poniedziałek, 21 marca 2022

„Przyjaciółka”, tom pierwszy serii „Miasteczko Anielin”, czyli kim byłaby dorosła Pollyanna urodzona i wychowana w Polsce ;) – RECENZJA PATRONACKA OGRODU KWITNĄCYCH MYŚLI!


 

Wiem, jak to jest, gdy los rzuca kłody pod nogi i wydaje się, że już po nas. Ale pamiętaj, że o kłodę pod nogami można się potknąć, można ją obejść, ominąć, a można też przeskoczyć, wspiąć się wyżej. Wybór należy do nas i zależy od sytuacji, w jakiej zostaniemy postawieni.

 

Część z Was zapewne zna powieści mieszkającej w Oświęcimiu pisarki Iwony Mejzy. Nie bez kozery wspominam miejsce zamieszkania tej bardzo sympatycznej i zasługującej na poznanie i szersze docenienie Autorki. Jest ona znakomitą wręcz promotorką rodzinnego miasta pokazując jego drugie oblicze, zupełnie różne od tego, co nasuwa się nam przy pierwszym skojarzeniu. Jakże krzywdzącym dla tego pięknego, o bogatej historii miejsca!

 

Iwona Mejza zadebiutowała jako autorka kryminałów, choćby takich jak „Wszystkie grzechy nieboszczyka” czy „Wyszedł z domu  nie wrócił”. Dobrych, klasycznych kryminałów, z ujmującą logiką fabułą oraz bardzo prawdziwymi, ale przy tym przyjemnie normalnymi bohaterami ;) . Czytam bardzo dużo kryminałów, był czas gdy sięgałam również po te bardzo okrutne, ale z wiekiem maleje mi poziom odporności na bestialstwo. Ostatnio zaś zaczyna mnie coraz bardziej męczyć kreowanie bohaterów z tyloma skazami i wadami, że przeciętnie wrażliwy i mieszczący się mniej więcej w społecznych normach czytelnik zaczyna się czuć cokolwiek nieswojo i doszukuje się u siebie nerwowo dysfunkcji, które udowadniałyby, że jest interesujący ;) . Dlaczego o tym piszę? Zapewniam, że nie bez przyczyny, co zrozumiecie czytając ciąg dalszy recenzji. W swoim dotychczasowym dorobku Iwona Mejza ma również świetną powieść obyczajową retro „Oświęcim Praga. Czas miłości i nadziei”. Polecam Wam ją gorąco, pozwoli Wam nie tylko przeżyć przyjemne chwile podczas lektury wskrzeszając na chwilę nieistniejący już świat, ale również sprawi, że inaczej spojrzycie na Oświęcim.

 

Najnowsza książka Autorki to powieść obyczajowa, w dodatku tom pierwszy serii „Miasteczko Anielin”. Akcja toczy się współcześnie, w malowniczym, małym miasteczku Anielin, do którego cztery lata wcześniej przeprowadziła się główna bohaterka, Marta, zwana przez bliskich Tusią, wraz z będącą pod jej opieką kilkuletnią Polą oraz rodzicami Marty, Tadzikiem i Marylką. Bardzo ważnym członkiem rodziny jest seniorka rodu, babcia Czesia, która zapewnia duchowe wsparcie Tusi za każdym razem, gdy ta go potrzebuje.

 

Samo miasteczko jest niewielkie, ale rodzina Wójcickich już się w nim zaaklimatyzowała. Jest tu urokliwa księgarnia prowadzona przez dwóch dżentelmenów jakby żywcem wyjętych z przedwojennych filmów, braci Ksawerego i Teofila Pruskich. Jest najprawdziwsza pizzeria prowadzona przez pół Włocha, Romano ( ale kto by tam wyliczał ile procent krwi włoskiej płynie w żyłach lubianego właściciela pizzerii ). Jest kiosk z żywcem wyjętą z komedii Barei zrzędliwą kioskarką, Felicją Kotkową. Niestety, poza nazwiskiem nic u tej charakternej kobiety nie mogłoby się nikomu skojarzyć z kocią miękkością i delikatnością ;) . Jest również sklep prowadzony przez Agatę Jaroszową, pod pozorami siły i zaradności skrywającą niejedną tajemnicę. Czy nie chcielibyście się wybrać w podróż do takiego sielskiego, a przecież jakby znajomego miasteczka?

 

A jednak początkową sielankę i spokój upalnych, letnich dni, mącą pewne tajemnicze wydarzenia. Spokój Tusi i Poli zostaje zakłócony przez pewien incydent w ogrodzie. Z kolei ciekawość mieszkańców miasteczka zostaje wystawiona na nie lada próbę z powodu pojawienia się w nim tajemniczego, młodego mężczyzny. Kilka z pozoru nieznaczących epizodów spełnia rolę kamyczków wywołujących potężną lawinę. Tusia i Pola, u progu kipiącego pięknem lata, nawet się nie domyślają ile zmian przyniosą im najbliższe tygodnie…

 

Od razu zaznaczam – nie bójcie się sielskości, bo nie ma ona nic wspólnego z mdlącą cukierkowatością. To raczej swojskość i piękno zwyczajnej, normalnej, niespiesznie celebrowanej codzienności. Powieść Iwony Mejzy utkana jest z czułości i zachwytu pięknem życia. Czuje się to od pierwszych stron, bo czułość spowija, jak miękki szal, relacje Tusi z Polą oraz ich obu z babcią Czesią. Ale ta czułość zachwyca również w słońcu prześwietlającym ucho rudego dochodzącego do ogrodu rodziny Wójcickich kota, w smaku domowych naleśników i truskawek ze śmietaną. W równo przeszywanych ściegach sukienek, która Tusia szyja dla Poli i dla siebie, z takiego samego materiału. W pełnych ciepła przekomarzaniach obu bohaterek.

 

A przecież ta sielskość nie jest w żaden sposób oderwana od życia. Przeciwnie, nad głowami młodej kobiety i małej dziewczynki gromadzą się czarne chmury. Ze wspomnień Tusi dowiadujemy się rzeczy smutnych i trudnych. Ale ona nie pozwala się przytłoczyć życiu tylko jego ciemne barwy rozjaśnia akwarelami czułości, troski, życzliwości i prostych gestów. I teraz nawiążę do tytułu mojej recenzji, który być może Was zaskoczył. „Przyjaciółka” Iwony Mejzy ma w sobie coś z uroku jednej z moich ukochanych książek dzieciństwa, czyli „Pollyanny” Eleanor H. Porter. Marta i Pola również umieją „grać w radość”, mimo przeciwności, trudności i dramatycznych wręcz zwrotów akcji. I, moim zdaniem, to największa zaleta tej książki, zwłaszcza teraz, w czasie, gdy każdemu z nas tak bardzo brak spokoju. Autorka trzyma się bardzo blisko życia, zwyczajnego, takiego, jakie prawdopodobnie wiedzie niemal każdy z nas. Pokazuje je jednak od najlepszej strony. Wszystko to, czym zachwycają się Pola i Tusia jest dostępne na wyciągnięcie ręki dla każdego z nas. Bez względu na okoliczności. Wystarczy umieć patrzeć pod właściwym kątem. Tak, jak kiedyś Pollyanna, która cieszyła się nawet z poniedziałkowego prania, bo pocieszała ją myśl, że następne będzie dopiero …w kolejny poniedziałek ;) .

 

Zanurzcie się w swojskim świecie malutkiego Anielina. Dajcie się zaprowadzić do ogrodu Tusi. Spójrzcie razem z nią, Polą i babcią Czesią pod właściwym kątem. A życie stanie się nagle łatwiejsze do zniesienia…

 

Gorąco polecam, a za zaufanie i możliwość patronowania tej pięknej powieści dziękuję Autorce oraz Wydawnictwu Dragon.




2 komentarze:

  1. Dziękuję za piękną, pełną czułości opowieść o książce i jej bohaterkach <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ślicznie napisane. Powieść jest w moich marzeniach. Kiedyś ją dopadnę.

    OdpowiedzUsuń

„Herbaciane róże” - Wzruszająca opowieść o tym, że choć prawda wyzwala zrywając bez znieczulenia opatrunki pozorów i kłamstw to przecież nawet stare, jątrzące się latami, zaniedbane rany da się uleczyć balsamem przebaczenia i miłości.

  Miłość to nie jest przygoda. Ma smak całego człowieka. Ma jego ciężar gatunkowy. I ciężar całego losu. Nie może być chwilą. Wieczność czło...