„Owoc granatu. Kraina snów” Marii Paszyńskiej – recenzja
PRZEDPREMIEROWA!!!
Stosunkowo niedawno, bo jakieś półtora miesiąca temu,
recenzowałam pierwszy tom trylogii Marii Paszyńskiej „Owoc granatu”
zatytułowany „Dziewczęta wygnane”. Tych, którzy przeoczyli tamtą recenzję, a
chcieliby się z nią zapoznać przed przeczytaniem recenzji tomu drugiego,
odsyłam tutaj: https://www.facebook.com/OgrodKwitnacychMysli/photos/a.838193519625755/1623692791075820/?type=3&theater&hc_location=ufi
Dla tych z Was, którzy śledzą moje wpisy nie jest żadną
tajemnicą, że „Owoc granatu. Dziewczęta wygnane” mnie oczarował i urzekł, i z
wielką niecierpliwością czekałam na tom drugi, którego premiera będzie miała
miejsce dosłownie za trzy dni. Dzięki uprzejmości Wydawnictwa Książnica miałam
okazję przeczytać część drugą, „Kraina snów”, jeszcze przed premierą, z czego
ogromnie się cieszę. Lektura tomu pierwszego, oprócz tego, że mnie zachwyciła,
nieźle mnie też znokautowała. A już dramatyczne zakończenie sprawiło, że
zjadała mnie ciekawość jak Autorka rozwinie poszczególne wątki w kolejnych
tomach. Oczywiście, nadal nie zdradzę Wam niczego istotnego dotyczącego
zakończenia tomu pierwszego, liczę się z tym, że nie każdy jeszcze zdążył go
przeczytać. A zapewniam, że warto!
Tom drugi nie od razu wyjaśnia jak zakończył się dramatyczny
wątek zamykający „Dziewczęta wygnane”, co od pierwszych stron jeszcze bardziej
podsyca czytelniczą ciekawość. Tym razem Maria Paszyńska zaprasza swoich
czytelników do zatrzymania się na dłużej w Iranie, czyli starożytnej Persji,
krainie, która pewnie niejednemu z nas będzie się kojarzyć z baśniowością i
przepychem. Tymczasem powojenny Iran, do którego trafiło tak wielu cudownie
ocalonych z wygnania na Sybir Polaków to przede wszystkim kraj w kryzysie,
wykorzystywany bezlitośnie przez wielkie mocarstwa do ich własnych rozgrywek,
eksploatowany ponad miarę, przez co Irańczycy zostali doprowadzeni na skraj
nędzy. A mimo to okazali się ludźmi o wielkich sercach, gościnnymi i otwartymi
na tych, którzy mieli jeszcze mniej od nich, bo wojenna pożoga zabrała im
wszystko. Uważam, że świetnie się stało, że ktoś, i to ktoś bardzo dobrze przygotowany
od strony merytorycznej ( Autorka jest absolwentką iranistyki ) poruszył takie
tematy przybliżając je w sposób zrozumiały, czyniąc je bliskimi i aktualnymi.
„Kraina snów” jest opowieścią o ocalałych, którzy z
prawdziwego piekła dostali się do kraju oczarowującego bogatą historią oraz
wciąż widocznymi śladami piękna i przepychu. Tylko czy to wystarczy, żeby
zapomnieć? Za motto posłużył Autorce cytat z „Oskarżam Auschwitz. Opowieści
rodzinne” Mikołaja Grynberga: „Wszyscy myślą, że wyzwolenie to szczęście. Mają
rację, ale wyzwolenie to też moment, kiedy się orientujesz, że jesteś sam i że
nie ma już twojego świata. Nie ma nic i nikogo. Koniec. A ty żyjesz”. Właśnie
to łączy ocalałych z Syberii bohaterów książki – dojmująca samotność ludzi
pozbawionych świata, który kochali. Choć irańskie losy Stefanii i Halszki
układają się bardzo różnie, choć ich charaktery są jak dzień i noc, przez co
rozdarcie między bliźniaczkami wydaje się być nieodwracalne, łączą je te same
wspomnienia i ta sama żałoba. Nie będę Wam zdradzała wątków dotyczących
powojennych losów obu sióstr, bo one nawzajem z siebie wynikają i popsułabym
Wam frajdę z lektury. Powiem tylko tyle, że nie braknie w „Krainie snów”
baśniowości, piękna Iranu i jego bogatej kultury, oszałamiających zapachów i
smaków irańskiej kuchni ( od których, nawiasem mówiąc, aż się kręci w głowie z
głodu ;) ), pięknych legend ani koronkowej starożytnej architektury. Będzie i
prawdziwy książę, i międzynarodowy high life, ale też zmiany społeczno –
polityczne w tle. Przede wszystkim jednak Maria Paszyńska pokazuje swoich
bohaterów na drodze wewnętrznej przemiany, która jest bardzo trudna, a czasem
może nawet niemożliwa. Bo nie wystarczy człowieka przeoranego cierpieniem
przenieść w miejsce, w którym dostanie jeść, pić, będzie miał dach nad głową, i
może nawet piękne, bajkowe życie. To, co złe, kaleczy przede wszystkim duszę.
Po doświadczeniach z Syberii Stefcia i Halszka są jak Kaj z baśni Andersena
„Królowa Śniegu”. Chłopiec, któremu odłamki szatańskiego lustra wpadły do oka i
do serca wykoślawiając jego widzenie i sprawiając, że wszystko, nawet to, co
piękne, wydawało mu się karykaturalne. Choć to Halszka zapłaciła o wiele wyższą cenę niż Stefcia, i to ona
zmaga się z większymi demonami, żadna z bliźniaczek nie pozostała niedraśnięta
przeszłością. Obie noszą w sobie, jak Kaj kawałki szkła, okruchy potwornych
wspomnień, które ranią, jątrzą się i odbierają radość życia. W baśni Andersena
ratunkiem dla Kaja była miłość Gerdy. W powieści Marii Paszyńskiej również nie
braknie miłości – trudnej, bolesnej, wiernej, wytrwałej, tracącej nadzieję i ją
odzyskującej. Ale czy ocali ona obie bohaterki przed ogarniającą je wewnętrzną
ciemnością?
Przyznam szczerze, że jestem niezmiernie ciekawa jak Autorka
poprowadzi wątek obu sióstr w tomie trzecim. Stefcia i Halszka są sobie tak
bliskie i tak dalekie jednocześnie. Ich losy pozornie się rozchodzą, ale wciąż
splatają. Okazuje się, że wojenne doświadczenia naznaczyły również narcystyczną
Stefanię. Czy przepaść między siostrami da się jeszcze zasypać? Czytelnik
zostaje z wieloma podobnymi pytaniami kończąc lekturę tomu drugiego. Znowu
końcówka pozostawia wiele kwestii otwartych, niedopowiedzianych. Będę więc
wyczekiwała na tom trzeci nie mniej niecierpliwie niż poprzednio na drugi!
Z całego serca polecam Wam „Krainę snów”! To świetna
książka, mądra, wyważona, skłaniająca do wielu przemyśleń. Ujmująca
wiarygodnością i mądrością. I, przede wszystkim, niezwykle wręcz aktualna!
Myślę, że to dobry czas, żeby sobie przypomnieć te fragmenty historii, gdy to
my byliśmy przybyszami i potrzebującymi w innych krajach. Tak jak wspominałam
już w recenzji tomu pierwszego, w dobie rosnącego w siłę nacjonalizmu i
ksenofobii warto sobie przypomnieć jakim złem są wojny i jak wiele sami
zawdzięczamy gościnności innych narodów. Może to być bardzo trzeźwiącą lekcją.
Serdecznie zachęcam do lektury obu tomów „Owocu granatu”, a sama …czekam na
trzeci!
Za egzemplarz recenzyjny serdecznie dziękuję Wydawnictwu Książnica!
Wydawnictwo: Książnica
Data wydania: 3 października 2018
Liczba stron: 320
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz