Już
jutro premiera najnowszej książki Doroty Gąsiorowskiej „Szept syberyjskiego
wiatru”, więc na koniec naszego wspólnego odliczania dni do premiery
postanowiłam zachęcić Was ostatecznie do lektury …recenzją. Co prawda fanów
twórczości tej Autorki do czytania jej książek namawiać nie trzeba, ale zawsze
liczę się z tym, że na mój blog zajrzy ktoś, kto nie zna danego autora /
autorki i będzie chciał się dowiedzieć, czego się spodziewać po lekturze.
Ilekroć
myślę o książkach Doroty Gąsiorowskiej, nasuwa mi się pewne pięknie brzmiące
słówko francuskie. „Delikatesse”, czyli delikatność. To idealne określenie
klimatu jej książek oraz polszczyzny, jaką się posługuje. W te opowieści
wchodzi się jak w obraz. Pięknie namalowany, głównie pastelowymi barwami,
rozświetlony słońcem. Czytelnik zaczyna czytać i mimowolnie się odpręża,
reguluje mu się oddech i spada ciśnienie podniesione wariackim tempem życia.
Tym
razem bohaterką powieści jest Kalina, wnuczka tajemniczej Leonii Fiodorow.
Kalina bardzo wcześnie straciła rodziców, a po ich śmierci wyjechała do swojej
ciotki, Moniki, do Anglii. Niestety, nieuczciwa wspólniczka oszukała dziewczynę
i jej ciotkę. Te przykre okoliczności zmuszają ją do przyjęcia oferty od
nielubianej, a dokładniej, nieznanej babki. Zatem Kalina przyjeżdża do Polski,
żeby podjąć pracę w należącej do seniorki rodu fabryce porcelany. Już w
pierwszych chwilach po przyjeździe jej ścieżki krzyżują się ze ścieżkami
tajemniczego i, jak się wydaje, nieprzychylnie do niej nastawionego, Sergiusza.
Wszystko jest dla młodej kobiety nowe i nieznane. Na osłodę dostaje się jednak
pod opiekuńcze skrzydła kucharki babki, przeuroczej Katii. Katia to jedna z
najjaśniejszych postaci w tej opowieści. Uśmiechałam się za każdym razem, gdy
czytałam fragmenty, w których się pojawiała. Dorota Gąsiorowska ma dar
kreowania takich postaci, do których chciałoby się pobiec i przytulić gdy życie
doskwiera. W fabryce porcelany Kalina poznaje też przemiłą Renatę i
sympatycznego Bartka, ale jednocześnie nieświadomie wchodzi w drogę zawistnej
Anecie. Więcej o każdym z bohaterów dowiecie się podczas lektury. Niebagatelne
znaczenie ma też pięknie poprowadzony wątek mieszkającej po sąsiedzku
Joasi.
Podobnie
jak w przypadku poprzednich książek, i tutaj Dorota Gąsiorowska serwuje nam
koktajl, w którym składnikami są tajemnice z przeszłości, niejasne więzi
rodzinne, rodzące się uczucia i piękno otaczającego nas świata. Kalina będzie
musiała się zmierzyć z własnymi lękami przed nowym życiem, zbadać swoje, często
sprzeczne, uczucia względem dwóch mężczyzn, którzy pojawią się w jej życiu, a
także udać się tropem tajemnic z przeszłości swojej rodziny. Zwłaszcza ta
wędrówka tropem rodzinnych tajemnic jest smakowita, ponieważ Autorka zabiera
czytelnika w podróż do Rosji. I robi to z takim wdziękiem, że po jej opisach
podróży Kaliny do Petersburga sama nabrałam ochoty na wycieczkę do tego miasta.
To jest właśnie jedna z największych zalet pisarstwa Doroty Gąsiorowskiej –
umiejętność malowania słowem takich obrazów, że czytelnik nabiera ochoty na
podróże i delektowanie się pięknem otaczającego go świata. Podobnie jest z
opisem podróży bohaterki na Syberię, nad baśniowe jezioro Bajkał – ta kraina,
dla Polaków mająca głównie negatywne skojarzenia, to przecież również jeden z
najpiękniejszych zakątków świata. Kraina surowa, ale również piękna. I taką ją
właśnie maluje Autorka. W dodatku subtelność jej pióra pasuje do babki Leonii,
z jej nienagannymi manierami, starymi koronkami i umiłowaniem zamordowanej
przez bolszewików carskiej rodziny Romanowów. Już chyba na zawsze zostaną mi
przed oczami piękne portrety córek cara, które odszukałam w internecie
zainspirowana opisami z książki. Kiedyś już pisałam, że delikatność koronek
pasuje do stylu Doroty Gąsiorowskiej i nadal to podtrzymuję.
Ważny
jest również, poruszony w „Szepcie syberyjskiego wiatru”, wątek
niepełnosprawności oraz reakcji bliskich i otoczenia na nią. Myślę, że to taki
temat, na który nigdy dość dużo się nie powie i dobrze, że pojawia się w
literaturze popularnej. Poza tym wątek z książki jest, przede wszystkim, bardzo
ciekawy, angażuje czytelnika, który kibicuje serdecznie bohaterom.
I
jeszcze jedna myśl, tak na podsumowanie. Pomyślałam sobie, że nawet tytuł
książki idealnie wpisuje się w styl Autorki. „Szept syberyjskiego wiatru”.
Właśnie szept. Historie malowane przez Dorotę Gąsiorowską to właśnie takie
opowieści szeptane do ucha, które pozostawiają niezatarty ślad w wyobraźni.
Kojące i przyjazne. O delikatności koronek i subtelności pasteli. Wyrywające z
gwaru, huku, z kakafonii codzienności. I właśnie dlatego znajdują one tylu
czytelników i, wierzę w to głęboko, znajdą rzesze kolejnych. A ja zachęcam Was
ze szczerego serca do lektury! A potem rezerwujcie bilet na wycieczkę do Rosji
;) !!!
Za
egzemplarz recenzyjny dziękuję serdecznie Wydawnictwu Między Słowami!
Cudowna powieść ❤️ a jeden z bohaterów nawet skradł moje serce ❤️
OdpowiedzUsuń