Książki Doroty Gąsiorowskiej to zawsze pozycja obowiązkowa
na liście moich lektur ze względu na ich niepodrabialny klimat i piękną
polszczyznę. To takie moje prywatne literackie pastylki na wyciszenie – ujęta
pięknem opisywanego przez Autorkę świata zazwyczaj bez trudu zapominam o
otaczającej mnie rzeczywistości, choćby nawet chwilowo nieprzyjaznej. Ale jej
najnowsza powieść, „Niedokończona baśń”, ma dla mnie szczególne znaczenie, bo
odwołuje się do wszystkiego, co kocham najbardziej – do świata baśni, procesu
pisarskiego, książek oraz do piękna francuskiej prowincji Akwitanii i jej miast
i miasteczek. A gdybym miała jeszcze choć cień wątpliwości co do specjalnego
przeznaczenia tej książki właśnie dla mnie, rozwiałaby je dedykacja na początku
książki: „Wszystkim dorosłym, którzy mają odwagę patrzeć na świat oczyma
dziecka”. Przecież to o mnie;)!
Główną bohaterką „Niedokończonej baśni” jest Julia samotnie
wychowująca kilkuletnią córeczkę, Basię. Młoda kobieta, która nosi w sobie, niczym
zatruty cierń, żałobę po śmierci ukochanego mężczyzny, Miłosza, ojca Basi.
Julia jest z wykształcenia romanistką ( jeszcze jeden punkt styczny ze mną;) ),
pracuje jako tłumaczka i właśnie trafia się jej niepowtarzalna okazja objęcia
posady asystentki i tłumaczki u swojej ulubionej pisarki, Suzanne Benoit. Takie
okazje trafiają się zwykle tylko raz w życiu i młoda kobieta, świadoma tego,
robi wszystko, żeby jej nie przegapić ani nie zmarnować. W dniu
rozpoczęcia nowej pracy poznaje siostrzeńca pisarki, Macieja, który ujmuje ją
od pierwszego spotkania swoim niewymuszonym sposobem bycia i bezpośredniością.
Mogłoby się wydawać, że po burzach w życiu Julii nastał czas na pomyślność i
spokój, ale czy aby na pewno? Nawet praca jak z marzeń nie gwarantuje
rozwiązania wszystkich problemów, a tych Julia ma sporo. Chociaż przeprowadziła
się właśnie z Krakowa do Poznania, i tutaj dosięgają ją macki toksycznej
rodziny, która zamiast być wsparciem, częściej jest jej kulą u nogi.
Jednocześnie kobieta zaprzyjaźnia się z sąsiadką, mamą najlepszego kolegi Basi
z przedszkola, Mają, Powolutku oswaja nową rzeczywistość. Praca z Suzanne,
wbrew oczekiwaniom, poza satysfakcją niesie ze sobą również sporo wyzwań.
Pisarka skrywa tajemnice, które czynią ją często trudną i niedostępną. Dlatego
Julia z niemałym lękiem reaguje na propozycję towarzyszenia swojej idolce w
podróży sentymentalnej w jej rodzinne strony, do pięknej Akwitanii. Czy dowie
się jaki ciężar nosi w sercu Suzanne? Co zdarzy się w pełnej tajemnic i
pięknych legend Akwitanii?
Dałam się porwać opowieści Doroty Gąsiorowskiej od
pierwszych stron. Dzieje się tak za każdym razem, a przyczyna jest bardzo
prosta – Autorka nie zatraciła daru patrzenia na świat z zachwytem dziecka i
umie to swoje spojrzenie przelać na papier, dzięki czemu również czytelnik,
choćby najbardziej zmęczony i przybity problemami, daje się zachwycić.
Oczywiście, i w tej powieści nie brakuje interesujących, ważnych wątków. Jednym
z nich jest akceptacja przez rówieśników chorego dziecka, czyli najlepszego
przyjaciela Basi – Emila. Innym małomiasteczkowa hipokryzja i dulszczyzna,
których paskudnym uosobieniem jest Bogna, matka Julii. Pojawia się również
kwestia wolności w związku i poczucia spełnienia oraz dobrze maskowanego
mobbingu psychicznego i ekonomicznego. Ale głównym wątkiem całej historii,
główną osią powieści są losy Suzanne, jej przeszłość i jej tajemnice. Julii
będzie dane zajrzeć w ściśle strzeżoną przeszłość pisarki podczas wspólnej
podróży. To wtedy również ona i jej córeczka poznają pewną niedokończoną
opowieść, od której książka Doroty Gąsiorowskiej wzięła swój tytuł.
Tak, jak wcześniej pisałam – dla mnie głównym atutem książek
tej Autorki jest jej poetycko – malarsko – baśniowy styl mocno oparty na
pięknej, starannej polszczyźnie. W „Niedokończonej baśni” jego piękno widać
szczególnie wyraźnie w ujmujących opisach malowniczych zakątków Akwitanii. Dorota
Gąsiorowska potrafi tak opisywać miejsca, w których toczy się akcja jej
powieści, że chciałoby się tam wybrać i osobiście zobaczyć ich piękno. Inną cechą
stylu Autorki jest jego subtelność. Myślę, że wydawcom powinno dać do myślenia,
że w dobie książek ocierających się często fabułą i opisami wręcz o
pornografię, ociekających wulgaryzmami, furorę robi pisarka, która ujmuje
delikatnością, precyzją słowa i baśniowością opowieści. Autentycznie wypoczywam
przy lekturze jej książek. I cieszę się bardzo, że są tacy autorzy jak Dorota
Gąsiorowska, którzy umieją w swoich czytelnikach obudzić entuzjazm, ciekawość
świata i niewinność dziecka. Kocham baśnie. Również te niedokończone;)…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz