wtorek, 2 kwietnia 2019

"Szept syberyjskiego wiatru", czyli szepty i koronki - RECENZJA PRZEDPREMIEROWA!!!



Już jutro premiera najnowszej książki Doroty Gąsiorowskiej „Szept syberyjskiego wiatru”, więc na koniec naszego wspólnego odliczania dni do premiery postanowiłam zachęcić Was ostatecznie do lektury …recenzją. Co prawda fanów twórczości tej Autorki do czytania jej książek namawiać nie trzeba, ale zawsze liczę się z tym, że na mój blog zajrzy ktoś, kto nie zna danego autora / autorki i będzie chciał się dowiedzieć, czego się spodziewać po lekturze. 

Ilekroć myślę o książkach Doroty Gąsiorowskiej, nasuwa mi się pewne pięknie brzmiące słówko francuskie. „Delikatesse”, czyli delikatność. To idealne określenie klimatu jej książek oraz polszczyzny, jaką się posługuje. W te opowieści wchodzi się jak w obraz. Pięknie namalowany, głównie pastelowymi barwami, rozświetlony słońcem. Czytelnik zaczyna czytać i mimowolnie się odpręża, reguluje mu się oddech i spada ciśnienie podniesione wariackim tempem życia. 

Tym razem bohaterką powieści jest Kalina, wnuczka tajemniczej Leonii Fiodorow. Kalina bardzo wcześnie straciła rodziców, a po ich śmierci wyjechała do swojej ciotki, Moniki, do Anglii. Niestety, nieuczciwa wspólniczka oszukała dziewczynę i jej ciotkę. Te przykre okoliczności zmuszają ją do przyjęcia oferty od nielubianej, a dokładniej, nieznanej babki. Zatem Kalina przyjeżdża do Polski, żeby podjąć pracę w należącej do seniorki rodu fabryce porcelany. Już w pierwszych chwilach po przyjeździe jej ścieżki krzyżują się ze ścieżkami tajemniczego i, jak się wydaje, nieprzychylnie do niej nastawionego, Sergiusza. Wszystko jest dla młodej kobiety nowe i nieznane. Na osłodę dostaje się jednak pod opiekuńcze skrzydła kucharki babki, przeuroczej Katii. Katia to jedna z najjaśniejszych postaci w tej opowieści. Uśmiechałam się za każdym razem, gdy czytałam fragmenty, w których się pojawiała. Dorota Gąsiorowska ma dar kreowania takich postaci, do których chciałoby się pobiec i przytulić gdy życie doskwiera. W fabryce porcelany Kalina poznaje też przemiłą Renatę i sympatycznego Bartka, ale jednocześnie nieświadomie wchodzi w drogę zawistnej Anecie. Więcej o każdym z bohaterów dowiecie się podczas lektury. Niebagatelne znaczenie ma też pięknie poprowadzony wątek mieszkającej po sąsiedzku Joasi.  

Podobnie jak w przypadku poprzednich książek, i tutaj Dorota Gąsiorowska serwuje nam koktajl, w którym składnikami są tajemnice z przeszłości, niejasne więzi rodzinne, rodzące się uczucia i piękno otaczającego nas świata. Kalina będzie musiała się zmierzyć z własnymi lękami przed nowym życiem, zbadać swoje, często sprzeczne, uczucia względem dwóch mężczyzn, którzy pojawią się w jej życiu, a także udać się tropem tajemnic z przeszłości swojej rodziny. Zwłaszcza ta wędrówka tropem rodzinnych tajemnic jest smakowita, ponieważ Autorka zabiera czytelnika w podróż do Rosji. I robi to z takim wdziękiem, że po jej opisach podróży Kaliny do Petersburga sama nabrałam ochoty na wycieczkę do tego miasta. To jest właśnie jedna z największych zalet pisarstwa Doroty Gąsiorowskiej – umiejętność malowania słowem takich obrazów, że czytelnik nabiera ochoty na podróże i delektowanie się pięknem otaczającego go świata. Podobnie jest z opisem podróży bohaterki na Syberię, nad baśniowe jezioro Bajkał – ta kraina, dla Polaków mająca głównie negatywne skojarzenia, to przecież również jeden z najpiękniejszych zakątków świata. Kraina surowa, ale również piękna. I taką ją właśnie maluje Autorka. W dodatku subtelność jej pióra pasuje do babki Leonii, z jej nienagannymi manierami, starymi koronkami i umiłowaniem zamordowanej przez bolszewików carskiej rodziny Romanowów. Już chyba na zawsze zostaną mi przed oczami piękne portrety córek cara, które odszukałam w internecie zainspirowana opisami z książki. Kiedyś już pisałam, że delikatność koronek pasuje do stylu Doroty Gąsiorowskiej i nadal to podtrzymuję. 

Ważny jest również, poruszony w „Szepcie syberyjskiego wiatru”, wątek niepełnosprawności oraz reakcji bliskich i otoczenia na nią. Myślę, że to taki temat, na który nigdy dość dużo się nie powie i dobrze, że pojawia się w literaturze popularnej. Poza tym wątek z książki jest, przede wszystkim, bardzo ciekawy, angażuje czytelnika, który kibicuje serdecznie bohaterom. 

I jeszcze jedna myśl, tak na podsumowanie. Pomyślałam sobie, że nawet tytuł książki idealnie wpisuje się w styl Autorki. „Szept syberyjskiego wiatru”. Właśnie szept. Historie malowane przez Dorotę Gąsiorowską to właśnie takie opowieści szeptane do ucha, które pozostawiają niezatarty ślad w wyobraźni. Kojące i przyjazne. O delikatności koronek i subtelności pasteli. Wyrywające z gwaru, huku, z kakafonii codzienności. I właśnie dlatego znajdują one tylu czytelników i, wierzę w to głęboko, znajdą rzesze kolejnych. A ja zachęcam Was ze szczerego serca do lektury! A potem rezerwujcie bilet na wycieczkę do Rosji ;) !!!

Za egzemplarz recenzyjny dziękuję serdecznie Wydawnictwu Między Słowami!

1 komentarz:

  1. Cudowna powieść ❤️ a jeden z bohaterów nawet skradł moje serce ❤️

    OdpowiedzUsuń

„Herbaciane róże” - Wzruszająca opowieść o tym, że choć prawda wyzwala zrywając bez znieczulenia opatrunki pozorów i kłamstw to przecież nawet stare, jątrzące się latami, zaniedbane rany da się uleczyć balsamem przebaczenia i miłości.

  Miłość to nie jest przygoda. Ma smak całego człowieka. Ma jego ciężar gatunkowy. I ciężar całego losu. Nie może być chwilą. Wieczność czło...