Lubicie
komedie kryminalne? Podejrzewam, że co najmniej duża część z Was
odpowiedziałaby, że tak, bo to gatunek bardzo popularny. Trudno się temu dziwić
jeśli wziąć pod uwagę fakt, że łączy on w sobie to, co czytelnicy lubią najbardziej,
czyli zagadkę kryminalną do rozwiązania oraz dużą dawkę humoru. Porządny trup i
porcja śmiechu gwarantują relaks i swoiste SPA dla zmęczonego codziennością
ducha. Nie będę ukrywała, że i ja kocham komedie kryminalne i sięgam po nie
zawsze z przyjemnością. A gdy w dodatku chodzi o książkę kogoś z moich
ulubionych, sprawdzonych autorów, przyjemność jest podwójna. I taką właśnie
przyjemność zafundowałam sobie w ostatnich dniach sięgając po najnowszą książkę
Iwony Banach, „Pewnej zimy nad morzem”. Obiecałam Wam jej recenzję jeszcze
kilka dni temu, przepraszam za opóźnienie, ale nie zawsze da się wszystko
zaplanować. Myślę jednak, że początek majówki, zwłaszcza takiej deszczowej
majówki, sprzyja poleceniu porządnej komedii kryminalnej.
Tak
jak już wspomniałam, bardzo lubię książki Iwony Banach i bawiłam się przednio
również przy lekturze jej poprzednich komedii, ale „Pewnej zimy nad morzem”
rozbawiło mnie wyjątkowo. Podoba mi się bardzo humor Autorki, który w tej
konkretnej książce jest miejscami porządnie doprawiony ironią i sarkazmem,
oparty na bystrej obserwacji świata i ludzi, wydobywający na światło dzienne
absurdy ludzkich zachowań. Czytelnik zwija się ze śmiechu, ale gdzieś w głębi
ducha zdaje sobie sprawę z tego, że opisane sytuacje, choć odpowiednio
podkoloryzowane, są z życia wzięte. Ale do rzeczy!
Senne
miasteczko nad morzem, poza sezonem letnim właściwie wymarłe, ożywia nieoczekiwanie
przyjazd do pensjonatu Magiczna Latarnia grupy blogerek zaproszonych przez
aspirującą do miana pisarki Satanię, autorkę jednej książki o wymownym tytule
„Demoniczny kochanek”. W tym samym czasie, dodajmy, że przed Bożym Narodzeniem,
do niejakiej Genowefy Dziuby, zwanej potocznie Dziubową, czyli uroczo -
upiornej staruszki cierpiącej na wszelkiego rodzaju fobie i wierzącej wszelkiej
maści szarlatanom przyjeżdża niespodziewany i niechciany gość, spokrewniona z
nią Julita. Do tego grona należy jeszcze doliczyć kwartet nieznośnych pań,
których wiek metrykalny rozmija się niebezpiecznie z tym odczuwanym w sercu,
przez co sieją zgorszenie w małomiasteczkowej społeczności, pewnego pana
Stasia, którego wszyscy, ale to absolutnie wszyscy, chcą zabić, planując
zamachy przy pomocy najbardziej nieprawdopodobnych narzędzi, z garnkiem bigosu
na czele oraz stado kotów, do którego, między innymi, zaliczają się kot
pornograficzny oraz koty antykoncepcyjne. Nie słyszeliście o takich gatunkach
;) ?! Zapewniam, że dużo tracicie!
Zapomniałabym
– gdzieś w tle plącze się jeszcze, last but not least*, niejaki umarnik.
Umarnik jest pojedynczy, ale okaże się być postacią znacząco wpływającą na losy
miasteczka. Taka mieszanka charakterów i temperamentów w jednym małym
miasteczku musi okazać się zabójcza. I rzeczywiście, nie trzeba długo czekać, a
pojawia się pierwszy, makabryczny trup, a ustaleniem jego tożsamości oraz
szukaniem mordercy zajmuje się sympatyczny policjant Marek. Prywatnie syn Kazi,
należącej do niesławnego żeńskiego kwartetu, który zamiast klepać bezmyślnie
zdrowaśki urządza zbereźne, zakrapiane(!) imprezy, na których pojawiają się
demony! Markowi pomaga w śledztwie Majka, córka właścicielki pensjonatu
Magiczna Latarnia, w którym zatrzymało się stadko demonicznych blogerek. Trupy
się mnożą i dublują, tropy mylą, ale czy to może kogokolwiek dziwić w
miasteczku, którym zawładnął umarnik z grupą demoniątek? Bo te pojawiające się
demony są takie lekko niedorobione, niewyrośnięte, bardziej właśnie demoniątka.
Za to demoniczne blogerki nadrabiają za nie dziesięciokrotnie. Śledztwo wydaje
się być od pierwszych chwil na straconej pozycji…
Mam
nadzieję, że mój opis pozwolił Wam choć trochę wyobrazić sobie klimat książki,
bo to on jest tutaj najważniejszy. Wspominałam na początku tej recenzji, że
Iwona Banach jest kapitalnym obserwatorem rzeczywistości. I w swojej książce
robi coś podobnego, co robił w kultowych dziś komediach Bareja – przekuwa
zupełnie nieśmieszną, zgrzebną, irytującą rzeczywistość w kapitalną komedię.
Skoro nie możemy nic poradzić na pewne zjawiska, egzorcyzujmy je śmiechem!
Podejrzewam, że każdy z nas miał kiedyś lub, nie daj Boże, ma takiego sąsiada
jak wspomniany pan Stanisław. Kogoś, komu nawet wiosenny świergot ptaków
przeszkadza i jest zamachem na jego dobro osobiste. Albo taką znajomą jak
Dziubowa, która wierzy w kosmitów, zatrute szczepionki i uzdrawiające piramidy.
Znamy też, niestety, wirtualne ( i nie tylko ) towarzystwa wzajemnej adoracji,
które w rzeczywistości są oparte na manipulacji przez silniejsze osobowości i
lęku przed byciem wyrzuconym z grupy. Albo na zupełnie przyziemnych, czysto
biznesowych zależnościach – ty mi coś, to i ja tobie coś w zamian. Autorka
obnaża bezwzględnie takie mechanizmy. Robi to jednak przy pomocy humoru, dzięki
czemu książka nie przygnębia czytelnika, ale go od początku do końca bawi do
łez! Już dawno tak się nie uśmiałam podczas czytania! Szczęka i przepona mnie
bolała! Chciałam Wam nawet wspomnieć o ulubionych scenach, ale było ich tyle,
że mam problem z wyborem. Na pewno jednak na czele wysuwa się ta, w której
Marek czyta, w celach instruktażowych, „Demonicznego kochanka”! Oraz scena z kotami
antykoncepcyjnymi – popłakałam się ze śmiechu!
Podsumowując,
powiem tylko tyle – jeśli potrzebujecie poprawy humoru i gwarantowanej dobrej
zabawy podczas lektury, KONIECZNIE sięgnijcie po książkę „Pewnej zimy nad
morzem” Iwony Banach. Nie tylko będziecie się świetnie bawić. Jestem
przekonana, że docenicie również zmysł obserwacyjny Autorki. Bo choć jej
książka to komedia kryminalna, świat w niej przedstawiony, po starciu z niego
grubej warstwy humoru, jawi się czytelnikowi jako podejrzanie znajomy ;) !
Gorąco, gorąco polecam! A sama chyba będę wracała do tej książki za każdym
razem, gdy będę potrzebowała dawki uzdrawiającego śmiechu!
Za
egzemplarz książki dziękuję serdecznie Autorce!
*
ostatni, ale nie mniej ważny
Wydawnictwo:
Lucky
Liczba
stron: 320
Data
wydania: 10 kwietnia 2019
Dziękuję bardzoooo!
OdpowiedzUsuńAleż proszę bardzo:)! Radości miałam co niemiara:)!
OdpowiedzUsuń