niedziela, 26 lipca 2020

"Uśpione pragnienia", czyli o tym, do czego może doprowadzić wybuch wulkanu...


Wczoraj rano skończyłam czytać najnowszą powieść Agaty Kołakowskiej, "Uśpione pragnienia", i czuję się po tej lekturze przeorana emocjonalnie. Znakomita powieść z drugim dnem, bo tutaj nie liczy się tylko sama fabuła, ale również prawdy o ludzkiej kondycji, które Autorka przemyca między wierszami. Od kilku lat czekam na każdą nową powieść Agaty Kołakowskiej jak na wydarzenie, bo to jedna z tych pisarek, które nie boją się eksperymentować, poszukiwać, zbaczać z utartych ścieżek, nawet jeśli zapewniłyby im one grono wiernych czytelników. Za każdym razem dostajemy coś nowego, a to flirt międzygatunkowy, a to nawiązania, które trzeba sprytnie wyłuskać z treści, a to zabawę gatunkiem.

Tym razem Autorka proponuje nam przyjrzeć się temu, do czego mogą nas doprowadzić głęboko skrywane, uśpione pragnienia, gdy nagły splot okoliczności sprawi, że wypłyną na wierzch niczym lawa z budzącego się wulkanu. Zaczyna swoją opowieść od mocnego uderzenia – dwie kobiety, mocno skonfliktowane, w jednym samochodzie, nocą, zimą, na śliskiej drodze, ulegają wypadkowi po zderzeniu z jeleniem, który nagle wybiegł wprost przed samochód. Rozdziały podzielone są na „teraz” i „wtedy”. „Teraz” to dwie bohaterki uwięzione w strzaskanym samochodzie na praktycznie bezludnej drodze. „Wtedy” to opowieść o tym, jak doszło do ich spotkania i jak rozwijała się ich znajomość. Magda i Bianka poznały się dzięki audycji radiowej, w której ta pierwsza była współprowadzącą, a druga zaproszonym gościem. Od pierwszych chwil poczuły niezrozumiałą wzajemną fascynację, której źródła szybko zaczęły upatrywać w fakcie, że są astralnymi bliźniaczkami. Urodziły się w tym samym roku, tego samego dnia i o tej samej godzinie. Poza tym jednak ich sytuacja zawodowa i osobista jest diametralnie różna: Magda to szczęśliwa żona i matka dwójki dzieci, Franka i Zosi, udzielająca lekcji z angielskiego i dorabiająca sobie w radiu. Bianka to znana reportażystka, bezdzietna, żyjąca w szczęśliwym wolnym związku z Tomkiem.

Wydawać by się mogło, że taka konstrukcja posłuży do opowieści o pokrewieństwie dusz i przyjaźni, ale takie szablony to nie u Agaty Kołakowskiej. Autorka z niezwykłą wirtuozerią pokazuje jak spotkanie dwóch bohaterek prowadzi je do konfrontacji z własnymi pragnieniami. To, co początkowo wydaje się być sielankowym wręcz porozumieniem i uzupełnieniem szybko przemienia się w pułapkę i samonakręcającą się spiralę wzajemnych pretensji i niedopowiedzeń. Bianka z przyjemnością zajmuje się dziećmi Magdy, gdy ta potrzebuje pomocy. Magda dzięki znajomości z Bianką ma okazję wyrwać się z domu, poznać ludzi z kręgu literatury i sztuki, przypomnieć sobie czasy, gdy była kimś więcej niż tylko żoną i matką upchniętą w ciasne szablony wymagań rodziny i znajomych. Ale ta symbioza szybko okazuje się być trująca. A dzieje się tak, ponieważ bohaterki skrywają przed sobą nawzajem swoje prawdziwe pragnienia. Celuje w tym zwłaszcza Bianka, która w niektórych momentach wydawała mi się być postacią diaboliczną, rodem z thrillerów czy psychologicznych horrorów. Chociaż obie bohaterki mają sporo za uszami, okłamują się nawzajem i manipulują sobą, zdecydowanie Bianka jest w tym mistrzynią podczas gdy Magda jest co najwyżej początkującą uczennicą. Ale Agata Kołakowska bawi się czytelnikiem, ile razy wydaje się nam, że dobrze zaszufladkowaliśmy każdą z bohaterek, nagły zwrot akcji sprawia, że znowu nie wiemy, co o nich myśleć. Autorka nie pozwala czytelnikowi oprzeć się na, jakże kuszącej, klasyfikacji „winna / niewinna”. Przeciwnie, pokazując złożoność postaci oraz ich motywacji wytrąca nas z dobrostanu i poczucia wszechwiedzy.

Jednym z głównych bohaterów książki jest macierzyństwo, ale przedstawione w sposób daleki od tego, do czego jesteśmy przyzwyczajeni. I chwała za to Autorce! W kraju, w którym żyjemy przesiąknięci posuniętym czasem do absurdu kultem Matki Polki pokazywanie macierzyństwa jako czegoś odległego od sielanki rodem z reklam jogurtów zakrawa wręcz na bluźnierstwo. Jesteśmy przyzwyczajeni do skrajności: święte macierzyństwo albo patologia. Na jednym końcu mamy matki narażające się na śmierć, żeby terapią przeciw rakowi nie zabić dziecka, które noszą pod sercem, na drugim …matkę Madzi. Nie ma nic pośrodku, tak jakby macierzyństwo nie zawierało w sobie całej palety barw, od tych jasnych, aż do najciemniejszych. Tymczasem Agata Kołakowska pokazuje to, co może się zdarzyć pośrodku. Tam, gdzie czuła, szczerze kochająca swoje dzieci matka zostanie tak przygwożdżona oczekiwaniami innych, że zagubi gdzieś własną tożsamość. Rola matki wessie wszystkie jej inne życiowe role, rozrośnie się w niej niczym pasożyt, który na końcu zabija organizm, na którym żeruje. Nie myślcie jednak, że opowieść Agaty Kołakowskiej to jakiś feministyczny manifest depczący wszystko, co związane z tradycyjnie pojmowanym macierzyństwem. Przeciwnie, Autorka pokazuje wszystkie bolesne i nieodwracalne konsekwencje wyborów, jakie podejmują obie bohaterki. Nie ma tutaj mowy o łatwych rozwiązaniach. Tak jak w prawdziwym życiu, każda podjęta decyzja pociąga za sobą zarówno skutki pozytywne jak i negatywne. W życiu liczy się, żeby ich bilans był na plus. Ale żeby tak się stało, decyzje muszą być podejmowane w wolności od emocji. Tymczasem Magda i Bianka wikłają się w swoich emocjach jak kot, który rozplątał kłębek włóczki, po czym cały się w nim zaplątał.

„Uśpione pragnienia” to również traktat o tym, co może się z nami stać jeśli nie będziemy wierni sobie i nie będziemy umieć na czas rozpoznać i zdefiniować swoich emocji. Podczas gdy Magda dąży do ich poznania za wszelką cenę, nawet metodą prób i poważnych błędów, Bianka systematycznie tłamsi swoje najskrytsze emocje i okłamuje przede wszystkim samą siebie. A ponieważ nie da się budować na kłamstwie, ona również będzie musiała ponieść konsekwencje podjętych decyzji lub ich braku. Ale jeśli chcecie przekonać się co dokładnie przydarzyło się obu bohaterkom, sięgnijcie koniecznie po „Uśpione pragnienia”! Tą książką Agata Kołakowska po raz kolejny udowodniła, że jest jedną z najlepszych polskich autorek powieści obyczajowych i ma na pewno w zanadrzu jeszcze dużo niespodzianek dla swoich czytelników! Doskonała powieść, nie wahajcie się ani chwili, to jest lektura obowiązkowa spośród lipcowych nowości!!!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

„Babskie lato”, opowieść o tym, jak daleko trzeba odjechać, aby móc zajrzeć w głąb siebie i jakie dalekosiężne konsekwencje miewają marzenia realizowane po czterdziestce ;) … PATRONAT OGRODU KWITNĄYCH MYŚLI – RECENZJA PRZEDPREMIEROWA!

  Z polecenia na okładce:   Pełna pozytywnej energii i pysznie doprawiona śląską gwarą i humorem opowieść o tym, że marzenia nie mogą si...