Niby powinnam już wiedzieć, że sięganie po książki Magdaleny
Kordel jest dla mnie wysoce niebezpieczne i wszelkie postanowienia, że
przeczytam tylko kilka stron i grzecznie odłożę powieść na potem są bezcelowe,
a jednak znowu dałam się podejść jak dziecko ;) . Cóż, prawda jest taka, że
kocham świat, który w swoich kolejnych opowieściach kreuje ta bestsellerowa
Autorka, bo jest bardzo bliski światowi rodem z serii o Ani z Zielonego
Wzgórza, na której wychowują się kolejne pokolenia dziewcząt i kobiet. A do
tego nasz, polski, swojski, przez co jeszcze bliższy. Ci z Was, którzy śledzą
książkowe zapowiedzi pewnie czekali, podobnie jak ja, z zapartym tchem na
uchylenie rąbka tajemnicy na temat najnowszej świątecznej powieści Magdaleny
Kordel. Wydawnictwo Znak postawiło w tym roku na bardzo nietypową, ale za to
wysoce skuteczną taktykę, ukrywając wszelkie wiadomości na temat książki aż do
dnia jej prapremiery na Targach Książki w Krakowie, w ubiegłą sobotę. Nie było
wiadomo ani jaki tytuł nosi, ani nikt nie widział jej okładki, również treść
była tajemnicą. I dopiero tydzień temu okazało się, że akcja najnowszej
powieści, zatytułowanej „Pejzaż z Aniołem”, toczy się w tak ukochanym przez
tysiące czytelników Malowniczym, i choć ta opowieść stanowi odrębną całość,
stali czytelnicy książek Magdaleny Kordel odnajdą w niej swojskie klimaty i
ulubionych bohaterów. Ale do rzeczy!
Tym razem główną bohaterką opowieści jest Ada, młoda kobieta
z bolesną przeszłością, od której za nic nie może się uwolnić. Zaś okresem
szczególnie dla niej uciążliwym i trudnym są grudniowe tygodnie przed Bożym
Narodzeniem oraz czas samych Świąt. O ile w ciągu roku jakoś daje sobie radę ze
swoimi traumami, o tyle grudzień i Święta napawają ją lękiem nie do pokonania.
Zatem całymi latami obchodzi problem z daleka, próbuje omijać święta, udawać,
że ich nie ma. I tak aż do czasu pewnego niefortunnego, jak by się mogło
wydawać, zimowego pikniku w parku, z butelką dobrego wina i w towarzystwie
…bałwana. Nigdy bowiem nie wiadomo, kogo można spotkać i czym, poza wielkim
kacem, może się skończyć taka przygoda… Wspomnę tylko, że płakałam ze śmiechu
czytając o tym, jak Ada błądziła na …hm,
rondzie;) . I, jak zwykle, nie zdradzę Wam absolutnie nic więcej na temat
głównej bohaterki i jej losów pozostawiając Wam frajdę poznania ich podczas
lektury. Natomiast z przyjemnością zdradzę Wam, dlaczego mnie opowieść
Magdaleny Kordel urzekła. Wiem, że często nadużywa się słowa „magia” w
odniesieniu do świątecznych powieści. Jednak w przypadku książek Magdaleny
Kordel, i to nie tylko tych świątecznych, nie ma mowy o nadużywaniu tego
określenia. Książki tej Autorki mają w sobie szczególną magię, i ja jej za
każdym razem ulegam, mimo nabytego przez lata sceptycyzmu. Ta magia polega na
umiejętności pokazania czytelnikowi świata w taki sposób, żeby umiał się na
niego po dziecięcemu otworzyć i nim zachwycić. Na pokazaniu w ludziach dobra,
życzliwości, dobroci, przyjaźni, zdolności do kochania i do podnoszenia się z
upadków. Podobnie jest w „Pejzażu z Aniołem”. Problemy głównej bohaterki są
bardziej niż prawdziwe, ale powietrze wokół niej aż wiruje od mniejszych i
większych cudów. Tyle, że gdy na te cuda spokojnie popatrzeć to okazuje się, że
do ich czynienia potrzeba jedynie dobrej woli, ciepła, ludzkiej życzliwości i
umiejętności słuchania. Nie potrzeba wygranej w Lotto, spektakularnych sukcesów
ani nawet nowego samochodu. Bo największym cudem dla człowieka jest …drugi
człowiek. Ta prawda uderza mnie zawsze podczas lektury książek Magdaleny
Kordel. Może ktoś powie, że to naiwne – ma prawo, ale w takim razie nie
ukrywam, że wolę pozostać naiwna. Bo do świata Malowniczego i jego mieszkańców
aż chce się wracać. Ileż ja bym dała za choćby jedną kawę z Panią Leontyną, w
jej cudownym „Kuferku”! Albo za chwilę gościny w domu ciepłej Madeleine!
„Pejzaż z Aniołem” klimatem bardzo przypomina „Anioła do
wynajęcia”, czyli powieść świąteczną tej samej autorki sprzed dwóch lat.
Zachwyciło mnie mnóstwo wątków i detali, które składają się na ową
niepowtarzalną magię tej opowieści. Brawo za wzruszający wątek przyjaźni
Stefana i Mateusza ( każdy, kto kiedykolwiek pokłócił się z Bogiem pokocha
Stefana od pierwszej sceny ), za dyskretną obecność kochającej Heli, za skrzące
humorem dyskusje Madeleine i Michała z dziećmi ( wątek lalki, która „miała
straszne owrzodzenia i intymne choroby” omal mnie nie zabił, bo prawie
zakrztusiłam się ze śmiechu ;) ). No właśnie, bo kolejną cechą, tak
charakterystyczną dla prozy Magdaleny Kordel jest owa niesamowicie precyzyjnie
odmierzona mieszanka czułości i humoru. Dzięki temu książkę czyta się bardzo
przyjemnie, ale nie ma się wrażenia, że problemy bohaterów zostały spłycone.
Humor służy wyłącznie do nabrania dystansu, a czułością autorka otula swoich
bohaterów i czytelnika jak ciepłym kocem. Spodziewajcie się zatem po „Pejzażu z
Aniołem” magii, ciepła, humoru i …cudów. Nie tylko świątecznych, ale i tych
zupełnie zwyczajnych, rzec by można powszednich. Szczególnie wzruszył mnie
wątek pewnego młodego księdza, który serce miał na właściwym miejscu, ale tutaj
też odkrycie całej historii pozostawiam Wam na czas lektury.
Co tu dużo mówić, kolejny raz dałam się oczarować! I z
wielką przyjemnością odwiedziłam Malownicze i lubianych bohaterów. Najnowsza
powieść Magdaleny Kordel spodoba się każdemu, w którym nie zgasła dotąd ta
dziecięca iskierka ufności w dobro, w ludzką życzliwość i w uzdrawiającą siłę
przyjaźni i miłości. I to bez względu na bagaż doświadczeń, jaki dźwiga. Pod
pierwszą warstwą świątecznej opowieści znajdziecie mnóstwo aktualnych wątków, również
trudnych. Wystarczy się wczytać. Do Malowniczego wraca się trochę tak jak do
rodzinnego domu – z radością i tęsknotą. I takiego powrotu z całego serca Wam
życzę – a wierzcie mi, warto!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz