poniedziałek, 17 stycznia 2022

„Stan nie!błogosławiony” Magdaleny Majcher, czyli …drugie życie powieści ( bynajmniej nie pozagrobowe ;) ! ) RECENZJA WZNOWIENIA

Dzisiaj chciałabym Wam zaproponować recenzję wznowienia książki, która wzbudziła moje ogromne zainteresowanie właściwie od chwili gdy zobaczyłam jej pierwszą zapowiedź przy okazji pierwszego wydania, więc propozycję jej zrecenzowania przyjęłam z przysłowiowym pocałowaniem ręki. Tak już czasem bywa, że do pewnych książek wręcz świerzbią mnie ręce i nie czuję się usatysfakcjonowana, dopóki ich nie przeczytam i nie wyrobię sobie własnego zdania na ich temat. Ta książka, która mnie tak skutecznie wabiła to „Stan nie!błogosławiony” Magdaleny Majcher. Magdalenę Majcher znałam wtedy przede wszystkim jako blogerkę prowadzącą popularny i bardzo przeze mnie ceniony za rzeczowe recenzje blog Przegląd czytelniczy. „Stan nie!błogosławiony” to była jej druga książka, idealnie trafiająca w aktualną tematykę. Od tamtego czasu wiele się zmieniło ;) – Magdalena Majcher, całkowicie zasłużenie, zdobyła szerokie grono wiernych czytelników, a jej nazwisko stało się już gwarancją jakości. Ale jako osoba, która uznaje, że książki to nie jogurt, zatem nie mają daty przydatności do spożycia, bardzo się cieszę ze wznowienia „Stanu nie!błogosławionego”. A nawet, w związku z przetaczającą się przez nasz kraj dyskusją na temat prawa do wyboru, mam wrażenie, że ta powieść jeszcze zyskała na aktualności…

 

Mógłby ktoś powiedzieć, sugerując się pobieżnie opisem z okładki, że oto jeszcze jedna powieść obyczajowa jakich wiele. Młoda bohaterka, Pola, ma dwadzieścia osiem lat, kochającego męża Jakuba,  poukładane i dobre życie, ale wszystko to rozsypuje się niczym domek z kart z powodu dwóch kresek na teście ciążowym. Wiele osób powiedziałoby, że, obiektywnie rzecz biorąc, nie jest to jeszcze największy problem jaki dwojgu młodym ludziom może się przydarzyć, więc co to za temat na wyjątkową książkę? A jednak! Magdalena Majcher funduje swoim bohaterom ostrą jazdę bez trzymanki. Bo gdy już oswajają się jakoś z myślą o dziecku, którego jeszcze nie planowali, gdy nawet zaczynają się nim cieszyć, jak grom z jasnego nieba spada na nich wiadomość, że dziecko może się urodzić nieuleczalnie chore. Wiadomość, której w idealnym świecie żaden rodzic nigdy nie powinien usłyszeć, ale w tym naszym, nieidealnym, takie sytuacje się, niestety, zdarzają. Może nawet częściej niż bylibyśmy w stanie przypuszczać.

 

„Stan nie!błogosławiony” to zdecydowanie bardzo ważny i potrzebny głos w dyskusji na temat macierzyństwa i trudnych wyborów, do których często są zmuszane właśnie kobiety. Głos ważny na tle dramatycznych wydarzeń ostatnich lat i miesięcy i prawdziwej burzy przetaczającej się przez nasz kraj. A może nawet i ostrej wojny ideologicznej, w której każda ze stron próbuje przekonać tę drugą o swoich racjach, ale zamyka się całkowicie na argumenty przeciwników? Pola, bohaterki książki Magdaleny Majcher, to taka kobieta jak większość z nas: ani nie wojująca feministka, ani nie kura domowa rodem z dziewiętnastowiecznych powieści. Wrażliwa, ciepła, empatyczna, spełniająca się w pracy wynikającej z pasji i potrzeby serca, kochająca męża i marząca o szczęśliwym wspólnym życiu. Jednocześnie zmagająca się z traumą trudnego dzieciństwa i toksycznej relacji z własną matką. Wątek bolesnych relacji między Polą a Bożeną to jeden z najważniejszych wątków w książce, w dodatku świetnie wpleciony w całość i bardzo dobrze poprowadzony! Zmagając się z własnym rozterkami i lękami związanymi z nieplanowanym i nieoczekiwanie trudnym macierzyństwem  Pola musi też stawić czoła demonom przeszłości. Formą terapii stanie się dla niej pisanie własnej książki.

 

O jakości książki zawsze świadczą jej bohaterowie. To, w jakim stopniu czytelnik jest w stanie z nimi się identyfikować lub też jakie emocje w nim wywołują, od sympatii i miłości aż po gniew i nienawiść. Polubiłam szczerze Polę i Jakuba od pierwszych stron. Pokochałam babcię Anielę, która wychowywała Jakuba, a po jego ślubie z Polą przyjęła ją jak swoją dając jej ciepło i miłość, których młoda kobieta nie zaznała we własnym domu. Momentami szczerze nienawidziłam za jej zachowania Bożenę, matkę Poli, ale jednocześnie cały czas nurtowała mnie myśl co zmieniło ją w takiego potwora. Te wszystkie emocje to zasługa zgrabnie poprowadzonej narracji. Czytając miałam wrażenie, ze autorka ma dużo zrozumienia i czułości ( nie mylić z czułostkowością! ) dla swoich bohaterów. I jeszcze jedna rzecz nie do przecenienia – wielkie brawa za dojrzałość i mądrość głównych bohaterów! Lata temu, po oszałamiającym sukcesie „Dziennika Bridget Jones” zapanował trend na bohaterki w poważnym wieku metrykalnym z mentalnością nastolatki. Wtedy miało to swój urok, ale czasem mam wrażenie, że zostało wyeksploatowane w literaturze do granic możliwości. Z tym większą przyjemnością przeczytałam opowieść o ludziach poranionych przez życie, zmagających się z wątpliwościami,  często pełnych lęku, ale jednocześnie mądrych dobrych, dojrzałych, odpowiedzialnych. Chcę więcej takich bohaterów!

 

Podsumowując: szczerze i gorąco polecam „Stan nie! błogosławiony” wszystkim ceniącym sobie dobrą literaturę obyczajową. Nie bójcie się, że to kolejna opowieść o macierzyństwie, podobna do wielu innych! Owszem, to jest opowieść o macierzyństwie, ale wielowątkowa, świetnie napisana, z doskonale skonstruowanymi bohaterami. Znajdziecie tutaj również wątek toksycznych relacji rodzinnych, skutków chorobliwej dewocji, która jest karykaturą prawdziwej wiary i prawdziwego miłosierdzia, stosunku do ludzi starszych. Powiem szczerze, że przy samej końcówce popłakałam się ze wzruszenia i pomyślałam, że jest mi żal rozstawać się z bohaterami. Nie wiem, czy autorka przewiduje kontynuację książki, ale nie miałabym nic przeciwko temu, bo chętnie dowiedziałabym się choćby tego, co sprawiło, że Bożena stała się taką toksyczną matką, parzącą własną córkę słowem i czynem jak pokrzywa. A chyba nie ma lepszej rekomendacji dla książki niż chęć ponownego spotkania z jej bohaterami. Naprawdę gorąco polecam! Powieści Magdaleny Majcher się nie starzeją, a w przypadku tej konkretnej można nawet powiedzieć, że boleśnie zyskała na aktualności…

 

Za egzemplarz recenzencki przepięknego wznowienia tej powieści dziękuję serdecznie Wydawnictwu Pascal.



 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

„Herbaciane róże” - Wzruszająca opowieść o tym, że choć prawda wyzwala zrywając bez znieczulenia opatrunki pozorów i kłamstw to przecież nawet stare, jątrzące się latami, zaniedbane rany da się uleczyć balsamem przebaczenia i miłości.

  Miłość to nie jest przygoda. Ma smak całego człowieka. Ma jego ciężar gatunkowy. I ciężar całego losu. Nie może być chwilą. Wieczność czło...