wtorek, 26 marca 2019

"(Nie)miłość", czyli pierwszorzędny literacki pop ;)



To nie tajemnica, że bardzo lubię książki Nataszy Sochy. Uważam, że wypracowała ona swój niepowtarzalny styl, idealnie wyważoną mieszankę czarnego humoru, sarkazmu, życiowej mądrości, ale i wrażliwości oraz swoistej czułości. Jej powieści czyta się lekko, ale lekkość pióra nie oznacza banalnej tematyki. Przeciwnie, Autorka nierzadko podaje czytelnikowi gorzki lek, który ten, znęcony wartką narracją, przełyka bez problemów. Potem jednak okazuje się, że lek „pracuje” w głowie i w sercu czytelnika i zmusza go do wielu przemyśleń. Czasem nawet dość trudnych, bo Natasza Socha, z figlarnym uśmiechem, ale żelazną ręką wyplenia ze swoich czytelników wszelkie uprzedzenia, skłonności do łatwych osądów, nietolerancje, zdejmuje klapki z oczu i zmusza do zobaczenia świata, który ma o wiele więcej odcieni niż tylko czerń i biel.

Ostatnia książka Nataszy Sochy, „(Nie)miłość”, wydana przez Wydawnictwo Edipresse Książki, rozpoczyna pewien nowy cykl, z czego bardzo się cieszę. Autorka i Wydawnictwo już zapowiedzieli premierę kolejnej, „(Nie)piękność”, na maj tego roku. I wiem na pewno, że jest na co czekać! A wiem to, bo jestem po lekturze „(Nie)miłości”.

Ta historia jest tak przewrotna i dwuznaczna jak sam tytuł książki. Opowieść o miłości, która jednak zaczyna się od tego, że główni bohaterowie, Cecylia i Wiktor, planują właśnie rozwód. Na razie jednak planują go, każde oddzielnie. W dniu, w którym Cecylia decyduje się powiedzieć mężowi o swojej decyzji, ma wypadek. Pozornie niegroźny, ot, ktoś się zagapił, wszyscy się spieszyli, doszło do kolizji. Teoretycznie nic wielkiego się nie stało. A dokładniej, nic złego się nie stało nikomu, poza Cecylią. Okazuje się bowiem, że w jej przypadku konsekwencje mogą być o wiele bardziej dramatyczne niż mogłoby się wydawać. W najlepszej, optymistycznej wersji, czeka ją długa, żmudna i bolesna rehabilitacja. W tej mniej optymistycznej – życie na wózku inwalidzkim.

W tym samym czasie Wiktor również planuje powiadomić swoją żonę o tym, że chce od niej odejść. Znudzony stabilnym związkiem bez fajerwerków wdał się w romans z własną studentką. Banalne aż do bólu zębów? Cóż, życie jest pełne banałów. Ludzie się na nich potykają i tracą z oczu to, co ważne. Jednak dramatyczny wypadek sprawia, że Cecylia, ostatkiem świadomości, prosi, żeby zawiadomić męża. Nagle dwoje ludzi, którzy gdzieś po drodze stracili z oczu wzajemną miłość, wierność czy choćby zwykłą przyjaźń zostaje zdanych tylko na siebie. Czy da się udźwignąć brzemię choroby, gdy miłość dawno wygasła i dwojga ludzi nic już nie łączy? Ale czy na pewno nic?...

Natasza Socha znowu bezlitośnie wrzuca czytelnika na głęboką wodę. Przeprowadza wnikliwą analizę związku dwojga ludzi. Ani Cecylia, ani Wiktor nie są kryształowi. Nie są też jednak ludźmi złymi, nieodpowiedzialnymi. Są prawdziwi w swoim zagubieniu, dylematach, pogoni za szczęściem, zaślepieniu. Myślę, że niejeden czytelnik będzie się z nimi identyfikował. Co łączy parę bohaterów? Litość? Poczucie przyzwoitości? Brak odwagi w podjęciu decyzji, które mogłyby być źle przyjęte przez otoczenie? Postawieni wobec nagłej choroby Cecylii, spędzają ze sobą więcej czasu. Ale to nie jest czas na miarę drugiego miodowego miesiąca. Nie z Nataszą Sochą takie numery! Powiedziałabym, że relacja dwojga bohaterów jest, delikatnie mówiąc, chropowata. Trochę jak popękane naczynie, które ktoś próbował skleić, ale i tak pod palcami czuć poharataną fakturę ceramiki i każdy „szew” klejenia. Czy da się skleić miłość? Czy jest szansa, żeby wygrać z rakiem rutyny i wzajemnych pretensji?

„Człowiek spala się w związku z drugą osobą za szybko, a wszystko dlatego, że już na samym początku oddaje maksimum siebie. Nie ma  żadnych tajemnic, nie zostawia niczego, co byłoby tylko jego własnością. (…) Pędzimy ku sobie z prędkością światła, wyrzucając cały alfabet własnych marzeń, pragnień, zachowań i emocji. Jeśli związek zaczyna się trzęsieniem ziemi, to co może być potem?”

A co się stanie, gdy związek, który się wypala, dotknie nagły kataklizm? Czy go zabije, czy uratuje? A może nie ma żadnej reguły? Natasza Socha po raz kolejny potrząsa swoimi czytelnikami i zmusza ich do wejścia w skórę bohaterów, poczucia ich emocji, zrozumienia motywacji. Przewrotnie rozkłada na czynniki pierwsze relację Cecylii i Wiktora. Podważa wszelkie definicje i pokazuje, że życie nie ma z nimi wiele wspólnego, a ludzkie relacje są zbyt złożone, żeby je łatwo posegregować i zamknąć w odpowiedniej szufladce. Dodatkowym bonusem tej opowieści są wplecione w nią ciekawostki dotyczące życia ptaków. Bardzo misternie wplecione, bo wpisują się świetnie w swoistą poetykę opowieści i doskonale ją uzupełniają.

Sięgnijcie koniecznie po tę książkę, bo warto! W jednym z wywiadów Natasza Socha tak wypowiedziała się o literaturze: „Literatura kobieca też może zmuszać do myślenia. Niestety umieszcza się ją na najniższej półce, razem z tanimi romansidłami i napisanym na kolanie chłamem.  Środkowej półki nie ma. Chciałabym, żeby z książkami było tak jak z muzyką, żeby istniała „popowa” literatura, a nie tylko literackie disco polo i wyrafinowany jazz. Jest jeszcze coś pomiędzy!” ( wywiad dla dwutygodnika „Viva” z 26 listopada 2018 ) Zapewniam Was, że „(Nie)miłość” to właśnie taka literatura „popowa” najwyższych lotów! Nie przegapcie jej!!!

Za egzemplarz recenzyjny dziękuję bardzo Wydawnictwu Edipresse Książki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

„Herbaciane róże” - Wzruszająca opowieść o tym, że choć prawda wyzwala zrywając bez znieczulenia opatrunki pozorów i kłamstw to przecież nawet stare, jątrzące się latami, zaniedbane rany da się uleczyć balsamem przebaczenia i miłości.

  Miłość to nie jest przygoda. Ma smak całego człowieka. Ma jego ciężar gatunkowy. I ciężar całego losu. Nie może być chwilą. Wieczność czło...