czwartek, 8 listopada 2018

Z ARCHIWUM BLOGA - „Hotel Pod Jemiołą”, czyli opowieść niebagatelnie wpływająca na poziom endorfin w organizmie;)!

Ze względu na to, że już w przyszłym tygodniu ukaże się "Tajemnica pod jemiołą", czyli ostatnia część trylogii „Pod Jemiołą” Richarda Paula Evansa – lekarza dusz i mistrza świątecznych opowieści, chciałam Wam przypomnieć recenzję poprzedniego tomu .

„Najlepsze lata naszego życia są zawsze przed nami”.

Sylwetki Richarda Paula Evansa chyba nie trzeba nikomu przybliżać, bo ten bestsellerowy pisarz amerykański już dawno zdobył szturmem serca polskich czytelników. Sama również należę do tych zdobytych: lubię styl jego powieści, w których prawda o życiu jest we właściwych proporcjach okraszoną miłością, przyjaźnią i nadzieją. Dlatego z wielką radością powitałam propozycję zrecenzowania najnowszej książki tego autora, „Hotel Pod Jemiołą”. Książka ukazała się w Wydawnictwie Znak literanova.

Końcówka tego roku obfituje w świetne świąteczne opowieści, naprawdę jest w czym wybierać, ale nawet mając tego świadomość będę Was gorąco zachęcała do sięgnięcia po „Hotel Pod Jemiołą”. Przyznaję szczerze, mnie uwiodło już samo hasło promujące książkę: „Najlepsze lata naszego życia są zawsze przed nami”. Poza tym nęcący okazał się wątek kursu dla początkujących pisarzy, który stanowi główną oś fabuły. Chyba każdy, kto namiętnie kocha książki ma słabość do wszystkiego, co z nimi związane i w związku z tym chętnie choćby poczyta jak pisanie książek wygląda od kulis.

Główna bohaterka najnowszej książki Evansa to Kimberly Rossi. Kobieta, której życie nie oszczędzało. Przeciwnie, już od dzieciństwa raczyło ją hojnie kolejnymi kopniakami. Tragiczna śmierć matki, potem dwa nieudane zerwane narzeczeństwa, a po nich jeszcze bardziej nieudane małżeństwo zakończone zdradą męża, medialnym skandalem i rozwodem – dla marzeń i nadziei przeciętnego człowieka taka dawka porażek i goryczy okazałaby się śmiertelna. Nic dziwnego, że również Kimberly nie pała życiowym optymizmem. Ma jednak jeszcze jedno skrycie pielęgnowane marzenie, a jest nim pisanie książek. W pielęgnowaniu tego marzenia pomaga kobiecie jej ojciec, który jest dla niej również największym oparciem i najważniejszym punktem odniesienia. Mimo czarnych chmur, które znowu gromadzą się nad nim i jego córką, postanawia jej pomóc w realizacji pragnień finansując przedświąteczny kurs dla początkujących pisarzy. Dla Kimberly dodatkowym wabikiem jest zapowiadana obecność od lat nie kontaktującego się z czytelnikami i ze światem pisarza, E.T. Cowella. To jego książki wzbudziły w niej przed laty pragnienie pisania. Decyduje się zatem wykorzystać prezent od ojca i, mimo obaw i nieśmiałości, stawić czoła wyzwaniu. Poznani podczas kursu ludzie, zwłaszcza pełna uroku Samanta oraz tajemniczy Zeke zmuszą Kimberly do wyjścia ze swojej bezpiecznej skorupy i podjęcia ryzyka. Czy sprawdzi się przekonanie ojca dziewczyny, który gorąco wierzy, że najlepsze lata życia są nadal przed nimi? Jeśli chcecie się tego dowiedzieć, musicie koniecznie przeczytać „Hotel Pod Jemiołą”!

Przyznaję, że mnie ta książka urzekła i przypomniała mi dobitnie za co tak lubię prozę Richarda Paula Evansa. Znajdziecie w niej wszystko to, co składa się na dobrą powieść, czyli świetnie nakreślonych, budzących emocje i zmuszających czytelnika do kibicowania im z całego serca bohaterów, ciekawą fabułę wzbogaconą wątkiem dotyczącym pisania oraz kulisów wydawniczego świata , świetne, lekkie dialogi, w których śmiech miesza się ze wzruszeniem. Innymi słowy, całą gamę dobrych emocji. „Hotel Pod Jemiołą” to jedna z tych książek, po przeczytaniu których świat wydaje się być o wiele lepszym miejscem. Ale to wcale nie znaczy, że autor zaserwował nam ckliwą opowieść dla grzecznych dzieci! Przeciwnie, z dużą dozą ironii przedstawił w swojej książce choćby światek pisarsko-wydawniczy. Jest to jednak kpina okraszona życzliwością, przez co czytelnik nie zostaje zatruty goryczą, co najwyżej polepsza mu się ostrość wzroku i umiejętność dostrzegania tego, co ukryte pod powierzchnią. I to jest właśnie powód, dla którego z taką radością wracam do książek Richarda Paula Evansa – zawsze znajduję w nich znakomicie wyważone proporcje. Ogólny wydźwięk książki jest optymistyczny, nie jest to jednak zwykła opowieść ku pokrzepieniu serc ani bezmyślna błazenada, ale okraszona poczuciem humoru i trzeźwym osądem rzeczywistości opowieść o tym, jakie może być życie, jeśli sami sobie damy szansę. I jeśli nauczymy się dostrzegać i wykorzystywać dobre okazje i małe cuda. Frazesy? A jednak życie byłoby dużo piękniejsze, gdybyśmy nauczyli się je stosować na co dzień! Gorąco polecam „Hotel Pod Jemiołą”! Poprawa humoru i wzrost poziomu endorfin gwarantowane!

Za egzemplarz recenzyjny dziękuję serdecznie Wydawnictwu Znak literanova!

Wydawnictwo: Znak literanova
Data wydania: 22 listopada 2017
Liczba stron: 304

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

„How do you trup?”, czyli smakowita komedia kryminalna z drugim dnem! RECENZJA PATRONACKA!

Komedie kryminalne Iwony Banach niezmiennie mnie bawią i poprawiają mi humor, dlatego z przyjemnością przyjęłam propozycję patronowania najn...