Wiem, jak to jest, gdy los rzuca
kłody pod nogi i wydaje się, że już po nas. Ale pamiętaj, że o kłodę pod nogami
można się potknąć, można ją obejść, ominąć, a można też przeskoczyć, wspiąć się
wyżej. Wybór należy do nas i zależy od sytuacji, w jakiej zostaniemy
postawieni.
Część z
Was zapewne zna powieści mieszkającej w Oświęcimiu pisarki Iwony Mejzy. Nie bez
kozery wspominam miejsce zamieszkania tej bardzo sympatycznej i zasługującej na
poznanie i szersze docenienie Autorki. Jest ona znakomitą wręcz promotorką
rodzinnego miasta pokazując jego drugie oblicze, zupełnie różne od tego, co nasuwa
się nam przy pierwszym skojarzeniu. Jakże krzywdzącym dla tego pięknego, o
bogatej historii miejsca!
Iwona
Mejza zadebiutowała jako autorka kryminałów, choćby takich jak „Wszystkie
grzechy nieboszczyka” czy „Wyszedł z domu
nie wrócił”. Dobrych, klasycznych kryminałów, z ujmującą logiką fabułą
oraz bardzo prawdziwymi, ale przy tym przyjemnie normalnymi bohaterami ;) .
Czytam bardzo dużo kryminałów, był czas gdy sięgałam również po te bardzo
okrutne, ale z wiekiem maleje mi poziom odporności na bestialstwo. Ostatnio zaś
zaczyna mnie coraz bardziej męczyć kreowanie bohaterów z tyloma skazami i
wadami, że przeciętnie wrażliwy i mieszczący się mniej więcej w społecznych
normach czytelnik zaczyna się czuć cokolwiek nieswojo i doszukuje się u siebie
nerwowo dysfunkcji, które udowadniałyby, że jest interesujący ;) . Dlaczego o
tym piszę? Zapewniam, że nie bez przyczyny, co zrozumiecie czytając ciąg dalszy
recenzji. W swoim dotychczasowym dorobku Iwona Mejza ma również świetną powieść
obyczajową retro „Oświęcim Praga. Czas miłości i nadziei”. Polecam Wam ją
gorąco, pozwoli Wam nie tylko przeżyć przyjemne chwile podczas lektury
wskrzeszając na chwilę nieistniejący już świat, ale również sprawi, że inaczej
spojrzycie na Oświęcim.
Najnowsza
książka Autorki to powieść obyczajowa, w dodatku tom pierwszy serii „Miasteczko
Anielin”. Akcja toczy się współcześnie, w malowniczym, małym miasteczku
Anielin, do którego cztery lata wcześniej przeprowadziła się główna bohaterka,
Marta, zwana przez bliskich Tusią, wraz z będącą pod jej opieką kilkuletnią
Polą oraz rodzicami Marty, Tadzikiem i Marylką. Bardzo ważnym członkiem rodziny
jest seniorka rodu, babcia Czesia, która zapewnia duchowe wsparcie Tusi za
każdym razem, gdy ta go potrzebuje.
Samo
miasteczko jest niewielkie, ale rodzina Wójcickich już się w nim
zaaklimatyzowała. Jest tu urokliwa księgarnia prowadzona przez dwóch
dżentelmenów jakby żywcem wyjętych z przedwojennych filmów, braci Ksawerego i
Teofila Pruskich. Jest najprawdziwsza pizzeria prowadzona przez pół Włocha,
Romano ( ale kto by tam wyliczał ile procent krwi włoskiej płynie w żyłach
lubianego właściciela pizzerii ). Jest kiosk z żywcem wyjętą z komedii Barei
zrzędliwą kioskarką, Felicją Kotkową. Niestety, poza nazwiskiem nic u tej
charakternej kobiety nie mogłoby się nikomu skojarzyć z kocią miękkością i
delikatnością ;) . Jest również sklep prowadzony przez Agatę Jaroszową, pod
pozorami siły i zaradności skrywającą niejedną tajemnicę. Czy nie chcielibyście
się wybrać w podróż do takiego sielskiego, a przecież jakby znajomego
miasteczka?
A jednak
początkową sielankę i spokój upalnych, letnich dni, mącą pewne tajemnicze
wydarzenia. Spokój Tusi i Poli zostaje zakłócony przez pewien incydent w
ogrodzie. Z kolei ciekawość mieszkańców miasteczka zostaje wystawiona na nie
lada próbę z powodu pojawienia się w nim tajemniczego, młodego mężczyzny. Kilka
z pozoru nieznaczących epizodów spełnia rolę kamyczków wywołujących potężną
lawinę. Tusia i Pola, u progu kipiącego pięknem lata, nawet się nie domyślają
ile zmian przyniosą im najbliższe tygodnie…
Od razu zaznaczam – nie bójcie
się sielskości, bo nie ma ona nic wspólnego z mdlącą cukierkowatością. To
raczej swojskość i piękno zwyczajnej, normalnej, niespiesznie celebrowanej
codzienności. Powieść Iwony Mejzy utkana jest z czułości i zachwytu pięknem
życia. Czuje się to od pierwszych stron, bo czułość spowija, jak miękki szal,
relacje Tusi z Polą oraz ich obu z babcią Czesią. Ale ta czułość zachwyca
również w słońcu prześwietlającym ucho rudego dochodzącego do ogrodu rodziny
Wójcickich kota, w smaku domowych naleśników i truskawek ze śmietaną. W równo
przeszywanych ściegach sukienek, która Tusia szyja dla Poli i dla siebie, z
takiego samego materiału. W pełnych ciepła przekomarzaniach obu bohaterek.
A
przecież ta sielskość nie jest w żaden sposób oderwana od życia. Przeciwnie,
nad głowami młodej kobiety i małej dziewczynki gromadzą się czarne chmury. Ze
wspomnień Tusi dowiadujemy się rzeczy smutnych i trudnych. Ale ona nie pozwala
się przytłoczyć życiu tylko jego ciemne barwy rozjaśnia akwarelami czułości,
troski, życzliwości i prostych gestów. I teraz nawiążę do tytułu mojej
recenzji, który być może Was zaskoczył. „Przyjaciółka”
Iwony Mejzy ma w sobie coś z uroku jednej z moich ukochanych książek
dzieciństwa, czyli „Pollyanny” Eleanor H. Porter. Marta i Pola również umieją
„grać w radość”, mimo przeciwności, trudności i dramatycznych wręcz zwrotów
akcji. I, moim zdaniem, to największa zaleta tej książki, zwłaszcza teraz, w
czasie, gdy każdemu z nas tak bardzo brak spokoju. Autorka trzyma się bardzo
blisko życia, zwyczajnego, takiego, jakie prawdopodobnie wiedzie niemal każdy z
nas. Pokazuje je jednak od najlepszej strony. Wszystko to, czym zachwycają się
Pola i Tusia jest dostępne na wyciągnięcie ręki dla każdego z nas. Bez względu
na okoliczności. Wystarczy umieć patrzeć pod właściwym kątem. Tak, jak
kiedyś Pollyanna, która cieszyła się nawet z poniedziałkowego prania, bo
pocieszała ją myśl, że następne będzie dopiero …w kolejny poniedziałek ;) .
Zanurzcie się w swojskim świecie
malutkiego Anielina. Dajcie się zaprowadzić do ogrodu Tusi. Spójrzcie razem z
nią, Polą i babcią Czesią pod właściwym kątem. A życie stanie się nagle
łatwiejsze do zniesienia…
Gorąco
polecam, a za zaufanie i możliwość patronowania tej pięknej powieści dziękuję
Autorce oraz Wydawnictwu Dragon.
Dziękuję za piękną, pełną czułości opowieść o książce i jej bohaterkach <3
OdpowiedzUsuńŚlicznie napisane. Powieść jest w moich marzeniach. Kiedyś ją dopadnę.
OdpowiedzUsuń