niedziela, 21 lutego 2021

„Zaczarowane”, czyli o złym wilku przebranym za księcia z bajki i złym uroku rzuconym na księżniczki

 

Kiedy przeczytałam pierwszą zapowiedź najnowszej powieści Nataszy Sochy, „Zaczarowane”, poczułam się trochę tak, jakby mnie kopnął prąd. A wszystko to za sprawą tematu, który zainspirował Autorkę do napisania tej książki, czyli historii kobiet oszukanych przez oszusta matrymonialnego. Skąd ta moja reakcja? Z radości, że ten temat wzięła na warsztat akurat Natasza Socha, bo to temat trudny, ale ważny i, niestety, niezmiennie aktualny. Wystarczy śledzić kroniki kryminalne, żeby się przekonać, że nieustannie, pod każdą szerokością i długością geograficzną, kobiety padają ofiarami oszustw utkanych przez bezwzględnych mężczyzn z ich pragnień i deficytów. Od dawna fascynuje mnie ten temat, przede wszystkim z powodu bardzo zróżnicowanego profilu ofiar takich oszustów. Nierzadko są nimi kobiety atrakcyjne, zaradne, inteligentne, świetnie ustawione finansowo, wykonujące prestiżowe zawody, prowadzące z sukcesem własne firmy. Jak to możliwe, że łapią się na ociekające lukrem obietnice jak muchy na lep?

 

Bohaterkami swojej powieści Autorka uczyniła cztery kobiety: czterdziestodwuletnią Martynę – pracownicę sklepu z biżuterią, pięćdziesięcioczteroletnią Karolinę – asystentkę prezesa, czterdziestosiedmioletnią Annę – właścicielkę własnej firmy i trzydziestodwuletnią Jadwigę - bibliotekarkę. Trzy z nich są w mniej lub bardziej udanych związkach, jedna samotna. Na pierwszy rzut oka różni je wszystko: charakter, temperament, dorobek życiowy, status społeczny i finansowy. A jednak to właśnie te cztery kobiety wpadają w sieć tego samego oszusta – Doriana, który z uwodzenia i oszukiwania kobiet uczynił sobie zawód, sposób na dostanie, opływające w luksusy życie.

 

Już od pierwszych stron Natasza Socha nokautuje czytelnika przeplatając kolejne epizody opisujące fazy związku Doriana z każdą z czterech kobiet fragmentami jego pamiętnika. Ociekającego cynizmem, pokazującego jego wyrachowanie i brak śladowych choćby ilości skrupułów czy wyrzutów sumienia. Dla podsycenia Waszej ciekawości, mała próbka: Do każdej należy mówić „wróbelku”, wtedy uniknę wpadek. Te wszystkie imiona tylko mi się mylą. Nie ma sensu używać zdrobnień, prędzej czy później coś przekręcę. Kobiety lubią być wróbelkami. Nawet te silne, a kto wie, czy te właśnie nie najbardziej. Nawet wyjątkowo zaradna i mocno stąpająca po ziemi kobieta chce poczuć się przez moment słaba. Chce, żeby ktoś się nią zaopiekował.

 

Drogi czterech bohaterek „Zaczarowanych” krzyżują się ze ścieżkami Doriana na portalu randkowym, na który każda z nich zagląda z innego powodu. Pod wpływem impulsu, chęci zaspokojenia ciekawości, chwilowego znudzenia rutyną, nagłego porywu wiary w cuda. Żadnej nawet przez myśl nie przechodzi, że właśnie w tym momencie potrącają pierwszą kostkę domina, która pociągnie za sobą setki innych, zmieniając raz na zawsze mapę ich życia. Nie będę Wam streszczać perypetii każdej z bohaterek. Odkrywanie treści książki pozostawię Wam. Podzielę się z Wami tylko kilkoma wrażeniami.

 

Tak jak wcześniej wspomniałam – bardzo się cieszę, że po ten temat sięgnęła właśnie Natasza Socha. Łatwo byłoby go zepsuć, co byłoby niepowetowaną stratą. Tymczasem ta Autorka, z charakterystyczną dla niej empatią, inteligencją i poczuciem humoru pokazuje mechanizmy oszustwa matrymonialnego, obnaża je, zachowując przy tym współczucie i zrozumienie wobec ofiar i czujność wobec sprawcy. Tak, celowo używam słowa czujność. Oszust matrymonialny jest jak jadowity pająk – lepiej nie spuszczać go z oczu. Schowany gdzieś, przyczajony, może zabić.

 

Gdy kończyłam lekturę „Zaczarowanych” przypomniały mi się słowa Katarzyny Bondy, w których odnosiła się do swojej najnowszej powieści, której bohaterem również jest oszust, wielkiego kalibru. Porównała w tej wypowiedzi to, co zrobił, do zbrodni, choć w swojej imponującej karierze nikogo nie zabił. On „tylko” oszukiwał. Ale po jego oszustwach pozostały w ludziach ruiny i zgliszcza. Dorian z „Zaczarowanych” to ten sam typ. Natasza Socha obnaża bezwzględność i skuteczność działania takich ludzi. Ludzi żerujących na cudzych deficytach. Ot, choćby taka Martyna, zaniedbywana przez męża, z którym żyją niby jeszcze razem, ale w rzeczywistości osobno, bo on pracuje w Niemczech i wciąż się mijają. (…)Martyna była kobietą wypłukaną z komplementów. Była tak bardzo osłabiona ich brakiem, że połykała każde spojrzenie zatrzymywane na niej dłużej niż kilka sekund i karmiła się nim przez resztę dnia. Wystarczy trochę uwagi, kilka przemyślanych komplementów, kolacja jak z romantycznych filmów, czuły seks i ofiara połyka przynętę. Dorian to wytrawny gracz i dobry psycholog, więc przynęty dopasowuje starannie do charakterów i temperamentów swoich ofiar. Każda na początku czuje się jak w pięknej baśni, w której księżniczka wreszcie trafiła na księcia z bajki.

 

Uwaga, ta bajka nie ma happy endu! Pod maską pięknego księcia kryje się bardzo zły wilk. Skrzywdzi Cię, obrabuje ze wszystkiego, a na końcu wyrwie Ci serce, podziurawi duszę. Zabierze Ci wiarę w siebie, w drugiego człowieka, w miłość i bezinteresowność. Porzuci jak zepsutą lalkę. Obedrze z resztek godności strasząc upublicznieniem Twojej intymności i bezbronności. Czy nie ma zatem ratunku?

 

Natasza Socha w swojej powieści pokazuje jakim niebezpieczeństwem jest mylenie bajek z życiem. Gdyby w każdej z bohaterek nie tkwiła samotna księżniczka, nie dałyby się nabrać. Ty na pewno nie dałabyś się nabrać, prawda?... Na pewno? A jak zareagowałaś na komplement nieznajomego o tym, że masz urzekający kolor oczu? Czy aby nie wpatrywałaś się potem o wiele za długo w lustro?... Strzeż się, bo każdy z nas ma ukryte deficyty.

 

Autorka pokazuje jednak również siłę kobiecej przyjaźni i solidarności oraz kobiecą odwagę i determinację. W bajkach księżniczki czekają na księcia. W życiu zraniona księżniczka zwołuje inne pokrzywdzone księżniczki, ubiera zbroję, bierze kuszę czy inne ustrojstwo i idzie zapolować na złego wilka. A blizny po ranach odniesionych w walce uczy się nosić z godnością, jako dowody odwagi. Bo bez względu na etymologię słowa męstwo, nie ma ono płci.

 

„Zaczarowane” to książka, która odczaruje Wasze myślenie o ofiarach oszustów matrymonialnych, sprawi, że przestaniecie je nawet nieświadomie stygmatyzować, a jednocześnie nauczy pokory i ostrożności. Bo zły wilk bywa szatańsko podstępny, o czym świadczy zaskakujące zakończenie książki, ale o tym musicie przekonać się sami! Z całego serca polecam Wam lekturę „Zaczarowanych”! Uwaga, to lektura obowiązkowa również dla wszystkich mężów, ojców i kochanków. Podrzućcie im ją na stolik koło łóżka ;) !



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

„Herbaciane róże” - Wzruszająca opowieść o tym, że choć prawda wyzwala zrywając bez znieczulenia opatrunki pozorów i kłamstw to przecież nawet stare, jątrzące się latami, zaniedbane rany da się uleczyć balsamem przebaczenia i miłości.

  Miłość to nie jest przygoda. Ma smak całego człowieka. Ma jego ciężar gatunkowy. I ciężar całego losu. Nie może być chwilą. Wieczność czło...