„Bezdroża” Ewy Popławskiej to moje pierwsze spotkanie z tą Autorką, ale nie ukrywam, że spotkanie wyczekiwane, więc propozycję zrecenzowania tej powieści przyjęłam z radością. Wpadła mi ona w oko już w zapowiedziach i liczyłam na coś innego, nietuzinkowego, co mnie zaskoczy. Czy się nie zawiodłam? O tym zaraz Wam opowiem :) .
Głównymi bohaterami „Bezdroży” jest pochodzące z Wilna młode małżeństwo, Ania i Kazik Warszawscy. Jest rok 1946, zmienia się mapa polityczna Europy. Polska, na nieszczęście, dostaje się w strefę wpływów sowieckich. Warszawscy opuszczają Wilno jak wielu innych Kresowiaków, zmuszeni właśnie sytuacją polityczną. Ich rodzinne miasto to już nie Polska, a Litwa. Na nowe miejsce zamieszkania wybierają Gdańsk, o którego pięknie pisała w listach ciocia Ani, Pola. Decydują się zatem na wyjątkową trudną i męczącą podróż w tych powojennych, surowych warunkach, z nadzieją na nowe, lepsze życie. Za sobą zostawiają nie tylko strony rodzinne, ale też groby wielu bliskich im osób i mroczne, niszczące wspomnienia z czasów wojny. Wspomnienia, które będą regularnie do nich wracać, nierzadko wpływając na ich decyzje i zachowania, a nawet dominując nad zdrowym rozsądkiem czy instynktem samozachowawczym.
Tymczasem Gdańsk z listów cioci Poli już nie istnieje.
Okazuje się być jedną wielką ruiną i jednocześnie areną bezwzględnej walki o
przetrwanie. Chcesz zacząć nowe życie? Musisz siłą lub sprytem znaleźć sobie i
zająć puste mieszkanie zostawione przez uciekających w popłochu Niemców. Kto
pierwszy, ten lepszy. Tu nie ma miejsca na sentymenty ani na przedwojenną
kindersztubę. Liczy się wyłącznie siła i bezwzględność. I tak od pierwszych stron swojej powieści Ewa Popławska zanurza
czytelnika w duszącej atmosferze tamtych czasów, gdy wybory, do podejmowania
których codziennie byli zmuszani bohaterowie, były w najlepszym wypadku na
granicy moralnej dwuznaczności. Do tego dochodzi osaczający wszystkich niczym
iperyt trujący żołnierzy podczas Pierwszej Wojny Światowej jedyny „słuszny”
system komunistyczny. Określenie obywatel nabiera zupełnie nowego sensu – to
już nie podmiot, nie «członek społeczeństwa danego państwa mający określone prawa
i obowiązki zastrzeżone przez konstytucję” ( patrz
Słownik Języka Polskiego ), ale pionek w grze nowych władz, jednostka bez
wartości wobec woli ogółu reprezentowanego przez komunistyczne wierchuszki.
Autorka konsekwentnie i z dużą wprawą odmalowuje ten dławiący klimat represji,
który w ludziach politycznie uświadomionych zabija radość z końca wojny.
Opresyjny system nie zostawia nikogo apolitycznym, nie ma w nim miejsca na
dyskusję czy miłosierdzie. Błędów się nie wybacza, a co gorsza, błędem może być
właściwie wszystko.
Na
tych ruinach, w tym trującym klimacie, Ania i Kazik zaczynają odbudowywać swoje
życie. On, przed wojną uznany muzyk, dość szybko znajduje pracę zgodną z jego
wykształceniem i w pewnym stopniu odzyskuje dawny splendor. Władza
komunistyczna też chce się bawić, organizować gale i koncerty. Ania odnajduje
się w tej rzeczywistości dużo gorzej. Pracuje w sklepie rybnym, jest wściekła
na męża za pracę dla komunistów. Aż do momentu gdy dostaje pewną niebezpieczną
propozycję – w ramach współpracy z nielegalnym podziemiem, jako wyjątkowo
piękna kobieta, ma uwodzić wybranych komunistów w celu zdobycia o nich
informacji i zdekonspirowania ich. Jest to tym niebezpieczniejsze, że obok
Kazika i Ani pojawia się brat tego pierwszego Kostek, którego Ania podejrzewa o
współpracę z komunistami. Do Gdańska przyjeżdża również Hania, siostra Ani. Ich
relacje są bardzo napięte i trudne. Ania oddaje się swojemu nowemu zadaniu z
zaskakującą pasją. Czy jednak manipulowanie ludźmi, kłamstwa, zabawa uczuciami,
nawet w imię szlachetnych celów, mogą pozostać bezkarne? Jak to wpłynie na małżeństwo Ani i Kazika?
Jak tych dwoje młodych ludzi, już przeoranych trudną wojenną przeszłością,
poradzi sobie z nowymi wyzwaniami?
Zaczęła zauważać w sobie zmianę, której pierwszym objawem była niedawna kłótnia z Hanią. To, że z bezwzględnością wygarnęła siostrze naiwność, niewiele przy tym czując, wydawało jej się z początku straszne. Jednak później, gdy biegła z paltem w dłoni, w obcasach włożonych tuż przy wyjściu z kamienicy, zdała sobie sprawę, że emocjonalny chłód jaki czuła, mógł pomóc jej w wykonywaniu zadań. Coraz częściej myślała właśnie o nich, a przede wszystkim o tym, ilu mężczyzn mogłaby w sobie rozkochać zupełnie bezkarnie, za pozwoleniem i wiedzą Kazika. Sądziła, że nigdy nie zrobiłaby niczego prawdziwie złego, a przeciwstawienie się systemowi uznawała za swój nadrzędny cel. ( str. 149 )
O
świetnie odmalowanym tle historycznym i politycznym już wspomniałam. Duszna
atmosfera tych czasów osacza i dławi czytelnika podobnie, jak dławi i
przygważdża do ziemi bohaterów. Ale to nie jest jedyna zaleta tej powieści. „Bezdroża” to również wnikliwe, bolesne,
momentami brutalne studium psychologiczne bohaterów, zwłaszcza Ani. Czytam
bardzo dużo, dlatego ja już wiem, że wykreowanie bohaterki, która momentami
budzi gniew, rozczarowanie, wręcz pogardę, żeby za chwilę z kolei wzruszyć
czytelnika i sprawić, że zaskoczony odkrywa całą jej złożoność psychologiczną
to nie lada sztuka. A Ewie Popławskiej to się w pełni udało. Czytając
powieść, chwilami łapałam się za głowę i myślałam, że nigdy w życiu nie
chciałabym spotkać osoby tak pozbawionej uczuć i egocentrycznej jak Ania
Warszawska. Miotałam się od chwilowej sympatii aż do gniewu, od współczucia do
pogardy. Tymczasem Autorka pomalutku, bez sztucznego przyśpieszania, odkrywa
kolejne karty i pozwala poznać Anię, jej historię, jej rany. Bo „Bezdroża” to także opowieść o tym jak
wielką wagę ma w życiu człowieka jego poczucie tożsamości, historia rodzinna
zapisana niejako w genach, często nieuświadamiana, ale programująca nas na
konkretne, niezrozumiałe dla nas samych zachowania. Pojawiający się pod
koniec wątek pewnej pozłacanej popielniczki i tego, co z nią związane, uderza
czytelnika obuchem i rozbija w proch całe jego wyobrażenie o Ani, cały ten
portret złożony z małych kawałeczków podrzucanych w fabule przez Autorkę. Jak
jest Ania? Dobra czy zła? Szlachetna czy wyrachowana? Zimna czy wrażliwa? Nie
odpowiem Wam na te pytania, ale gorąco zachęcam do lektury i do samodzielnego
poszukania odpowiedzi, bo jestem pewna, że Ania Warszawska nikogo nie pozostawi
obojętnym ;) ! A ja, cóż, po dramatycznym i miażdżącym finale „Bezdroży” czekam
na kolejną część historii Ani i Kazika Warszawskich. Gorąco, gorąco polecam, a
Wydawnictwu PASCAL dziękuję za możliwość zrecenzowania tej powieści.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz