Kiedy dostałam propozycję
przedpremierowego przeczytania najnowszej powieści wydanej przez Wydawnictwo
eSPe w bardzo dobrej i wartościowej serii „Opowieści z wiary”, nie umiałam się
oprzeć pokusie. Zaintrygował mnie ten debiut, bo „Obecność. Odczytując znaki”
Anny Halasz, czyli książka, o której mowa, to debiut. Jednak Autorka może się
poszczycić literackim doświadczeniem. I to widać od pierwszych stron tej
opowieści, snutej starannym, dojrzałym, kipiącym od plastycznych opisów i
oryginalnych metafor językiem.
Opis książki przygotowany przez
Wydawcę jest bardzo tajemniczy i zostawia potencjalnego czytelnika z ogromnym
niedosytem i apetytem na lekturę, która wyjaśni tajemnicę. Brzmi on tak:
Tomasz niedawno
wrócił z emigracji, mając nadzieję, że w Polsce uda mu się nie tylko zbudować
nowe życie, lecz także uwolnić się od trudnych wspomnień z przeszłości. W
chwili, gdy los znowu z niego zakpił, dostaje dwie wyjątkowe propozycje. Czy
któraś z nich naprawdę zmieni jego życie? Co odnajdzie w opowiadaniach
nieznanej autorki, które ma zilustrować? Dokąd zaprowadzi go praca nad kopią
krakowskiego obrazu Matki Bożej od Wykupu Niewolników?
To nie jest typowy opis z okładki. Nie podpowiada o jaki typ
powieści chodzi. Budzi pytania. Główny bohater o ewangelicznym imieniu, które w
kulturze o korzeniach chrześcijańskich łączy się nieodmiennie z przymiotnikiem
„niewierny” ma czterdzieści kilka lat, pozornie dość ustabilizowaną sytuację
oraz niezły dorobek zawodowy. Pozornie, bo od środka toczy go jakiś robak.
Ojcowie pustyni powiedzieliby pewnie, że to demon południa, acedia, i ich
diagnoza w tym przypadku wydaje się nadzwyczaj trafna i słuszna. Demon acedii, nazywany także demonem południa, jest najuciążliwszy
spośród wszystkich demonów – tak pisał w IV wieku Ewagriusz z Pontu. Niektórzy utożsamiają acedię
z kryzysami w życiu zakonnym lub tak zwanym „kryzysem połowy życia”. Inni,
którym daleko do Ojców Pustyni i wszelakich przejawów duchowości, będą mówić o
wypaleniu zawodowym czy rozgoryczeniu. Tomasz, bohater „Obecności”, wpisuje się
w każdą z tych definicji, sam bowiem mówi o sobie tak:
Myślałem, że świat mnie nasyci, nawet przez
jakiś czas sądziłem, że znalazłem swoje miejsce, ale to było złudne. Ciągle coś
mi nie wychodzi. Miałem dobrą passę, to prawda, ale zanim zrobiłem coś
naprawdę wielkiego, wszystko się zmieniło.
Niech Was jednak nie zmyli ten wstęp i nie
wprawi w przekonanie, że debiut Anny Halasz to ciężkostrawna opowieść o
niedojrzałym i rozgoryczonym bohaterze w średnim wieku, który miota się w
poczuciu klęski. Tajemnica tej powieści tkwi w tytule. Cała historia składa się
z wielu obrazów, epizodów, które wydają się początkowo być niepowiązane, ale im
głębiej zanurzamy się w opowieść, tym jaśniej widzimy cały obraz. Bardzo ważną
częścią tej niezwykłej, momentami tchnącej metafizyką książki są opowiadania
tajemniczej Gabrieli Nowak, w których Tomasz z fascynacją, ale i z przerażeniem
odkrywa kolejne kawałki układanki własnego życia.
Anna Halasz popycha ku sobie
bohaterów jak figurki na szachownicy, a czytelnik początkowo nie ma pojęcia
jakie nitki losów, dobrych czy złych, splotły ich ze sobą. Mamy więc
rozstawione różne postacie – Tomasza, Ninę, jego kobietę, bo tak najłatwiej ją
określić wobec braku określenia ich związku przez samego Tomasza. Jego
rodziców, zaprzyjaźnionego proboszcza, a także zakonnika, który obraca się w
towarzystwie pozostałych jako czwarty do brydża. Jest tajemnicza autorka zbioru
opowiadań, które wstrząsają Tomaszem, jej mąż i córka. Są postacie z
przeszłości, w tym Weronika, ta najbardziej znacząca. Kto jednak zderza pionki na szachownicy? Ślepy los czy Wielki Reżyser? Tomasz,
godzien przymiotnika nadanemu jego ewangelicznemu poprzednikowi, wierzy raczej
w to pierwsze:
Człowiek wybiera, a potem musi zgodzić
się na wszystkie dodatki zapisane drobnym druczkiem i okazuje się, że
wybrana opcja jest zupełnie inna niż zakładał.
Co się stanie, gdy zostanie
poproszony przez zaprzyjaźnionego z rodzicami proboszcza o namalowanie obrazu
Matki Bożej od Wykupu Niewolników?
Ta opowieść nie ma nic wspólnego z upiornym
dydaktyzmem czy próbami przeforsowania swojego punktu widzenia. Przeciwnie,
jest jak dotyk topniejącego śniegu na policzkach, jak zapach ziemi po deszczu,
jak mglisty tiul otulający świat o zmierzchu. To opowieść o Obecności, która
przychodzi w lekkim powiewie, jak do Eliasza. Nie w grzmotach i w błyskawicach,
ani nie w trzęsieniach ziemi. O tej Obecności, która nie musi demonstrować
swojej przewagi przesadną ingerencją. No właśnie, nic nie musi. Jak mówi jeden z bohaterów:
W planie Bożym burza może być do czegoś
potrzebna. Bóg to ani dobra wróżka, ani kelner. Czasem daje, czasem nie. Już On
wie najlepiej.
Każdy kolejny skrawek powieści Anny Halasz to
piękno i tajemnica, ściśle ze sobą splecione, nierozłączne. Urzeka pokazane w
„Obecności” piękno świata. Świata, który też nosi w sobie jej ślad. Tylko czy
umiemy czytać jej znaki? Czy nie jesteśmy aby jak ślepcy? Albo jak głupcy,
którzy z nosem przy obrazie, wpatrzeni w jego maleńki fragment, nie są w stanie
ogarnąć wzrokiem całości i dostrzec, że mają do czynienia z arcydziełem?
„Obecność” to niesamowita powieść. Taka do
kontemplowania. Do rozpuszczania jej w sobie po kawałku, tak jak niespiesznie
rozpuszcza się w ustach kawałeczek ulubionej czekolady. Ja wiem, że będę do
niej wracać, że nie skończy się na jednorazowej lekturze. Gorąco ją Wam polecam
– nie przegapcie jej, bo to z pewnością jedna z najlepszych premier tego roku!
Za możliwość przeczytania książki
dziękuję bardzo Wydawnictwu eSPe.
Śliczna recenzja. Powieść w marzeniach.
OdpowiedzUsuń