poniedziałek, 1 marca 2021

„Mogło być gorzej”, czyli „Żuraw i czapla” w posypce z kolorowego pieprzu i zmielonej ostrej papryki ;)

 


Lubię powieści nieoczywiste. Takie, które mnie potrafią zaskoczyć, wziąć pod włos, nawet zirytować podczas lektury. Ale jednocześnie zaintrygować, rozbawić, pobudzić moje szare komórki. Kiedy rok temu, podczas naszego ostatniego przedpandemicznego spotkania na żywo, Teresa Monika Rudzka zdradziła mi, że tym razem napisała, uwaga, ROMANS, nie uwierzyłam ;) ! To trochę tak, jakby zaprzysięgły mięsożerca obiecywał, że odtąd będzie żywił się wyłącznie liśćmi sałaty. Dlatego czekałam bardzo niecierpliwie na „Mogło być gorzej”, czyli ową obiecaną powieść miłosną. Ukazała się ona niedawno w Wydawnictwie WasPos, a ja spieszę do Was z obiecaną recenzją.

 

Pamiętacie wiersze Brzechwy? Pewnie moje pytanie wyda się Wam cokolwiek dziwne i nie związane z tematem, ale zapewniam Was, że to wyłącznie pozory. Muszę Wam zdradzić, że gdy zagłębiłam się już w lekturę „Mogło być gorzej” nie mogłam za nic odgonić wracających do mnie fragmentów tego wierszyka. Pamiętacie jak to leciało ;) ?:

 

Przykro było żurawiowi,
Że samotnie ryby łowi.

Patrzy - czapla na wysepce
Wdzięcznie z błota wodę chłepce.

Rzecze do niej zachwycony:
"Piękna czaplo, szukam żony,

Będę kochał ciebie, wierz mi,
Więc czym prędzej się pobierzmy."

Czapla piórka swe poprawia:
"Nie chcę męża mieć żurawia!"

Poszedł żuraw obrażony.
"Trudno. Będę żył bez żony.

 

Dalsze zwrotki opowiadają losy niedoszłej pary, w której gdy jedno się namyśli i chce związku, drugie zmienia zdanie, i tak w kółko:

 

Tak już chodzą lata długie,
Jedno chce - to nie chce drugie,

Chodzą wciąż tą samą drogą,
Ale pobrać się nie mogą.

 

Nic na to nie poradzę, ale skojarzył mi się ten wiersz z perypetiami bohaterów „Mogło być gorzej”, Miry i Fabiana. Pary, która od pierwszego spotkania budzi skojarzenia mało romantyczne. Oboje po przejściach, oboje w żałobie. I to pośrednio ta żałoba doprowadza do ich pierwszego spotkania. Mira obiecuje swojej wyjątkowo asertywnej koleżance Xeni zastąpić ją w mało atrakcyjnej czynności uprzątnięcia rzeczy jej tragicznie zmarłej znajomej. I przy tej, przyznajcie, mało pociągającej czynności, spotyka pogrążonego w żałobie wdowca, Fabiana. Tylko u Teresy Moniki Rudzkiej nic nie jest przewidywalne i zgodne ze schematami. Zatem zrozpaczony wdowiec, zamiast seksownego zarostu, świadczącego o głębokiej żałobie, i markowego ubrania, jak na romans przystało, nosi zmięte, śmierdzące dresy, a Mirę bierze za ukraińską pomoc domową, próbującą go okraść, i chce wezwać policję. Mira zresztą też marnie nadaje się na bohaterkę romantycznego filmu, bo właśnie zwymiotowała jej na buty karykatura psa, niejaki Lolo, należący wcześniej do zmarłej. Przyznajcie sami, gdzie tu miejsce na romantyczne poruszenia ;) ? Niejako do kompletu Autorka wprowadza na scenę jeszcze jedną parę, o pokolenie młodszą, czyli Marlona i Justynę. Ona to córka Fabiana, niezrównoważona anorektyczka, on z kolei jest synem Miry, ale w rzeczywistości po pewnej rodzinnej tragedii ich role się pomieszały i syn zachowuje się bardziej jak ojciec. Justyna zagina parol na Marlona, bo niebrzydki to facet, i zaczyna się literacki koncert tego niedobranego kwartetu. Koncert, w którym względnie udane kawałki przeplatane jest rzępoleniem i fałszowaniem, aż uszy bolą ;) .

 

Teresa Monika Rudzka po raz kolejny udowadnia, że jest bystrym i bezlitosnym obserwatorem rzeczywistości, a związki damsko-męskie rozbiera na czynniki pierwsze z wprawą godną zegarmistrza badającego najbardziej skomplikowane mechanizmy. Jej bohaterowie nie mają nic z retuszowanych, słodkopierdzących par rodem z reklam czy romantycznych filmów. Przeciwnie, są zlepkiem wad, lęków, ułomności, porażają momentami małostkowością, zawziętością, ograniczonymi horyzontami. Ich perypetie również nijak się mają do komedii romantycznych. Chyba, że za przejaw romantyzmu należy uznać zaproponowanie przez ukochanego kupna pierścionka zaręczynowego, ponieważ ma zniżkę w Aparcie tylko do końca roku ;) . Nie lepiej mają się sprawy między młodszą parą. Autorka nie boi się poruszać nawet kontrowersyjnych tematów jak tak modny sponsoring, czyli stara, dobra prostytucja pod nową, ładniejszą nazwą. Bohaterowie powieści są …prawdziwi. Do bólu prawdziwi, niezaradni, popełniający błędy przyprawiające o ból zębów. Jednocześnie jednak są wrażliwi, podatni na ból i zranienia, delikatni jak krucha porcelana. I balansują bez przerwy między ową swoją kruchością i duchowością, a praktycyzmem, lękami i przyzwyczajeniami. Nie mogą żyć razem, ale jeszcze gorzej dają sobie radę osobno.

 

Ta opowieść, choć zabawna, momentami pieprzna i pikantna, trzyma się bardzo blisko życia. Pokazuje co prawda w krzywym zwierciadle współczesne związki, ale jednocześnie Autorka momentami puszcza oko do czytelnika i traktuje swoich bohaterów jak niesforne, a jednak kochane dzieci. Kochane, bo innych nie ma ;) . Wybaczcie ten żartobliwie – ironiczny styl mojej recenzji, ale taka właśnie jest ta powieść. Wystarczy jednak zdrapać wierzchnią warstewkę ironii, humoru, sarkazmu, aby zobaczyć głębszą warstwę opowieści. O żałobie, smutku, samotności, które czynią nas bezbronnymi i podatnymi na popełnianie błędów. Bo, wbrew pozorom, „Mogło być gorzej” nie jest tylko zabawną diagnozą współczesności i relacji miłosnych. To mięsisty kawał życia, przyprawionego na ostro i podlanego sosem na wytrawnym winie. Warto spróbować tej oryginalnej potrawy – na pewno Was zaskoczy!

 

Za egzemplarz książki dziękuję Autorce oraz Wydawnictwu WasPos.




1 komentarz:

„How do you trup?”, czyli smakowita komedia kryminalna z drugim dnem! RECENZJA PATRONACKA!

Komedie kryminalne Iwony Banach niezmiennie mnie bawią i poprawiają mi humor, dlatego z przyjemnością przyjęłam propozycję patronowania najn...