Przyznaję się od razu – recenzja tej książki musiała mi się
w duszy spokojnie „uleżeć”. Lub, używając określenia mojej koleżanki ze
stancji, jeszcze z zamierzchłych czasów studenckich, „nabrać mocy piekielnej”
;) . Co prawda owo określenie miało na celu wytłumaczenie się z odłożonych do
późniejszego umycia naczyń ;) , ale na zasadzie serii szalonych skojarzeń
przyszło mi akurat do głowy. To jedna z takich recenzji, których nie da się
napisać bezpośrednio po lekturze.
Do książki, o której bardzo chcę Wam dzisiaj,
przedpremierowo, opowiedzieć, mam podwójnie emocjonalny stosunek i nie
zamierzam tego ukrywać. Po pierwsze, znam osobiście Autorkę, Monikę Michalik, a
poznałyśmy się w szczególnych okolicznościach, podczas ubiegłorocznych warsztatów
pisarskich zorganizowanych przez Wydawnictwo Znak dla laureatek konkursu „Jak
zostać ulubioną pisarką Polek?”. Dobrym duchem tego przedsięwzięcia była
Magdalena Kordel, której książki kocham, o czym dobrze wiecie. Po drugie,
książka „Bądź moim marzeniem” to debiut Moniki. Debiut, któremu bardzo mocno od
początku kibicuję. Zatem nie zamierzam ukrywać, że pisaniu tej recenzji
towarzyszą duże emocje, ale też zapewniam Was, że postaram się, jak zawsze, być
maksymalnie obiektywna.
Myślę, że niejedną osobę planującą wakacje przyciągnie
okładka tego debiutu. To chyba jedna z najbardziej radosnych, pozytywnych,
wakacyjnych okładek, jakie widziałam w tym sezonie. Piękna dziewczyna siedząca
na molo, roześmiana, wpatruje się w turkusową wodę pod jej stopami. Chciałoby
się krzyknąć: „Chwilo, trwaj!”. Powiem Wam szczerze – choć wiedziałam pewnie
więcej niż przeciętny czytelnik na temat tego, jakich tematów mogę się
spodziewać w książce, to jednak i mnie ta okładka zmyliła! I teraz cały czas
się zastanawiam na ile jej zaprojektowanie to czyste działanie marketingowe, a
na ile swoiste działanie z premedytacją Wydawcy! Skąd określenie „z
premedytacją” w stosunku do okładki? Już za chwilę zrozumiecie.
Pozornie chodzi o historię jakich wiele. Niespełna
trzydziestoletnia Natalia wybiera się ze swoim narzeczonym, Tomkiem, w podróż
marzeń na Korfu. Tymczasem w wieczór przed wylotem ukochany oznajmia jej, że
…kocha inną i odchodzi! Trzeba przyznać, że ma chłopak wyczucie chwili!
Zdezorientowana, zrozpaczona, zła i zagubiona Natalia podejmuje spontaniczną
decyzję o tym, że mimo dramatycznej zmiany w jej życiu osobistym nie zrezygnuje
już z wyczekiwanej podróży. I wsiada w samolot. Na miejscu od samego początku
zaczyna iskrzyć między młodą kobietą a pracującym w hotelu Polakiem, Michałem.
Mamy zatem wszystkie oczekiwane elementy wakacyjnej powieści: piękne
krajobrazy, złamane serce leczone zgodnie ze starą zasadą „klin klinem”, dwoje
młodych, budzących sympatię, zakochanych bohaterów. Wszystko zgodnie z regułami
gatunku. I choć opowieść napisana jest bardzo zgrabnie, a opisy Korfu są tak
wysmakowane, że już chciałoby się tam polecieć to, nie bez kozery, niejeden z
Was mógłby mnie zapytać, co tak szczególnego jest w tym debiucie. Zapewniam Was,
jest w nim dużo więcej niż opis wakacyjnej przygody.
Natalia wraca do Polski, zakochana, rozmarzona, snująca już
plany zrobienia niespodzianki Michałowi i wybrania się do niego jeszcze na
kilka dni. Tyle, że irytują ją dziesiątki niezrozumiałych przypadłości, które
zaczęły się już na Korfu. Siniaki pojawiające się na jej ciele niemalże całymi
stadami. Ciągłe zmęczenie. Szumy w uszach. Omdlenia. Pod naciskiem swojej mamy
i koleżanki z pracy, niechętnie, idzie zrobić rutynowe badania krwi. I …zonk!!!
Wybrała pani nie tę bramkę!!! Zamiast wyjazdu na Korfu i namiętnych chwil na
plaży dostaje pani szpitalne łóżko i początek długiej, ciężkiej walki o życie. No właśnie, kochani. „Bądź moim marzeniem”
to nie jest piękna, przewidywalna opowieść o wakacyjnej miłości z happy endem.
Przeciwnie. To opowieść o tym, jak podle, paskudnie, bez ostrzeżenia może nas
zaskoczyć życie. W środku wakacji na Korfu, zakochania, snucia planów na
przyszłość. To również wstrząsające, rozbijające w proch czytelnika świadectwo
wielkiej samotności i wielkiej odwagi osób, na które nagła diagnoza spada jak
wyrok. Przeorała mnie ta książka koszmarnie. A stało się tak, ponieważ
wiedziałam to, czego Autorka nie kryje, co jest nawet zaznaczone na okładce
książki – że wydarzenia w niej opisane były inspirowane doświadczeniami z jej
życia. W wywiadzie, który Wam gorąco polecam jako uzupełnienie tej recenzji, i
do którego link tutaj wkleję, Monika Michalik wprost opowiada o swoich doświadczeniach
z czasu choroby => https://www.styl.pl/magazyn/news-monika-michalik-swojego-dlugu-sama-nie-splace,nId,3024924?fbclid=IwAR2kW8DNktANXSWvtTMzbxizRiZYxvId6LHyZmb6vv07cURvWszTn00gXgw
Jej książka ma taką
siłę rażenia właśnie ze względu na zawartą w niej brutalną prawdę. Możesz mieć
wszystko, plany, marzenia, być na etapie, gdy świat stoi przed tobą otworem, a
tymczasem wystarczy jedna chwila, żeby to stracić i modlić się o tak zwykłe,
mogłoby się wydawać, rzeczy, jak zobaczenie twarzy swoich bliskich niezakrytych
maseczką chirurgiczną. Ze względu na ten nagły przeskok między mieniącym się
wszystkimi odcieniami turkusu światem miłości na Korfu, a światem szaroburej
szpitalnej izolatki Monika Michalik dosłownie nokautuje czytelnika. Zwala go z
nóg, stawia przed trudną wiedzą o dojmującej samotności ludzi chorych.
Przyznaję szczerze, od tamtego tygodnia wciąż „przegryzam” w sobie jej
opowieść.
Ale proszę, nie przestraszcie się tego, co napisałam. Bo „Bądź moim marzeniem”, choć nie jest
absolutnie typową wakacyjną powieścią i ma zupełnie inny ciężar gatunkowy, jest
przede wszystkim wielką, przejmującą pochwałą życia oraz ludzkiej siły i
determinacji! Uważam też, że ta książka zrobi wiele dobrego dla ludzi
chorych uwrażliwiając czytelników na ich potrzeby. I zrobi też wiele dla idei
promowania krwiodawstwa oraz zgłaszania się do Bazy Dawców Szpiku. To ważna,
mądra, świetnie napisana książka! Świetny debiut, mocne wejście!!! Polecam Wam
gorąco książkę Moniki Michalik, a ja nie przestaję jej kibicować i … czekam na
kolejną!
Za egzemplarz recenzyjny dziękuję serdecznie Wydawnictwu
Znak oraz Autorce!
Premiera: 5 czerwca 2019
Chciałabym bardzo przeczytać.
OdpowiedzUsuńJest w moich planach :)
OdpowiedzUsuń