czwartek, 5 listopada 2020

„Stara zbrodnia nie rdzewieje” – czyli elegancka kryminalna klasyka w sosie wytrawnego humoru ;)

 

Nawet nie wiecie z jaką przyjemnością zabieram się za pisanie tej recenzji ;) ! Najpierw ostrzyłam sobie czytelnicze ząbki na lekturę książki, o której zaraz Wam opowiem, a potem czułam nie mniejszą frajdę na myśl, że będę mogła napisać jej recenzję. Mowa o najnowszej komedii znakomitej tłumaczki i pisarki, Iwony Banach, zatytułowanej „Stara zbrodnia nie rdzewieje”. Powieść została wydana przez Wydawnictwo Dragon, które od razu, na wstępie, chcę bardzo pochwalić za nietuzinkową, piękną, przyciągającą wzrok okładkę! Po prostu cud, miód, orzeszki ;) ! Okładkę zaprojektował Maciej Pieda i powiem od razu – mam nadzieję na więcej takich kapitalnych okładek! Chciałam o tym wspomnieć, bo w recenzjach rzadko wspomina się o grafikach, a myślę, że trzeba doceniać wszystko to, co ciekawe, nieszablonowe, wymagające wysiłku i dobrane do treści książki. Brawo!

 

Już sam opis książki, który pojawił się w zapowiedziach przed premierą bardzo mnie zachęcił. Do niewielkiego hotelu w odludnej miejscowości przyjeżdża grupa laureatów konkursu literackiego. Pobyt w hotelu to część nagrody. A gwoździem programu ma być ogłoszenie zwycięzcy, który zgarnie smakowitą sumkę, a jego książka zostanie wydrukowana. Grono wybrańców to debiutanci, zatem dla każdego z nich ta nagroda to naprawdę łakomy kąsek. Każdy już oczyma wyobraźni widzi się jako przyszłego autora bestsellerów, rozchwytywanego przez tłumy czytelników. Pałacyk, w którym znajduje się hotel robi na przyszłych pisarzach tak duże wrażenie, że mimo wrodzonej elokwencji nie mogą zdecydować czy są bardziej zmieszani czy wstrząśnięci ;) . Nie wiedzą jeszcze, że zaniemówią na dobre dopiero wewnątrz, gdy dane im będzie zawrzeć znajomość z najznamienitszą mieszkanką hotelu, przepiękną papugą Pindą, o charakterze i temperamencie równie bogatym jak jej bajeczne upierzenie. Uwaga, powiedziałam bogatym, nie bajecznym ;) . Papuga zna tylko jedno słowo, w dodatku, niestety, wulgarne, za to intonacją potrafi je nasycić emocjonalnie na tysiąc sposobów. Co tu dużo mówić, pokochałam Pindę od pierwszego zdania i zapewniam Was, że nie da się przejść obok niej obojętnie!

 

Gdy laureaci lokują się już w hotelu i zaczynają nawiązywać znajomości, a raczej nawzajem się obwąchiwać szacując swoje szanse na ewentualną wygraną, ginie jeden z jurorów. Początkowa sielanka zamienia się w kryminał, a do akcji zmuszony jest wkroczyć miejscowy policjant, Andrzej Balicki, miłośnik świętego spokoju oraz dobrych kryminałów i thrillerów, dokładnie w takiej kolejności. Czyżby słodkie grono przyszłych pisarzy kryło jakieś brzydkie tajemnice? Bądź co bądź, denat nie zabił się sam ;) , a przynajmniej nic na to nie wskazuje. Zaczyna się szalone śledztwo, które co rusz wykolejają z toru poczynania kolejnych bohaterów, a prym wśród nich wiedzie nieposkromiona matka policjanta, starsza pani z wrodzonym talentem do tyranii oraz samozwańcza trenerka personalna papugi. Co z tego wyniknie? Wielki, cudowny, bawiący czytelnika do łez galimatias!

 

Wiecie z moich recenzji poprzednich książek Iwony Banach, że bardzo lubię jej inteligentne, momentami absurdalne, wyśmienite poczucie humoru, które pokazuje w krzywym zwierciadle ludzkie przywary i słabostki. Ta Autorka ma niezwykły zmysł obserwacji, który kochają czytelnicy jej bloga, Zastroniec, na którym komentuje przeróżne współczesne zjawiska. W swojej najnowszej komedii kryminalnej bierze na tapetę środowisko pisarzy, wydawców i blogerów i zderza je z zupełnie odmienną mentalnością mieszkańców Głuszyna, czyli podmiejskiej wioski, na końcu której znajduje się hotel. Tutaj nadal matki wtrącają się w sprawy prywatne swoich dorosłych, a nawet starzejących się dzieci, czego najlepszym ( lub najgorszym, zależy od interpretacji ) przykładem jest matka aspiranta Balickiego. Kolejną przeuroczą przedstawicielką mieszkańców Głuszyna jest niejaka Mieczysława Racuch, która przez całe swoje życie przemyka gdzieś w tak zwanej szarej strefie, zarówno zawodowej jak i osobistej, bo ani mężem, ani synem pochwalić się za bardzo nie może. Za to już wrodzonym sprytem jak najbardziej, o czym dość …swędząco przekonuje się starsza aspirant Lidia Czubajko, przysłana, aby koordynować śledztwo. Ambicje nieszczęsnej policjantki oraz jej rozdmuchane ego doznają niemałego uszczerbku w zderzeniu z wiejską mentalnością oraz charakterną papugą ;) .

 

No właśnie, papuga Pinda! Nie umiem już sobie nawet wyobrazić tej książki bez niej i powiem szczerze, że mam apetyt i nadzieje na następne tomy, bo przywiązałam się do tego nieznośnego ptaszyska ;) ! Zapewne to przywiązanie bierze się również z faktu, że czytając pozostawałam poza zasięgiem jej celnego dzioba, niemniej jednak jestem Pindą dokumentnie zauroczona i Wy też będziecie! „Stara zbrodnia nie rdzewieje” to dla mnie udane i bardzo smakowite połączenie klasycznego kryminału oraz komedii miejscami skręcającej nawet w stronę kabaretu, ale takiego w najlepszym wydaniu. Nie da się oddać humoru tej powieści, to trzeba po prostu przeczytać! Zaśmiewałam się do łez, ponieważ Autorka ma naprawdę niezwykły talent w oddawaniu absurdalności różnych codziennych, z pozoru zwykłych sytuacji. I podobała mi się również bardzo duża przejrzystość fabuły w tej komedii, to naprawdę bardzo eleganckie i udane połączenie kryminału a la Agatha Christie z dużą dawką inteligentnego humoru. Poprawa nastroju po lekturze gwarantowana, dlatego z całego serca polecam Wam lekturę tej książki! Iwona Banach w najlepszej formie!

 

Za egzemplarz recenzencki dziękuję serdecznie Wydawnictwu Dragon.



1 komentarz:

  1. Ależ ta papuga ma imię... Na pewno powieść poprawia nastrój. Oczywiście jest w planach, bo historia Pindy nęci bardzo. Lubię powieści tej autorki.

    OdpowiedzUsuń

„How do you trup?”, czyli smakowita komedia kryminalna z drugim dnem! RECENZJA PATRONACKA!

Komedie kryminalne Iwony Banach niezmiennie mnie bawią i poprawiają mi humor, dlatego z przyjemnością przyjęłam propozycję patronowania najn...