachęca do sięgnięcia po taka książkę.

    OdpowiedzUsuń

„Herbaciane róże” - Wzruszająca opowieść o tym, że choć prawda wyzwala zrywając bez znieczulenia opatrunki pozorów i kłamstw to przecież nawet stare, jątrzące się latami, zaniedbane rany da się uleczyć balsamem przebaczenia i miłości.

  Miłość to nie jest przygoda. Ma smak całego człowieka. Ma jego ciężar gatunkowy. I ciężar całego losu. Nie może być chwilą. Wieczność czło...