Ze względu na to, że już w przyszłym tygodniu ukaże się "Tajemnica
pod jemiołą", czyli ostatnia część trylogii „Pod Jemiołą” Richarda Paula
Evansa – lekarza dusz i mistrza świątecznych opowieści, chciałam Wam
przypomnieć recenzję poprzedniego tomu .
„Najlepsze lata naszego życia są zawsze przed nami”.
Sylwetki Richarda Paula Evansa chyba nie trzeba nikomu przybliżać, bo
ten bestsellerowy pisarz amerykański już dawno zdobył szturmem serca
polskich czytelników. Sama również należę do tych zdobytych: lubię styl
jego powieści, w których prawda o życiu jest we właściwych proporcjach
okraszoną miłością, przyjaźnią i nadzieją. Dlatego z wielką radością
powitałam propozycję zrecenzowania najnowszej książki tego autora,
„Hotel Pod Jemiołą”. Książka ukazała się w Wydawnictwie Znak literanova.
Końcówka tego roku obfituje w świetne świąteczne opowieści, naprawdę
jest w czym wybierać, ale nawet mając tego świadomość będę Was gorąco
zachęcała do sięgnięcia po „Hotel Pod Jemiołą”. Przyznaję szczerze, mnie
uwiodło już samo hasło promujące książkę: „Najlepsze lata naszego życia
są zawsze przed nami”. Poza tym nęcący okazał się wątek kursu dla
początkujących pisarzy, który stanowi główną oś fabuły. Chyba każdy, kto
namiętnie kocha książki ma słabość do wszystkiego, co z nimi związane i
w związku z tym chętnie choćby poczyta jak pisanie książek wygląda od
kulis.
Główna bohaterka najnowszej książki Evansa to Kimberly
Rossi. Kobieta, której życie nie oszczędzało. Przeciwnie, już od
dzieciństwa raczyło ją hojnie kolejnymi kopniakami. Tragiczna śmierć
matki, potem dwa nieudane zerwane narzeczeństwa, a po nich jeszcze
bardziej nieudane małżeństwo zakończone zdradą męża, medialnym skandalem
i rozwodem – dla marzeń i nadziei przeciętnego człowieka taka dawka
porażek i goryczy okazałaby się śmiertelna. Nic dziwnego, że również
Kimberly nie pała życiowym optymizmem. Ma jednak jeszcze jedno skrycie
pielęgnowane marzenie, a jest nim pisanie książek. W pielęgnowaniu tego
marzenia pomaga kobiecie jej ojciec, który jest dla niej również
największym oparciem i najważniejszym punktem odniesienia. Mimo czarnych
chmur, które znowu gromadzą się nad nim i jego córką, postanawia jej
pomóc w realizacji pragnień finansując przedświąteczny kurs dla
początkujących pisarzy. Dla Kimberly dodatkowym wabikiem jest
zapowiadana obecność od lat nie kontaktującego się z czytelnikami i ze
światem pisarza, E.T. Cowella. To jego książki wzbudziły w niej przed
laty pragnienie pisania. Decyduje się zatem wykorzystać prezent od ojca
i, mimo obaw i nieśmiałości, stawić czoła wyzwaniu. Poznani podczas
kursu ludzie, zwłaszcza pełna uroku Samanta oraz tajemniczy Zeke zmuszą
Kimberly do wyjścia ze swojej bezpiecznej skorupy i podjęcia ryzyka. Czy
sprawdzi się przekonanie ojca dziewczyny, który gorąco wierzy, że
najlepsze lata życia są nadal przed nimi? Jeśli chcecie się tego
dowiedzieć, musicie koniecznie przeczytać „Hotel Pod Jemiołą”!
Przyznaję, że mnie ta książka urzekła i przypomniała mi dobitnie za co
tak lubię prozę Richarda Paula Evansa. Znajdziecie w niej wszystko to,
co składa się na dobrą powieść, czyli świetnie nakreślonych, budzących
emocje i zmuszających czytelnika do kibicowania im z całego serca
bohaterów, ciekawą fabułę wzbogaconą wątkiem dotyczącym pisania oraz
kulisów wydawniczego świata , świetne, lekkie dialogi, w których śmiech
miesza się ze wzruszeniem. Innymi słowy, całą gamę dobrych emocji.
„Hotel Pod Jemiołą” to jedna z tych książek, po przeczytaniu których
świat wydaje się być o wiele lepszym miejscem. Ale to wcale nie znaczy,
że autor zaserwował nam ckliwą opowieść dla grzecznych dzieci!
Przeciwnie, z dużą dozą ironii przedstawił w swojej książce choćby
światek pisarsko-wydawniczy. Jest to jednak kpina okraszona
życzliwością, przez co czytelnik nie zostaje zatruty goryczą, co
najwyżej polepsza mu się ostrość wzroku i umiejętność dostrzegania tego,
co ukryte pod powierzchnią. I to jest właśnie powód, dla którego z taką
radością wracam do książek Richarda Paula Evansa – zawsze znajduję w
nich znakomicie wyważone proporcje. Ogólny wydźwięk książki jest
optymistyczny, nie jest to jednak zwykła opowieść ku pokrzepieniu serc
ani bezmyślna błazenada, ale okraszona poczuciem humoru i trzeźwym
osądem rzeczywistości opowieść o tym, jakie może być życie, jeśli sami
sobie damy szansę. I jeśli nauczymy się dostrzegać i wykorzystywać dobre
okazje i małe cuda. Frazesy? A jednak życie byłoby dużo piękniejsze,
gdybyśmy nauczyli się je stosować na co dzień! Gorąco polecam „Hotel Pod
Jemiołą”! Poprawa humoru i wzrost poziomu endorfin gwarantowane!
Za egzemplarz recenzyjny dziękuję serdecznie Wydawnictwu Znak literanova!
Wydawnictwo: Znak literanova
Data wydania: 22 listopada 2017
Liczba stron: 304
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
„How do you trup?”, czyli smakowita komedia kryminalna z drugim dnem! RECENZJA PATRONACKA!
Komedie kryminalne Iwony Banach niezmiennie mnie bawią i poprawiają mi humor, dlatego z przyjemnością przyjęłam propozycję patronowania najn...
-
Półtora roku temu recenzowałam „Czas Karola”, czyli pierwszą część „Czekoladowej dynastii” Teresy Moniki Rudzkiej. Napisałam Wam wtedy, że...
-
Od zawsze uwielbiam opowieści z historią i tajemnicą w tle. Kocham przedmioty z duszą. Inspirują mnie stare fotografie, rozczulają kruchutki...
-
Przyznam szczerze, że dzisiaj odczuwam szczególną odpowiedzialność pisząc recenzję. A bierze się to z faktu, że chodzi o recenzję pie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz