To nie tajemnica, że bardzo lubię książki Nataszy Sochy.
Uważam, że wypracowała ona swój niepowtarzalny styl, idealnie wyważoną
mieszankę czarnego humoru, sarkazmu, życiowej mądrości, ale i wrażliwości oraz
swoistej czułości. Jej powieści czyta się lekko, ale lekkość pióra nie oznacza
banalnej tematyki. Przeciwnie, Autorka nierzadko podaje czytelnikowi gorzki
lek, który ten, znęcony wartką narracją, przełyka bez problemów. Potem jednak
okazuje się, że lek „pracuje” w głowie i w sercu czytelnika i zmusza go do
wielu przemyśleń. Czasem nawet dość trudnych, bo Natasza Socha, z figlarnym
uśmiechem, ale żelazną ręką wyplenia ze swoich czytelników wszelkie
uprzedzenia, skłonności do łatwych osądów, nietolerancje, zdejmuje klapki z
oczu i zmusza do zobaczenia świata, który ma o wiele więcej odcieni niż tylko
czerń i biel.
Ostatnia książka Nataszy Sochy, „(Nie)miłość”, wydana przez
Wydawnictwo Edipresse Książki, rozpoczyna pewien nowy cykl, z czego bardzo się
cieszę. Autorka i Wydawnictwo już zapowiedzieli premierę kolejnej,
„(Nie)piękność”, na maj tego roku. I wiem na pewno, że jest na co czekać! A
wiem to, bo jestem po lekturze „(Nie)miłości”.
Ta historia jest tak przewrotna i dwuznaczna jak sam tytuł
książki. Opowieść o miłości, która jednak zaczyna się od tego, że główni
bohaterowie, Cecylia i Wiktor, planują właśnie rozwód. Na razie jednak planują
go, każde oddzielnie. W dniu, w którym Cecylia decyduje się powiedzieć mężowi o
swojej decyzji, ma wypadek. Pozornie niegroźny, ot, ktoś się zagapił, wszyscy
się spieszyli, doszło do kolizji. Teoretycznie nic wielkiego się nie stało. A
dokładniej, nic złego się nie stało nikomu, poza Cecylią. Okazuje się bowiem,
że w jej przypadku konsekwencje mogą być o wiele bardziej dramatyczne niż
mogłoby się wydawać. W najlepszej, optymistycznej wersji, czeka ją długa,
żmudna i bolesna rehabilitacja. W tej mniej optymistycznej – życie na wózku
inwalidzkim.
W tym samym czasie Wiktor również planuje powiadomić swoją
żonę o tym, że chce od niej odejść. Znudzony stabilnym związkiem bez
fajerwerków wdał się w romans z własną studentką. Banalne aż do bólu zębów?
Cóż, życie jest pełne banałów. Ludzie się na nich potykają i tracą z oczu to,
co ważne. Jednak dramatyczny wypadek sprawia, że Cecylia, ostatkiem
świadomości, prosi, żeby zawiadomić męża. Nagle dwoje ludzi, którzy gdzieś po
drodze stracili z oczu wzajemną miłość, wierność czy choćby zwykłą przyjaźń
zostaje zdanych tylko na siebie. Czy da się udźwignąć brzemię choroby, gdy
miłość dawno wygasła i dwojga ludzi nic już nie łączy? Ale czy na pewno nic?...
Natasza Socha znowu bezlitośnie wrzuca czytelnika na głęboką
wodę. Przeprowadza wnikliwą analizę związku dwojga ludzi. Ani Cecylia, ani
Wiktor nie są kryształowi. Nie są też jednak ludźmi złymi, nieodpowiedzialnymi.
Są prawdziwi w swoim zagubieniu, dylematach, pogoni za szczęściem, zaślepieniu.
Myślę, że niejeden czytelnik będzie się z nimi identyfikował. Co łączy parę
bohaterów? Litość? Poczucie przyzwoitości? Brak odwagi w podjęciu decyzji,
które mogłyby być źle przyjęte przez otoczenie? Postawieni wobec nagłej choroby
Cecylii, spędzają ze sobą więcej czasu. Ale to nie jest czas na miarę drugiego
miodowego miesiąca. Nie z Nataszą Sochą takie numery! Powiedziałabym, że
relacja dwojga bohaterów jest, delikatnie mówiąc, chropowata. Trochę jak
popękane naczynie, które ktoś próbował skleić, ale i tak pod palcami czuć
poharataną fakturę ceramiki i każdy „szew” klejenia. Czy da się skleić miłość?
Czy jest szansa, żeby wygrać z rakiem rutyny i wzajemnych pretensji?
„Człowiek spala się w związku z drugą osobą za szybko, a
wszystko dlatego, że już na samym początku oddaje maksimum siebie. Nie ma żadnych tajemnic, nie zostawia niczego, co
byłoby tylko jego własnością. (…) Pędzimy ku sobie z prędkością światła,
wyrzucając cały alfabet własnych marzeń, pragnień, zachowań i emocji. Jeśli
związek zaczyna się trzęsieniem ziemi, to co może być potem?”
A co się stanie, gdy związek, który się wypala, dotknie
nagły kataklizm? Czy go zabije, czy uratuje? A może nie ma żadnej reguły?
Natasza Socha po raz kolejny potrząsa swoimi czytelnikami i zmusza ich do
wejścia w skórę bohaterów, poczucia ich emocji, zrozumienia motywacji.
Przewrotnie rozkłada na czynniki pierwsze relację Cecylii i Wiktora. Podważa
wszelkie definicje i pokazuje, że życie nie ma z nimi wiele wspólnego, a
ludzkie relacje są zbyt złożone, żeby je łatwo posegregować i zamknąć w
odpowiedniej szufladce. Dodatkowym bonusem tej opowieści są wplecione w nią
ciekawostki dotyczące życia ptaków. Bardzo misternie wplecione, bo wpisują się
świetnie w swoistą poetykę opowieści i doskonale ją uzupełniają.
Sięgnijcie koniecznie po tę książkę, bo warto! W jednym z
wywiadów Natasza Socha tak wypowiedziała się o literaturze: „Literatura kobieca
też może zmuszać do myślenia. Niestety umieszcza się ją na najniższej półce,
razem z tanimi romansidłami i napisanym na kolanie chłamem. Środkowej
półki nie ma. Chciałabym, żeby z książkami było tak jak z muzyką, żeby istniała
„popowa” literatura, a nie tylko literackie disco polo i wyrafinowany jazz. Jest
jeszcze coś pomiędzy!” ( wywiad dla dwutygodnika „Viva” z 26 listopada 2018 )
Zapewniam Was, że „(Nie)miłość” to właśnie taka literatura „popowa” najwyższych
lotów! Nie przegapcie jej!!!
Za egzemplarz recenzyjny dziękuję bardzo Wydawnictwu
Edipresse Książki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz