sobota, 8 czerwca 2019

Z ARCHIWUM POPRZEDNIEGO BLOGA - „Alicja w Krainie Czasów”, czyli co Ałbena Grabowska ma wspólnego z …Szeherezadą;)



Nie ukrywam, że Ałbena Grabowska należy do ścisłego grona moich ulubionych pisarzy i pisarek odkąd sięgnęłam po pierwszy tom jej barwnej i chwytającej za serce sagi „Stulecie Winnych”. Kto z Was jeszcze nie czytał tej sagi, a lubi literaturę obyczajową na wysokim poziomie, z pełnokrwistymi bohaterami i mnóstwem niespodziewanych zwrotów akcji, niech koniecznie po nią sięgnie! Nawiasem mówiąc, aż zazdroszczę tym, którzy lekturę trzech kolejnych tomów „Stulecia Winnych” mają wciąż przed sobą;). Sama, zachęcona tą lekturą, sięgnęłam również po inne książki tej autorki i w tej chwili pozostaje mi już tylko jedna do przeczytania. Ale nie ta najnowsza, „Alicja w Krainie Czasów. Czas zaklęty”, którą dosłownie pochłonęłam w jedno popołudnie i wieczór i nie mam pojęcia jak teraz wytrzymam aż do dnia premiery tomu drugiego!

„Alicja w Krainie Czasów. Czas zaklęty” to pierwszy tom opowieści przewidzianej jako trylogia, a sama tytułowa bohaterka to owoc grzesznych postępków hrabiego Jana Księgopolskiego ze służącą Natalią. Opowieść zaczyna się od mocno działającej na wyobraźnię czytelnika sceny, w której Natalia odwiedza potajemnie miejscową szeptuchę, Iwasię, żeby prosić o niezwykłe dary dla swojego dziecka. Przewrotny los sprawił, że naiwna służąca zaszła w ciążę ze swoim chlebodawcą w tym samym czasie, w którym tenże począł dziecko również ze swoją żoną. Dla ciotki Natalii, Bytowej, kucharki we dworze, która przygarnęła dziewczynę po śmierci rodziców, jest jasne jak słońce, że ciężarna służąca nie ma czego szukać u hrabiego, bo jej ciąża to dla niego wyłącznie kłopot i widoczny wyrzut sumienia. Zresztą, byłoby to jasne dla wszystkich, ale tylko Bytowa jest początkowo wtajemniczona w położenie dziewczyny. Niestety, Natalię zaślepiła miłość do hrabiego. Taka, która sprawia, że nie widzi się przeszkód, ludzkich kpin, wad ukochanego, tylko roi się naiwne sny o złotej przyszłości. Tymczasem przyszło jej odegrać rolę w starej jak świat opowieści, o dziewczynie, która kochała za bardzo i panu, który nie kochał wcale. Bo gdy Natalia niemal zwariowała na punkcie Jana, on „(…) postanowił, że zwiąże się z nią na tak długo, póki jej czarne oczy i zdrowe ciało będą przyprawiać go o gorączkę i zmuszać do szukania pretekstów, aby wymykać się po kolacji i kochać z nią na mchu”. ( str. 18 ). Szkopuł w tym, że z potajemnych schadzek na mchu nijak nie idzie utkać wspólnej przyszłości. W odruchu buntu przeciwko swojemu losowi, pomieszanego z zazdrością i złością, nieszczęsna dziewczyna ucieka się do zaklęć i czarów. Nie dociera jednak do niej, że kto czarami wojuje, od czarów ginie i wszystko może się jej wymknąć spod kontroli… Mała Alicja przychodzi na świat jako niechciany przez ojca owoc skrywanej namiętności, ale w zamian otrzymuje pełny pakiet zdolności i darów na przyszłe życie. Życie, które okaże się niezwykłe, jak z opowieści z tysiąca i jednej nocy…

No właśnie, kiedy zastanawiałam się jak wytłumaczyć Wam najbardziej obrazowo i prawdziwie fenomen stylu Ałbeny Grabowskiej przyszło mi do głowy, że na firmamencie naszych znakomitych polskich pisarek jest ona Szeherezadą, która tak oczarowuje czytelników swoimi opowieściami jak córka wezyra oczarowywała sułtana. Nie przesadzam, bo książki Ałbeny Grabowskiej mają w sobie magię i czar dalekowschodnich opowieści, choć dzieją się w rzeczywistości bliskiej polskiemu czytelnikowi. Nie brakuje w nich magii i czarów, prawdziwych namiętności i zdrad, a nawet zbrodni w imię miłości. Nie brakuje elementów metafizyki i tajemnicy. To wszystko zaistniało już w sadze o rodzinie Winnych, ale w „Alicji w Krainie Czasów”, ze względu na szczególny charakter tej opowieści, zostało jeszcze uwypuklone. W końcu Natalia walczy o miłość hrabiego za pomocą czarów. Ale dla mnie najmocniejszą stroną książek tej autorki jest niezwykła wręcz wiarygodność psychologiczna postaci. To nie są czarno-białe postaci z papieru. To są ludzie, którzy swoim postępowaniem, podejmowanymi decyzjami czy życiowymi wyborami mieszczą się wciąż bardziej w sferze rozmytych szarości niż zdecydowanej czerni lub bieli. Jak w życiu! I tak Natalia, która w pewnych momentach wręcz przeraża, jednocześnie wzbudza najzwyklejsze ludzkie współczucie. Żona Jana Księgopolskiego, Elżbietka, wzbudza momentami politowanie, niechęć, pogardę, gniew, ale również i zrozumienie czy, podobnie jak jej rywalka, współczucie. Podobnie jest z Janem, którego, pomimo niektórych popełnionych przez niego podłości, nie da się zaklasyfikować jako łotra bez serca. Równie żywe emocje wzbudzają również bohaterowie drugiego i trzeciego planu. Ałbenie Grabowskiej wystarcza czasem kilkanaście zdań, żeby nakreślić portret bohatera, który zapada w pamięć i serce.

Dużo by pisać o „Alicji w Krainie Czasów”. Na docenienie zasługuje również tło historyczne, wspomnę tylko choćby o spotkaniu młodej Alicji z Henrykiem Sienkiewiczem w salonie słynnej Deotymy. W książce nie brak takich przemyconych perełek, zarówno historycznych jak i literackich odwołań, ale każdy powinien mieć frajdę i przyjemność odkrywać je sam;). Dodatkową atrakcją jest wysmakowana okładka, do której pozowała …sama autorka. Podobnie zresztą jak do okładek dwóch kolejnych tomów, których zapowiedź można znaleźć na skrzydełku książki. Przyznaję, że to bardzo udany eksperyment kolejnej urodziwej polskiej pisarki. I również rodzaj oczka puszczonego w stronę czytelnika.

Polecam Wam „Alicję w Krainie Czasów” z całego serca! Ałbena Grabowska jako nasza literacka Szeherezada sprawdza się znakomicie! Zapewniam Was, że dacie się uwieść jej opowieści podobnie jak kiedyś sułtan baśniom Szeherezady;)! Gorąco polecam!!!

Wydawnictwo: Zwierciadło

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

„How do you trup?”, czyli smakowita komedia kryminalna z drugim dnem! RECENZJA PATRONACKA!

Komedie kryminalne Iwony Banach niezmiennie mnie bawią i poprawiają mi humor, dlatego z przyjemnością przyjęłam propozycję patronowania najn...