Wielokrotnie recenzowałam dla Was na moim blogu książki
Iwony Banach, znakomitej tłumaczki oraz autorki powieści obyczajowych oraz
komedii kryminalnych dlatego myślę, że to nazwisko jest Wam już znane. Jej
najnowsza książka, „Niedaleko pada trup od denata”, ukazała się zaledwie kilka
dni temu w Wydawnictwie Dragon, a ja, dzięki uprzejmości Pani Justyny z Wydawnictwa
mogłam ją przeczytać właściwie premierowo. Choroba trochę opóźniła napisanie
recenzji, ale wreszcie spieszę do Was z wrażeniami z lektury.
Najpierw jednak mała ściągawka z tego, czego możecie się
spodziewać. Wszystko zaczyna się od pewnego, wydawać by się mogło niewinnego,
spotkania autorskiego. Spotkania z autorem niezwykle poczytnych romansów, na
które czytelniczki ( i, co nie bez znaczenia, jeden czytelnik ) czekają z
wypiekami na twarzy. Jak wiadomo, wyobraźnia czytelnicza nie ma granic, zatem
rozbuchała się ona i co do osoby uwielbianego pisarza. Tenże w końcu przybywa
i… zonk!
„Nagle dało się
słyszeć odgłos kilku pękających serc, gasnących z sykiem płomieni nadziei i
pełnych zawodu westchnień.
O tym, że w sercach
czytelniczek umarły romantyczne ideały i cudne wyobrażenia ( dwóch Gregorych
Pecków, jeden George Clooney, sześciu Mattów Bomerów i Woody Allen – bo jakimś
cudem jedna z pań uważała go za przystojnego romantyka, co niespecjalnie dobrze
świadczyło o jej poczuciu własnej wartości), nie dowiedział się nikt, choć
dotkliwie odczuła to każda z pań z osobna.
Bo jakże to tak?
Niemożliwe!
To nie powinno być
dozwolone!
A jednak!
Te piękne marzenia
umarły dokładnie w momencie, w którym kobiety obecne w bibliotece, prócz
oczywiście dyrektorki, zdały sobie sprawę, że wchodzący do sali mężczyzna –
nijaki, łysawy pan z brzuszkiem – jest właśnie tym oczekiwanym autorem”. (
str. 6-7 )
Ten cytat zamieszczam tutaj z premedytacją, żeby dać Wam
przedsmak poczucia humoru Autorki, bo samo spotkanie w bibliotece i pewien
bulwersujący incydent, do którego na nim dochodzi to zaledwie preludium do
właściwego wątku kryminalnego. A w ten ostatni zamieszani są główni bohaterowie
powieści, czyli Emilia Gałązka, pierwszy i jedyny w okolicy preppers, jej
siostrzenica, Magda, która uciekła do ciotki przed świeżo porzuconym facetem
oraz własną matką wykazującą niezdrowe zapędy matrymonialne dotyczące córki, ów
świeżo porzucony, czyli Paweł, maminsynkowaty szowinista oraz nie cofający się
przed niczym dziennikarz. Uściślijmy, przed niczym poza rozjuszonym Rafaelem,
czyli kundlem powstałym prawdopodobnie z mieszanki mopsa z hipopotamem,
żywiącym nieograniczoną miłość do butów oraz mundurów. „Pies był wielki i silny. Chętnie ganiał za kurami sąsiadów oraz za
listonoszem”. ( str. 17 )
Emilia jest co prawda przygotowana na każdy możliwy
scenariusz końca świata, ale na denata we własnej kuchni już nie, a takowego, z
nożem w plecach, zastygłego nad herbatą i serniczkiem, znajduje pewnego
pięknego dnia. Reaguje nader żywiołowo i prawidłowo, wzywając policję, a wśród
przybyłych na miejsce policjantów znajduje się kolejny ważny bohater opowieści,
czyli starszy aspirant Mikołaj Wasowski. Pojawienie się w tym samym czasie u
Emilii jej siostrzenicy oraz Pawła wywołuje całą lawinę komicznych wydarzeń,
które, jak na porządną komedię kryminalną przystało, bawią czytelnika, ale
również prowadzą go stopniowo do rozwiązania zagadki kim jest morderca. I
dlaczego zagiął parol na pisarzy, bo szybko okazuje się, że denat parał się tym
właśnie zajęciem…
Nie mam w zwyczaju zdradzać fabuły recenzowanych książek i
również tym razem nie opowiem Wam nic więcej na temat treści. Pozostawiam Wam
przyjemność poznania Emilii Gałązki oraz pozostałych bohaterów oraz ich
perypetii. Jednak mogę Wam powiedzieć dlaczego warto sięgnąć po „Niedaleko pada
trup od denata”, a zapewniam, że warto! Ta
książka bawi do łez/czkawki/zadławień/opluć klawiatury tudzież innych ważkich
przedmiotów znajdujących się w zasięgu plującego* ( niepotrzebne skreślić;) )
ze względu na świetne, miejscami na granicy absurdu, poczucie humoru Autorki.
Ci z Was, którzy mieli okazję zajrzeć kiedykolwiek na blog prowadzony przez
Iwonę Banach, Zastroniec, i czytać jej wpisy, będą mieli wyobrażenie o jakiego
typu poczucie humoru chodzi. Jest w nim niesamowity zmysł obserwacji zachowań
ludzkich oraz otaczającej nas rzeczywistości, przenikliwość, mądrość, gorzka
wiedza o ludzkiej, często nader żenującej, kondycji, ale też umiejętność
nabrania dystansu do tej rzeczywistości oraz wolość od jadu bezlitosnego
potępienia. Iwona Banach celnie wytyka ludzkie przywary oraz pewne zjawiska, w
tej konkretnej książce dostaje się, między innymi, środowisku
czytelniczo-pisarskiemu, małomiasteczkowej ciasnocie umysłu, męskim szowinistom
wszelkiej maści świetnie uosabianym przez Pawełka, nietolerancji dla
wszystkiego, co choć trochę odbiega od normy, ale też, wyolbrzymiając te
wszystkie cechy i zachowania do granic absurdu, rozbraja je za pomocą śmiechu
jak saper bombę. Wiele razy w swoich recenzjach przypominam o oczyszczającej roli
śmiechu w literaturze. Pamiętacie ściśle strzeżoną tajemnicę ze znakomitej
powieści „Imię róży” Umberto Eco? Tajemnicę, którą przypłacili życiem kolejni
mnisi? Jeśli nie, to radzę sięgnąć po książkę i przypomnieć sobie co jest takim
niebezpiecznym, a jednocześnie zbawiennym narzędziem;), wbrew obawom
średniowiecznych mnichów, bynajmniej nie szatańskim;)…
Chociaż komedie kryminalne uchodzą często ( niesłusznie! )
za gatunek lekki, łatwy i przyjemny, tak naprawdę to gatunek bardzo wymagający.
O wiele łatwiej jest czytelnika doprowadzić do łez niż rozbawić. Tymczasem
Iwona Banach posiadła rzadką sztukę bawienia czytelnika. Jednocześnie jednak
pod płaszczykiem śmiechu przemyca tematy ważkie, wymagające głębszej refleksji.
Podziwiam ten jej talent z książki na książkę i na każdą kolejną czekam z
większą niecierpliwością.
Jeszcze słówko na temat szaty graficznej książki –
Wydawnictwo Dragon spisało się na medal dobierając wyjątkowo trafną i
dopracowaną w każdym szczególe okładkę, brawo! Cieszę się bardzo, bo okładka
jest niesztampowa, zabawna, nowoczesna – jak styl i poczucie humoru Autorki!
Polecam Wam gorąco tę znakomitą komedię kryminalną! Relaks i duża dawka
oczyszczającego śmiechu gwarantowane!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz