„Chłopak, który słyszy kolory.
Dziewczyna, która nosi w sobie całą tęczę.
Samotność, od której będą chcieli uciec”.
Czy taka, niemal poetycka zapowiedź, nie wzbudziłaby Waszego
zainteresowania? Moje wzbudziła, i to do tego stopnia, że nabrałam ochoty na przeczytanie
i zrecenzowanie książki, której ona dotyczy. Nie bez znaczenia był też fakt, że
chodzi o powieść cenionej przeze mnie Autorki, na której się dotąd nie
zawiodłam. Trudno więc byłoby powiedzieć, że decydowałam się całkiem w
ciemno;). Ale przyznam, że moja decyzja nie była typowa, bo chodzi o książkę
zakwalifikowaną jako literatura dla młodzieży. Zaufałam jednak nazwisku
Autorki. Po tym przydługim wstępie czas na wyjaśnienie – chodzi, oczywiście, o
„Mów szeptem” Agnieszki Olejnik, która ukaże się 30 stycznia 2019 roku w
Wydawnictwie Kobiecym. Egzemplarz przedpremierowy dotarł do mnie tuż przed
świętami i nie będę ukrywać, że mimo czasu, który nie sprzyja czytaniu, nie
dałam rady się oprzeć i dorwałam się do książki tego samego dnia, gdy ją
dostałam.
Bardzo się cieszę, że ta historia została napisana właśnie
przez Agnieszkę Olejnik. Dzięki temu nie ma w niej grama przesłodzenia, które
bywa częstym grzechem autorów piszących dla młodzieży. Zdarzyło mi się kilka
razy polec przy lekturze powieści tego typu, stąd moja początkowa ostrożność i
nieufność. „Mów szeptem” zaczyna się jak wiele klasycznych opowieści tego typu
– w Stawach, małym prowincjonalnym miasteczku, a potem w szkole pojawia się
nowa dziewczyna, Magda. „Zupełnie jakby w stado szaroburych wróbli wleciał
nagle koliber albo egzotyczna, cudnie upierzona papuga”. ( str. 5 ) Tyle tylko,
że ten pięknie upierzony koliber za nic ma ludzkie opinie i nie stroszy piórek
dla innych. Szybko okazuje się, że śliczna, oryginalnie ubrana dziewczyna jest
outsiderką i ani myśli próbować przypodobać się szkolnym grupkom wzajemnej
adoracji. Trzyma się na dystans, chodzi swoimi drogami, jak dziki kot. Po
chwili początkowo wzbudzonej sensacji wrasta w małomiasteczkowe środowisko,
niczym barwny element, do którego wszyscy się stopniowo przyzwyczaili. Jest
jednak jedna osoba, która wykazuje dużo większą determinację w dążeniu do
poznania i zrozumienia tajemniczej dziewczyny. To Witek Malczyk, a raczej Wit,
przez szkolnych kolegów zwany pogardliwie „Przypałem”. Nadprzeciętnie
uzdolniony i inteligentny, ale mający problemy z przystosowaniem się do ogólnie
pojętych norm zachowań i dopasowaniem się do społecznych kodów. Po wypadku, w
którym zginęli jego rodzice, wychowywany przez babcię daleką od ideału
prawdziwej babci, będącą jednak mniejszym złem w porównaniu z życiem w domu
dziecka. Wit zaczyna potajemnie obserwować Magdę i pewnego dnia, pod wpływem
impulsu, dzwoni do niej jako anonimowa osoba. Dwoje osamotnionych młodych ludzi
zaczyna się poznawać dzięki rozmowom telefonicznym. Co może wyniknąć z takiej
znajomości? Czy krucha przyjaźń Magdy i Wita przetrwa dramatyczne wydarzenia,
które postawią pod znakiem zapytania wszystko, co o sobie nawzajem wiedzą? Czy
poraniony chłopiec ze spektrum autyzmu będzie w stanie pokonać własne
ograniczenia, żeby pomóc ukochanej dziewczynie?
Tak jak wspominałam na początku, cieszę się bardzo, że to
Agnieszka Olejnik napisała taką książkę. Stworzyła w niej niezwykle wiarygodne,
spójne i pełne portrety dwójki głównych bohaterów. Magda i Wit mają niewiele
lat, ale wiele, za wiele, trudnych doświadczeń za sobą. Autorka z dużą
wrażliwością, wiedzą i przenikliwością wprowadza czytelnika w ich świat. Ujął
mnie szczególnie sposób, w jaki pokazuje Wita. Myślę, że to jeden z lepszych
portretów osób ze spektrum autyzmu, jakie można znaleźć w literaturze. Nie
sposób nie polubić Wita od pierwszych stron. Autorka umiejętnie wyrywa
czytelnika ze stereotypowego myślenia i sprawia, że niejako wchodzi w skórę niezwykłego
nastolatka. Kibicuje mu, trzyma za niego kciuki, boi się o niego. Uważam, że ta
książka zrobi dużo dobrego uwrażliwiając na wszelką inność. Koledzy i koleżanki
odrzucają Wita, ponieważ go nie rozumieją. Umiejętność zastosowania
odpowiednich społecznych kodów jest dla nich ważniejsza niż prawdziwa wartość
człowieka. Czy aby w życiu nie jest tak, że tego typu myślenie nie mija nam z
wiekiem? W powieści Agnieszki Olejnik odrzucany bohater zostaje zdiagnozowany.
Czy jednak nie jest tak, że generalnie odrzucamy w życiu wszystko to, co się nie
mieści w szeroko pojętych normach zachowań? Dzięki postaci Wita autorka zmusza
nas do postawienia sobie wielu niewygodnych pytań.
Kolejna wielka zaleta książki to pokazanie wagi problemów, z
jakimi muszą się borykać nastoletni bohaterowie. Gdy poznajemy stopniowo
przeszłość Magdy i dowiadujemy się skąd wziął się jej dystans do ludzi,
przeżywamy wstrząs. Agnieszka Olejnik uświadamia brutalnie czytelnikowi, że
dawka zła, które może dotknąć człowieka nie ma nic wspólnego z jego numerem
PESEL. Nie ma takiego prawa, które chroniłoby młodych ludzi przez prawdziwym
złem i ohydztwem. Ono może dotknąć i naznaczyć każdego. A samotność młodego
człowieka nie jest ani trochę mniej bolesna od samotności opuszczonego
staruszka. Bo wiek ani nie ujmuje, ani nie przydaje nikomu cierpienia. Ono nas
po prostu spotyka i nie zagląda w metrykę.
Nie mogę też nie wspomnieć o trzeciej ważnej postaci, której
motywacje dla mnie samej w pewnym momencie stały się moralnie ambiwalentne. To
Beata Kremczuk, psycholog, pod której skrzydła trafia Wit. Kobieta, która jako
jedyna, od śmierci jego mamy, wydaje się go rozumieć i autentycznie chce mu
pomóc. I znowu Agnieszka Olejnik zaskakuje czytelnika malując złożoną osobowość
pani psycholog. W tej książce nie ma miejsca na bohaterów wyłącznie białych lub
wyłącznie czarnych. Czasem i ci dobrzy ulegają pokusie i popełniają błędy. Czy
motywacje, którymi kieruje się Beata Kremczuk są do końca przejrzyste i
szlachetne? I co z etyką zawodową w sytuacji, w której los dwójki młodych
bohaterów w dużej mierze zależy od pomocy pani psycholog? To niezwykle ciekawa
i złożona postać, która pozostawia w czytelniku silne przekonanie, że nie dała
się do końca zgłębić i poznać.
Bonusem, wisienką na torcie, jest bardzo udany i sensownie
wpleciony w całość wątek kryminalny. Pozwala on jeszcze wyraźniej zobaczyć
osamotnienie dwojga młodych bohaterów, a także prawdziwe motywacje wielu osób z
ich otoczenia, na czele z wyżej wymienioną panią psycholog, Beatą Kremczuk.
Dzięki niemu książkę pochłania się jeszcze szybciej, choć przyznaję, że nawet
bez tego wątku zatonęłabym po uszy w historii Magdy i Wita.
Podsumowując, uważam, że „Mów szeptem” to prawdziwa petarda,
która spodoba się nie tylko młodym czytelnikom. Uważam, że przeczytać ją
powinni również rodzice. Poza świetną rozrywką, którą gwarantują lekkie pióro
autorki, staranny język, niebanalni bohaterowie i wciągająca fabuła, ta powieść
zapewni też dużo materiału do ważnych przemyśleń. Przyznam się szczerze, że do
tego stopnia polubiłam Magdę i Wita, że nie miałabym nic przeciwko kolejnym
książkom z tą dwójką bohaterów. I z niejednoznaczną Beatą Kremczuk. „Mów
szeptem” to kawał porządnej literatury i mogę sobie tylko życzyć, żeby
powstawało więcej podobnych książek dla młodzieży od lat –nastu do … stu;)!
Gorąco polecam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz