poniedziałek, 25 marca 2019

"Serce w obłokach", czyli o skutkach ubocznych przygarnięcia sroki ;)



Wiecie dobrze, że kocham książki Magdaleny Kordel. Czekam na każdą z utęsknieniem, bo dobrze wiem, że zapewni mi kilka godzin odpoczynku od męczącej codzienności. Wycieczkę w świat, w którym nie brakuje dobrych, serdecznych ludzi, dobro zwykle zwycięża, a problemy, dzielone z przyjaciółmi, stają się lżejsze. Świat taki, jaki być powinien. Ba, po tym świecie, od czasu do czasu, przechadzają się nawet anioły ;) ! Zdarza się też, że tu i ówdzie zaplącze się jakiś mniej czy bardziej przyjazny duch. Innymi słowy, o nudzie podczas lektury nie ma mowy!

Podobnie jak tysiące czytelniczek, już od pierwszego tomu, czyli „Serca z piernika”, pokochałam Zagubioną Agatę, dobrą i serdeczną Klementynę i cudownie wygadaną Dobrochnę. Przywiązałam się do nich całym sercem. Z radością powitałam wiadomość o kontynuacji ich losów w kolejnych tomach. Po dwóch poprzednich, czyli wspomnianym „Sercu z piernika” oraz „Sercu w skowronkach”, przyszedł czas na trzeci – „Serce w obłokach”. Wydawać by się mogło, że losy głównych bohaterek są już poukładane. Zakotwiczyły w Miasteczku na dobre, zapuściły korzenie, zdobyły serca mieszkańców, łącznie z przedstawicielami władzy, czyli uzależnionymi od wypieków Klementyny miejscowymi policjantami. Święty Antoni rozsiadł się na dobre na kredensie i jest na przymusowym urlopie ;) . Nic bardziej mylnego!

Jak wiadomo, do ludzi dobrych problemy, albo raczej sprawy do rozwiązania, przyplątują się same i stoją pod drzwiami prosząc, żeby je wpuścić, A nawet czasem włażą pod nogi czekając, aż człowiek się na nich potknie. A już Klementyna ma dar przyciągania problemów, a dokładniej ludzi potrzebujących jej pomocy. A wszystko zacznie się tak niewinnie, od jednego małego, niepozornego, sroczego pisklęcia, które wzbudzi wysoce humanitarne instynkty u niezawodnej Dobrochny. Nie na darmo Stara Anna ostrzegała Klementynę przed znakami. A ta, niepomna na przestrogi, srokę sobie przyniosła do domu ;) ! No i się zaczęło!

Jeśli pokochaliście poprzednie książki Magdaleny Kordel to zapewniam, i ta Was nie zawiedzie! A jeśli to będzie Wasza pierwsza przygoda z jej bohaterami, to wsiąkniecie w ich świat tak, jak tysiące czytelników. „Serce w obłokach” ma wszystko to, co tak kochamy w prozie Magdaleny Kordel. Jest zatem ciepło, dobroć, są więzi rodzinne i prawdziwe przyjaźnie. Tym razem w progi domu Klementyny zawita tajemnicza Adela, a razem z nią historia pewnego starego domu w głębi lasu. Ba, Autorka, bez litości dla nerwów swoich czytelników, funduje im tym razem historie rodem z horroru. Ta część opowieści klimatem przypomina trochę pewne wątki z „Tajemnicy bzów” – na pewno się nie zawiedziecie! Niepokoi mnie tylko satysfakcja, z jaką Magdalena Kordel morduje co niektórych bohaterów ;) i mam nadzieję, że to naganne moralnie zachowanie minie jej bez literackich skutków ubocznych. W innym wypadku trzeba będzie się udać po pomoc do świętego Antoniego.

Nie brak też w „Sercu w obłokach” tego cudownego humoru, który powinno się przepisywać na recepty! A już wszelkie dialogi z Dobrochną powinny być drukowane i rozprowadzane jako broszurki dla pacjentów w przychodniach i szpitalnych poczekalniach. Gwarantuję znaczący spadek stresu i agresji u oczekujących! Poza tym w tej części opowieści Autorka rozwija wątek Rudej Feli, i jestem przekonana, że niejedna czytelniczka będzie jej za to bardzo wdzięczna. Nie braknie też w tej historii zapachów i smaków – przecież Klementyna prowadzi cukiernię! I to taką trochę czarodziejską, niczym ze słynnego filmu „Czekolada”, bowiem stałym bywalcom umie dobrać ciasto do nastroju i tęsknot duszy!

Ale i to jeszcze nie wszystko, bo Klementynę również czekają pewne niespodzianki. Jak już wcześniej wspomniałam – nie na darmo srocza przybłęda niemal wpadła pod nogi jej i Dobrochnie… Ale jeśli chcecie się dowiedzieć, co dokładnie stało się w Miasteczku – sięgnijcie po „Serce w obłokach”! Nie zawiedziecie się na pewno! I niech Was nie zmyli ta pozorna emerytura świętego Antoniego! Święty czuwa i ma wszystko pod kontrolą ;) !

Gorąca, gorąco polecam! I żałuję jedynie, że Autorka nie pisze szybciej ;) , bo lektura Jej książek działa na mnie lepiej niż czekolada – i bez skutków ubocznych!

Za egzemplarz recenzyjny dziękuję serdecznie Wydawnictwu Znak!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

„Herbaciane róże” - Wzruszająca opowieść o tym, że choć prawda wyzwala zrywając bez znieczulenia opatrunki pozorów i kłamstw to przecież nawet stare, jątrzące się latami, zaniedbane rany da się uleczyć balsamem przebaczenia i miłości.

  Miłość to nie jest przygoda. Ma smak całego człowieka. Ma jego ciężar gatunkowy. I ciężar całego losu. Nie może być chwilą. Wieczność czło...