poniedziałek, 29 listopada 2021

„Brakujący obrazek” – zimowa opowieść o dwóch królewnach i złym królu, oraz o królewiczu, który nie gwarantował happy endu. RECENZJA PATRONACKA!

 

Dzisiaj przychodzę do Was z jedną z zaległych recenzji patronackich. Z recenzją książki, która zrobiła na mnie bardzo duże wrażenie, a z komentarzy i reakcji na moim blogu wiem, że wiele osób marzy o tym, aby ją przeczytać. Mam nadzieję, że moja opinia pomoże niezdecydowanym podjąć decyzję, a dla tych, którzy gromadzą książkowe prezenty na Mikołajki i na Święta Bożego Narodzenia będzie dobrą podpowiedzią.

 

Ten szczególnie bliski mi patronat to „Brakujący obrazek” Anny Ziobro, który ukazał się w Wydawnictwie Dragon. Oszczędna kolorystycznie, zimowa okładka, może sprawiać, że książka ta będzie się Wam kojarzyć z jedną z powieści świątecznych. Ale choć w pewnym stopniu to prawda, „Brakującego obrazka” nie da się tak łatwo zaszufladkować. I choć pojawiają się w niej zarówno zimowe scenerie jak i święta Bożego Narodzenia, ta opowieść ma o wiele większy ciężar gatunkowy niż mogłaby sugerować piękna okładka…

 

To nie jest moje pierwsze spotkanie z powieścią Anny Ziobro. Ta Autorka już wcześniej zdobyła moją uwagę inną książką, „Za ścianą ciszy”, której również patronowałam. Ciekawych odsyłam do recenzji na moim blogu. Tymczasem wróćmy do świątecznej opowieści, która wabi lekko baśniową oprawą graficzną, ale jeśli już nawet byłaby baśnią, to bardziej taką braci Grimm…

 

 

SZESNAŚCIE LAT WCZEŚNIEJ

Były one dwie i ich tajemnica. Dwie siostry, jak dwie królewny w zamku. Starsza, Ola, prawie dorosła, ptak tuż przed wylotem z gniazda. I młodsza, siedmioletnia Natalia, delikatna, bezbronna, uwielbiająca Olę. Niestety, w tej baśni, oprócz dwóch słodkich księżniczek, jest również zły i srogi król… Król, który jest despotą i tyranem, ale uważa się za dobroczyńcę i wybawiciela. Tylko wzajemna miłość pozwala obu dziewczynkom ocalić resztki ciepła i czułości. Miłość silniejsza od strachu. Czułość dająca nadzieję na lepsze jutro. Siostrzana więź tkana drobnymi gestami i małymi rytuałami...

 

Zły tyran uznaje wychowanie twardą ręką i jest w nim absolutnie konsekwentny. Cóż z tego, że w tle przewija się jeszcze królowa – matka. Jest zbyt słaba, zbyt bierna, a może sama również zbyt wystraszona, żeby stawić czoła tyranowi. Ola i Natalia są dla siebie nawzajem całym światem. Jedna dla drugiej jest sensem i nadzieją.

 

Już wiecie, co to za bajka – nie bajka? Okrutna jak opowieści braci Grimm opowieść o przemocy, o strachu, ale i o tchórzostwie, które czasem bywa „tylko” brakiem odwagi. Gdy w baśniach pojawia się królewicz, zwykle fabuła zmierza do szczęśliwego finału. Ale to inna baśń. Zła, w której wszystko jest pokazane jak w krzywym zwierciadle. Pojawienie się księcia daje tylko chwilową ułudę szczęścia. A zaraz potem następuje katastrofa i drogocenna więź zostaje zerwana. Na zawsze?

TERAZ

Znowu są we dwie. Ola i Maja. Ilekroć Ola spogląda na Maję, myśli o Natalii… Po tamtej więzi została wyrwa w sercu, niezagojona rana i wyrzut sumienia. Dziura, której nie daje rady załatać nawet najlepszy chirurg ludzkich emocji - czas. Życie Oli przypomina puzzle, w których brakuje niektórych elementów przez co nie da się ułożyć kompletnego obrazka. Choć piękny, zawsze będzie wybrakowany. Czy da się ułożyć układankę, w której brak najważniejszego elementu?... Czy los pozwoli jeszcze na spotkanie dwóch księżniczek mających wspomnienia o ponurym zamku i okrutnym królu – tyranie i okrutniku? Czy da się odczarować serca zatrute złymi wspomnieniami?

 

Celowo użyłam takiej niby baśniowej narracji w tej recenzji. Już poprzednim razem byłam ujęta dojrzałością pióra Anny Ziobro oraz ciężarem gatunkowym tematu, po który sięgnęła. Tym razem nie jest inaczej. Autorka dotyka bardzo wrażliwych strun w duszy czytelników. Pokazuje siłę rażenia przemocy, zarówno fizycznej jak i tej psychologicznej oraz ekonomicznej. Robi to w taki sposób, że czytając miałam podobne wrażenia, jakie pewnie miewacie oglądając lub czytając horrory – oto z pozoru przyjazny dom staje się śmiertelną pułapką. To, co przeraża najbardziej w książce Anny Ziobro to owa zwyczajność zła. Ojciec głównych bohaterek to żadna patologia. Przeciwnie, szanowany obywatel stojący na straży prawa. Nikt z zewnątrz nie zauważa krzywdy, jaką wyrządza swoim bliskim. Tymczasem on codziennie wpuszcza w ich serca zatrute jadem strzały.

 

„Brakujący obrazek” to również wstrząsająca opowieść o sile siostrzanych więzi. O wychodzeniu z cienia przemocowego domu. O miłości macierzyńskiej. O odwadze, która daje siłę do stawiania kolejnych kroków i wychodzenia z bezpiecznej strefy komfortu. O balaście, jaki muszą dźwigać dorosłe dzieci przemocowych rodziców. O sile przebaczenia. O tym, że zło bardzo często rośnie w siłę dzięki bierności dobrych. O nadziei, która sprawia, że nawet baśnie braci Grimm mogą mieć dobre zakończenie.

 

Jeśli szukacie czegoś więcej niż tylko zimowo – świąteczna opowieść i nie boicie się ważkich tematów, ta książka jest dla Was. To kawał dobrej, dojrzałej literatury, powieść obyczajowa z wysokiej półki. Taka, która wytrąca z równowagi, niepokoi, sprawia dyskomfort, a jednocześnie wskrzesza w sercach czytelników wiarę, nadzieję, miłość i odwagę, aby walczyć o spełnienie swoich marzeń. Gorąco ją Wam polecam, a sama z wielką niecierpliwością czekam na kolejne powieści Anny Ziobro. Ta Autorka z pewnością nas jeszcze wielokrotnie zaskoczy!

 

Za możliwość objęcia patronatem „Brakującego obrazka” dziękuję serdecznie Wydawnictwu Dragon.



1 komentarz:

„Herbaciane róże” - Wzruszająca opowieść o tym, że choć prawda wyzwala zrywając bez znieczulenia opatrunki pozorów i kłamstw to przecież nawet stare, jątrzące się latami, zaniedbane rany da się uleczyć balsamem przebaczenia i miłości.

  Miłość to nie jest przygoda. Ma smak całego człowieka. Ma jego ciężar gatunkowy. I ciężar całego losu. Nie może być chwilą. Wieczność czło...