wtorek, 1 czerwca 2021

„Wybrać miłość” czyli o komponowanej przez Boga symfonii oraz rozpoznawaniu właściwych dźwięków ;) – RECENZJA PRZEDPREMIEROWA! PATRONAT OGRODU KWITNĄCYCH MYŚLI!

 

Wszystkim nam brakuje szczęścia
Masz to, na co godzisz się
Każda droga jest łatwiejsza
Gdy widzisz to, co dobre jest

 

( Kasia Kowalska, „To, co dobre” )

 

Znacie pewnie przebój Kasi Kowalskiej sprzed kilkunastu lat. Przyznaję, aż sama sprawdziłam, to był dokładnie 2004 rok. Czemu zaczynam recenzję od takiego muzycznego wspomnienia? Nie bez przyczyny. Najnowsza książka Małgorzaty Lis, którą Ogród Kwitnących Myśli objął patronatem, nosi tytuł „Wybrać miłość. Powieść o poszukiwaniu prawdziwego szczęścia”. I od razu uprzejmie donoszę, że Autorka po raz kolejny jest odpowiedzialna za zarwaną przeze mnie noc i niewyspanie ;) . Nie mogłam się za nic oderwać od historii Kuby i musiałam poznać zakończenie mimo późnej pory i perspektywy wczesnej pobudki. Niechaj to wyznanie posłuży Wam za wstępną rekomendację ;) !

 

Dwie poprzednie książki Małgorzaty Lis, które recenzowałam na blogu, czyli debiutancka „Kocham Cię mimo wszystko” oraz „Przebaczam Ci”, opowiadały historię Ani i Marcina. Tych z Was, którzy jeszcze ich nie czytali, odsyłam do recenzji. „Wybrać miłość” to całkowicie nowa historia. Bohaterem jest wchodzący dopiero w dorosłość Kuba Krawczyk, wesoły, przystojny, powszechnie lubiany przez koleżanki i kolegów maturzysta. Jak mówi znane powiedzenie, chłopak do tańca i do różańca, i to dosłownie, bo Kuba jest beniaminkiem w bardzo wierzącej, konserwatywnej rodzinie. I choć czasy nie są sprzyjające dla tych, którzy wyznają niepopularne wartości, Kuba cieszy się ogólną sympatią. Niejedna koleżanka wzdycha do tego przystojnego i serdecznego chłopaka. A on żyje planami na przyszłość, marzy o studiowaniu architektury. Świat wabi go obietnicami dobrego życia.

 

Dochodzi jednak do spotkania, które będzie jak mały, niepozorny kamyk wywołujący śmiertelnie niebezpieczną lawinę nieprzewidzianych wydarzeń i zbiegów okoliczności. Na zajęciach z rysunku, na które główny bohater chodzi bardziej z sympatii do prowadzącej je nauczycielki niż z wiary w to, że czegoś się na nich nauczy, spotyka Olgę. Dziewczynę z innego świata. Ten jego jest poukładany, malowany jasnymi pastelami. Pachnący domowym ciastem kochającej mamy, miękki od czułości rodziców i rodzeństwa. Ten jej jest szkicowany ostrą ciemną kreską. Przepełniony mrokiem, lękiem, o smaku rozczarowania. Rodzina Olgi w niczym nie przypomina bezpiecznej przystani. Co dwójka młodych ludzi zrobi z gwałtownie budzącymi się w nich uczuciami? Co zrobi Kuba, który jest tuż przed startem w dorosłość? Tym bardziej, że jednocześnie pozna pewną tajemnicę i ta go przytłoczy…

 

W przypadku tej książki nie mogę zdradzić prawie niczego z fabuły, bo każde kolejne wydarzenie, każdy zwrot akcji, są jak kawałki puzzli, z których czytelnik pieczołowicie układa obraz. Małgorzata Lis w „Wybrać miłość” porusza wiele ważkich tematów. Tym bardziej warto samemu odkryć każdy kolejny wątek. Podtytuł powieści to „Powieść o poszukiwaniu prawdziwego szczęścia”. Któż z nas go nie szuka, prawda? Szuka go Kuba, szuka poraniona Olga. Szukają go i pragną, zwłaszcza dla swoich dzieci, rodzice Kuby. Pragnie go Karolina, podkochująca się w Kubie koleżanka, pragnie go Kamil, jego najbliższy przyjaciel. Marta, zamężna siostra Kuby. Julka, która w życiu chłopaka pojawi się tylko epizodycznie, a przecież odegra w nim ogromną rolę. Każdy z nich pragnie szczęścia i każdy ma swoją własną definicję. Co jednak się zdarzy, gdy ta osobista definicja stanie w sprzeczności z dotąd wyznawanym systemem wartości? Czy jest szczęście dla człowieka wierzącego? Czy błogosławieństwo Boga należy interpretować jako niekończące się pasmo sukcesów w życiu osobistym i zawodowym? A co z cierpieniem? Jak je pogodzić z wyobrażeniem kochającego Boga?

 

Małgorzata Lis porusza w swojej najnowszej książce bardzo dużo ważnych tematów. Jak wychować dziecko na dobrego człowieka? Już samo to jest niczym Himalaje rodzicielstwa. A jak jeszcze wychować młodego człowieka na dobrego katolika? To już nawet nie Himalaje, w dzisiejszych czasach należy to rozważać raczej w kategorii lotu na Marsa. Jakie są granice rodzicielskiej odpowiedzialności? Czy w miłości jest miejsce na trzeźwiącą krytykę? A może to nie o krytykę chodzi, a o prawdę? Ale jak trudną prawdę przekazać nie zapominając o miłosierdziu?

 

W którym miejscu wyobrażenia rodziców o życiu swojego dziecka przekraczają cienką, czerwoną linię i stają się programowaniem go na swój obraz i podobieństwo? Ile rodzic ma prawo zrobić dla ratowania swojego dziecka? Czy uszanowanie wolnej woli oznacza milczenie nawet wtedy, gdy bliska osoba rzuca się w przepaść? Na czym polega prawdziwa przyjaźń? A cierpienie, jak się z nim obchodzić, co zrobić, gdy wydaje się niezawinione?

 

Ta książka zmusi do myślenia zarówno rówieśników głównych bohaterów jak i tych, którzy są raczej z pokolenia ich rodziców czy dziadków. Gdzie kończy się moralna odpowiedzialność za dorosłe dziecko? A może wcale się nie kończy? A co z wpływem rówieśników na system wartości młodego człowieka? Czy wiara jest dana na zawsze, pewna jak z góry opłacone na czterdzieści lat miejsce parkingowe? Jaki wpływ ma na nas środowisko, w jakim się obracamy?

 

Jednak to, co w tej opowieści jest najpiękniejsze, to pokazanie przez Autorkę prawdy, że Bóg jest w stanie skomponować prawdziwą symfonię nawet na najbardziej krzywej czy porozrywanej pięciolinii naszego życia. Tylko nam często brak dość wyczulonego ucha i dlatego fragmenty, w których widać Jego największą wirtuozerię często bierzemy za fałszywe tony. Dopiero czas i częste wsłuchiwanie się w ową symfonię wydarzeń, jej kontemplowanie, uczą rozpoznawać poszczególne dźwięki i odnajdywać w nich mistrzowską harmonię. I zachłysnąć się niespodziewanie jej wysublimowanym pięknem.

 

Sięgnijcie koniecznie po „Wybrać miłość”. Podsuńcie ją swoim dzieciom, wnukom, chrześniakom. To mądra, świetnie napisana historia. Głęboka, poruszająca bardzo ważne tematy, ale napisana bardzo lekkim piórem, przez co czyta się ją niczym najbardziej ekscytującą powieść przygodową. Szczerze polecam!

 

A Autorce oraz Wydawnictwu eSPe dziękuję za zaufanie i możliwość patronowania tej mądrej powieści.



1 komentarz:

  1. Śliczna recenzja. Mam wszystkie 3 książki tej autorki. "Wybrać miłość" kupiona ostatnio. Brakuje mi tylko "Miłość, pies i czekolada".

    OdpowiedzUsuń

„How do you trup?”, czyli smakowita komedia kryminalna z drugim dnem! RECENZJA PATRONACKA!

Komedie kryminalne Iwony Banach niezmiennie mnie bawią i poprawiają mi humor, dlatego z przyjemnością przyjęłam propozycję patronowania najn...