poniedziałek, 21 października 2019

"Niedokończona baśń", czyli opowieść dla tych, którzy zachowali w sobie świeżość spojrzenia dziecka :)



Książki Doroty Gąsiorowskiej to zawsze pozycja obowiązkowa na liście moich lektur ze względu na ich niepodrabialny klimat i piękną polszczyznę. To takie moje prywatne literackie pastylki na wyciszenie – ujęta pięknem opisywanego przez Autorkę świata zazwyczaj bez trudu zapominam o otaczającej mnie rzeczywistości, choćby nawet chwilowo nieprzyjaznej. Ale jej najnowsza powieść, „Niedokończona baśń”, ma dla mnie szczególne znaczenie, bo odwołuje się do wszystkiego, co kocham najbardziej – do świata baśni, procesu pisarskiego, książek oraz do piękna francuskiej prowincji Akwitanii i jej miast i miasteczek. A gdybym miała jeszcze choć cień wątpliwości co do specjalnego przeznaczenia tej książki właśnie dla mnie, rozwiałaby je dedykacja na początku książki: „Wszystkim dorosłym, którzy mają odwagę patrzeć na świat oczyma dziecka”. Przecież to o mnie;)!

Główną bohaterką „Niedokończonej baśni” jest Julia samotnie wychowująca kilkuletnią córeczkę, Basię. Młoda kobieta, która nosi w sobie, niczym zatruty cierń, żałobę po śmierci ukochanego mężczyzny, Miłosza, ojca Basi. Julia jest z wykształcenia romanistką ( jeszcze jeden punkt styczny ze mną;) ), pracuje jako tłumaczka i właśnie trafia się jej niepowtarzalna okazja objęcia posady asystentki i tłumaczki u swojej ulubionej pisarki, Suzanne Benoit. Takie okazje trafiają się zwykle tylko raz w życiu i młoda kobieta, świadoma tego, robi wszystko, żeby jej nie przegapić ani nie zmarnować. W dniu rozpoczęcia nowej pracy poznaje siostrzeńca pisarki, Macieja, który ujmuje ją od pierwszego spotkania swoim niewymuszonym sposobem bycia i bezpośredniością. Mogłoby się wydawać, że po burzach w życiu Julii nastał czas na pomyślność i spokój, ale czy aby na pewno? Nawet praca jak z marzeń nie gwarantuje rozwiązania wszystkich problemów, a tych Julia ma sporo. Chociaż przeprowadziła się właśnie z Krakowa do Poznania, i tutaj dosięgają ją macki toksycznej rodziny, która zamiast być wsparciem, częściej jest jej kulą u nogi. Jednocześnie kobieta zaprzyjaźnia się z sąsiadką, mamą najlepszego kolegi Basi z przedszkola, Mają, Powolutku oswaja nową rzeczywistość. Praca z Suzanne, wbrew oczekiwaniom, poza satysfakcją niesie ze sobą również sporo wyzwań. Pisarka skrywa tajemnice, które czynią ją często trudną i niedostępną. Dlatego Julia z niemałym lękiem reaguje na propozycję towarzyszenia swojej idolce w podróży sentymentalnej w jej rodzinne strony, do pięknej Akwitanii. Czy dowie się jaki ciężar nosi w sercu Suzanne? Co zdarzy się w pełnej tajemnic i pięknych legend Akwitanii?

Dałam się porwać opowieści Doroty Gąsiorowskiej od pierwszych stron. Dzieje się tak za każdym razem, a przyczyna jest bardzo prosta – Autorka nie zatraciła daru patrzenia na świat z zachwytem dziecka i umie to swoje spojrzenie przelać na papier, dzięki czemu również czytelnik, choćby najbardziej zmęczony i przybity problemami, daje się zachwycić. Oczywiście, i w tej powieści nie brakuje interesujących, ważnych wątków. Jednym z nich jest akceptacja przez rówieśników chorego dziecka, czyli najlepszego przyjaciela Basi – Emila. Innym małomiasteczkowa hipokryzja i dulszczyzna, których paskudnym uosobieniem jest Bogna, matka Julii. Pojawia się również kwestia wolności w związku i poczucia spełnienia oraz dobrze maskowanego mobbingu psychicznego i ekonomicznego. Ale głównym wątkiem całej historii, główną osią powieści są losy Suzanne, jej przeszłość i jej tajemnice. Julii będzie dane zajrzeć w ściśle strzeżoną przeszłość pisarki podczas wspólnej podróży. To wtedy również ona i jej córeczka poznają pewną niedokończoną opowieść, od której książka Doroty Gąsiorowskiej wzięła swój tytuł.

Tak, jak wcześniej pisałam – dla mnie głównym atutem książek tej Autorki jest jej poetycko – malarsko – baśniowy styl mocno oparty na pięknej, starannej polszczyźnie. W „Niedokończonej baśni” jego piękno widać szczególnie wyraźnie w ujmujących opisach malowniczych zakątków Akwitanii. Dorota Gąsiorowska potrafi tak opisywać miejsca, w których toczy się akcja jej powieści, że chciałoby się tam wybrać i osobiście zobaczyć ich piękno. Inną cechą stylu Autorki jest jego subtelność. Myślę, że wydawcom powinno dać do myślenia, że w dobie książek ocierających się często fabułą i opisami wręcz o pornografię, ociekających wulgaryzmami, furorę robi pisarka, która ujmuje delikatnością, precyzją słowa i baśniowością opowieści. Autentycznie wypoczywam przy lekturze jej książek. I cieszę się bardzo, że są tacy autorzy jak Dorota Gąsiorowska, którzy umieją w swoich czytelnikach obudzić entuzjazm, ciekawość świata i niewinność dziecka. Kocham baśnie. Również te niedokończone;)…      

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

„Babskie lato”, opowieść o tym, jak daleko trzeba odjechać, aby móc zajrzeć w głąb siebie i jakie dalekosiężne konsekwencje miewają marzenia realizowane po czterdziestce ;) … PATRONAT OGRODU KWITNĄYCH MYŚLI – RECENZJA PRZEDPREMIEROWA!

  Z polecenia na okładce:   Pełna pozytywnej energii i pysznie doprawiona śląską gwarą i humorem opowieść o tym, że marzenia nie mogą si...