Zaledwie tydzień temu miała swoją premierę najnowsza książka
Katarzyny Misiołek „Kryształowe motyle”. Powieść ukazała się w Wydawnictwie
Książnica, a ja miałam przyjemność otrzymać egzemplarz recenzyjny. Do którego
zresztą dorwałam się bardzo gorliwie jeszcze w wieczór otrzymania przesyłki,
ale zanim siadłam do pisania recenzji, musiałam sobie poskładać myśli i
wrażenia.
Ta książka nie jest lekturą łatwą w odbiorze, choć dzięki
lekkości pióra Autorki akcja toczy się bardzo wartko i wciąga dosłownie od
pierwszych zdań. Ale też już od pierwszych zdań i akapitów czytelnik uświadamia
sobie dość brutalnie, że to nie będzie kolejna słodko – cukierkowa opowieść o
babskiej przyjaźni podlewanej dobrym winem podczas radosnych spotkań na plotki.
Katarzyna Misiołek w swojej powieści splata losy trzech
różnych kobiet. Tak różnych, że pewnie w zwykłym życiu ich drogi nigdy by się
nie skrzyżowały. A nawet gdyby się skrzyżowały, pewnie byłyby to tylko
spotkania w przelocie. Takie muśnięcia czyjejś obecności, które każdy z nas
przeżywa setki razy w życiu. Zresztą, okazuje się, że losy dwóch bohaterek
kiedyś już się w ten sposób skrzyżowały. Ulotne spotkanie, o którym może
przypomnieć wyłącznie nagły, mocny impuls. Niechciane skojarzenie.
Anna, Elżbieta i Iza. Każda trochę z innego świata, z
galaktyki zupełnie innych problemów i zainteresowań. Anna – samotna, wycofana,
mieszkająca z dominującą, trudną matką, nie umiejąca znaleźć wspólnego języka z
własną siostrą. Typowa przeciętna kobieta o przeciętnym życiu i przeciętnych
zarobkach, w tłumie innych służąca zwykle za tło. Iza – śliczna, zadbana,
dobrze sytuowana, oczko w głowie tatusia. Kobieta, za którą mężczyźni oglądają
się na ulicy. Śmiała, nie bojąca się związku z młodszym mężczyzną. Wydawać by
się mogło, że życie umie jeść łyżkami. I wreszcie Elżbieta – kochana i
kochająca żona, mama nastoletniej córki, współwłaścicielka rodzinnego biznesu.
Z pozornie poukładanym życiem. Dlaczego pozornie?
„Zanim wróciła do domu, snuła się ulicami, zaglądając
ludziom w twarze. Lubiła się zastanawiać, które z mijających ją osób są
naprawdę szczęśliwe, a które tylko świetnie szczęście udają. Mężczyzna w
ciemnym garniturze wyglądał posępnie. Kobieta w szarej garsonce sprawiała
wrażenie wykończonej, niemal wyzutej z sił. Młoda dziewczyna z dzieckiem na
ręku była smutna i niewyspana, idący za nią gość w średnim wieku miał
zaciśnięte usta i zmęczone spojrzenie kogoś, kto zmierza w stronę przepaści”.
No właśnie. Życie trzech bohaterek tylko pozornie jest w
miarę poukładane. Nieważne, mniej czy bardziej udane. Każda bowiem zmaga się z
traumą, której nie da się opisać. Każda z nich straciła dziecko. W dodatku we
wszystkich trzech przypadkach były to śmierci z gatunku tych, po ludzku
patrząc, niemożliwych do zaakceptowania. Tak, jakby nie wystarczyło, że Annę,
Izę i Elżbietę dosięgło największe możliwe nieszczęście. Strata każdej z nich
staje się punktem wspólnym, dzięki któremu przecinają się ich losy. Trzy
bohaterki odnajdują się jak życiowi rozbitkowie i próbują sobie nawzajem pomóc.
Bo otoczenie nie umie zrozumieć ich bólu. Bo bliscy, sami nie umiejąc sobie
poradzić z żałobą, nie potrafią już znieść jej kolejnych dawek. Chcą uciec w
życie, w działanie, w robienie czegoś, chcą radości, wytchnienia, pozytywów.
Męczą ich siostry, córki, żony, matki, przyjaciółki, kochanki w żałobie. Bo
życie przecież toczy się dalej! Czy aby na pewno? Czy dla wszystkich słońce tak
samo świeci?
„Kryształowe motyle” chwytają za gardło i trzymają bez
pardonu. Pokazują świat osób, które strata i żałoba wykluczyły z życia. Wypadły
w biegu i teraz za nic nie potrafią nadążyć za resztą. To opowieść o
przejmującej, niszczącej samotności człowieka cierpiącego. Ale to również
mądra, nie uciekająca się do banalnych pocieszeń opowieść o sile prawdziwej
miłości i przyjaźni. Każda z bohaterek potyka się bez przerwy na swojej drodze,
ale wspierana przez pozostałe ma szansę przejść kawałek dalej, dojść do
kolejnego zakrętu.
Ta lektura uwrażliwia i otwiera oczy. Zmusza do
uważniejszego spojrzenia na ludzi z naszego otoczenia. To dużo więcej niż
dobra, wciągająca opowieść. „Kryształowe motyle” uwrażliwiają na cudzą żałobę i
uczą dostrzegać samotność skrywaną pod powierzchownymi gestami. Gorąco Wam
polecam tę książkę, jest mądra, przejmująca i potrzebna!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz