czwartek, 4 marca 2021

„Obecność. Odczytując znaki”, czyli o demonie południa i o lekkim powiewie zamiast błyskawic – RECENZJA PRZEDPREMIEROWA!!!


Kiedy dostałam propozycję przedpremierowego przeczytania najnowszej powieści wydanej przez Wydawnictwo eSPe w bardzo dobrej i wartościowej serii „Opowieści z wiary”, nie umiałam się oprzeć pokusie. Zaintrygował mnie ten debiut, bo „Obecność. Odczytując znaki” Anny Halasz, czyli książka, o której mowa, to debiut. Jednak Autorka może się poszczycić literackim doświadczeniem. I to widać od pierwszych stron tej opowieści, snutej starannym, dojrzałym, kipiącym od plastycznych opisów i oryginalnych metafor językiem.

 

Opis książki przygotowany przez Wydawcę jest bardzo tajemniczy i zostawia potencjalnego czytelnika z ogromnym niedosytem i apetytem na lekturę, która wyjaśni tajemnicę. Brzmi on tak:

 

Tomasz niedawno wrócił z emigracji, mając nadzieję, że w Polsce uda mu się nie tylko zbudować nowe życie, lecz także uwolnić się od trudnych wspomnień z przeszłości. W chwili, gdy los znowu z niego zakpił, dostaje dwie wyjątkowe propozycje. Czy któraś z nich naprawdę zmieni jego życie? Co odnajdzie w opowiadaniach nieznanej autorki, które ma zilustrować? Dokąd zaprowadzi go praca nad kopią krakowskiego obrazu Matki Bożej od Wykupu Niewolników?

 

To nie jest typowy opis z okładki. Nie podpowiada o jaki typ powieści chodzi. Budzi pytania. Główny bohater o ewangelicznym imieniu, które w kulturze o korzeniach chrześcijańskich łączy się nieodmiennie z przymiotnikiem „niewierny” ma czterdzieści kilka lat, pozornie dość ustabilizowaną sytuację oraz niezły dorobek zawodowy. Pozornie, bo od środka toczy go jakiś robak. Ojcowie pustyni powiedzieliby pewnie, że to demon południa, acedia, i ich diagnoza w tym przypadku wydaje się nadzwyczaj trafna i słuszna. Demon acedii, nazywany także demonem południa, jest najuciążliwszy spośród wszystkich demonów – tak pisał w IV wieku Ewagriusz z Pontu. Niektórzy utożsamiają acedię z kryzysami w życiu zakonnym lub tak zwanym „kryzysem połowy życia”. Inni, którym daleko do Ojców Pustyni i wszelakich przejawów duchowości, będą mówić o wypaleniu zawodowym czy rozgoryczeniu. Tomasz, bohater „Obecności”, wpisuje się w każdą z tych definicji, sam bowiem mówi o sobie tak:

 

Myślałem, że świat mnie nasyci, nawet przez jakiś czas sądziłem, że znalazłem swoje miejsce, ale to było złudne. Ciągle coś mi nie wychodzi. Miałem dobrą passę, to prawda, ale zanim zrobiłem coś naprawdę wielkiego, wszystko się zmieniło.

 

Niech Was jednak nie zmyli ten wstęp i nie wprawi w przekonanie, że debiut Anny Halasz to ciężkostrawna opowieść o niedojrzałym i rozgoryczonym bohaterze w średnim wieku, który miota się w poczuciu klęski. Tajemnica tej powieści tkwi w tytule. Cała historia składa się z wielu obrazów, epizodów, które wydają się początkowo być niepowiązane, ale im głębiej zanurzamy się w opowieść, tym jaśniej widzimy cały obraz. Bardzo ważną częścią tej niezwykłej, momentami tchnącej metafizyką książki są opowiadania tajemniczej Gabrieli Nowak, w których Tomasz z fascynacją, ale i z przerażeniem odkrywa kolejne kawałki układanki własnego życia.

 

Anna Halasz popycha ku sobie bohaterów jak figurki na szachownicy, a czytelnik początkowo nie ma pojęcia jakie nitki losów, dobrych czy złych, splotły ich ze sobą. Mamy więc rozstawione różne postacie – Tomasza, Ninę, jego kobietę, bo tak najłatwiej ją określić wobec braku określenia ich związku przez samego Tomasza. Jego rodziców, zaprzyjaźnionego proboszcza, a także zakonnika, który obraca się w towarzystwie pozostałych jako czwarty do brydża. Jest tajemnicza autorka zbioru opowiadań, które wstrząsają Tomaszem, jej mąż i córka. Są postacie z przeszłości, w tym Weronika, ta najbardziej znacząca. Kto jednak zderza pionki na szachownicy? Ślepy los czy Wielki Reżyser? Tomasz, godzien przymiotnika nadanemu jego ewangelicznemu poprzednikowi, wierzy raczej w to pierwsze:

 

Człowiek wybiera, a potem musi zgodzić się na wszystkie dodatki zapisane drobnym druczkiem i okazuje się, że wybrana opcja jest zupełnie inna niż zakładał.

 

Co się stanie, gdy zostanie poproszony przez zaprzyjaźnionego z rodzicami proboszcza o namalowanie obrazu Matki Bożej od Wykupu Niewolników?

 

Ta opowieść nie ma nic wspólnego z upiornym dydaktyzmem czy próbami przeforsowania swojego punktu widzenia. Przeciwnie, jest jak dotyk topniejącego śniegu na policzkach, jak zapach ziemi po deszczu, jak mglisty tiul otulający świat o zmierzchu. To opowieść o Obecności, która przychodzi w lekkim powiewie, jak do Eliasza. Nie w grzmotach i w błyskawicach, ani nie w trzęsieniach ziemi. O tej Obecności, która nie musi demonstrować swojej przewagi przesadną ingerencją. No właśnie, nic nie musi. Jak mówi jeden z bohaterów:

 

W planie Bożym burza może być do czegoś potrzebna. Bóg to ani dobra wróżka, ani kelner. Czasem daje, czasem nie. Już On wie najlepiej.

 

Każdy kolejny skrawek powieści Anny Halasz to piękno i tajemnica, ściśle ze sobą splecione, nierozłączne. Urzeka pokazane w „Obecności” piękno świata. Świata, który też nosi w sobie jej ślad. Tylko czy umiemy czytać jej znaki? Czy nie jesteśmy aby jak ślepcy? Albo jak głupcy, którzy z nosem przy obrazie, wpatrzeni w jego maleńki fragment, nie są w stanie ogarnąć wzrokiem całości i dostrzec, że mają do czynienia z arcydziełem?

 

„Obecność” to niesamowita powieść. Taka do kontemplowania. Do rozpuszczania jej w sobie po kawałku, tak jak niespiesznie rozpuszcza się w ustach kawałeczek ulubionej czekolady. Ja wiem, że będę do niej wracać, że nie skończy się na jednorazowej lekturze. Gorąco ją Wam polecam – nie przegapcie jej, bo to z pewnością jedna z najlepszych premier tego roku!

 

Za możliwość przeczytania książki dziękuję bardzo Wydawnictwu eSPe.




 

1 komentarz:

„Sekret starych fotografii” Małgorzaty Lis, czyli opowieść o tym jak pamięć i miłość łączą nierozerwalnym, choć nierównym ściegiem przeszłość z teraźniejszością na poszarpanym płótnie czasu…

Od zawsze uwielbiam opowieści z historią i tajemnicą w tle. Kocham przedmioty z duszą. Inspirują mnie stare fotografie, rozczulają kruchutki...