Ojciec niebieski w
drodze, po której do ojczyzny zdążamy, poruczył dozór nad każdym z nas aniołom,
abyśmy ich pomocą i przezornością osłonięci, uniknęli zdradzieckich sideł
ustawionych przez nieprzyjaciół i odparli ich ciężkie napaści; byśmy pod ich
wodzą szli prostą drogą.
( fragment „Katechizmu Rzymskiego” z szesnastego wieku
zacytowany w książce )
Właśnie skończyłam czytać najnowszą powieść Małgorzaty Lis,
czyli „Namaluj mi anioła”, która ukazała się, podobnie jak wszystkie
poprzednie, w serii „Opowieści z Wiary” wydawanej przez Wydawnictwo eSPe.
Serii, którą wielu z Was z pewnością również zna i ceni, bo ukazują się w niej
książki sięgające głębiej, mające zawsze drugie dno, dotykające w mniej lub
bardziej otwarty sposób spraw z dziedziny duchowości, tajemnic ludzkiej wiary i
niewiary.
Przyznam się od razu, że urzekła mnie już sama zapowiedź tej
powieści obyczajowej, ponieważ anioły i tematyka anielska to coś wyjątkowo mi
bliskiego od wielu, wielu lat. Poza tym, znając już pióro i możliwości Autorki
miałam nadzieję, a może nawet pewność, że nie potraktuje tego pięknego tematu
szablonowo. A o to nietrudno, zważywszy, że współczesna popkultura zaanektowała
anioły na swoje potrzeby. Szkopuł w tym, że przy okazji chrześcijańską wiarę w
potężne, dobre, opiekuńcze duchy zamieniła w słodką jak wata cukrowa papkę, w
której aż roi się od słitaśnych, różowiutkich aniołków przypominających
bardziej pogańskie amorki lub karykaturę istot, które zostały nam posłane po
to, abyśmy „stopy nie urazili o kamień”. I od razu zaznaczam – nie czepiam się
słodkich wizerunków aniołów czy prawa artystów do interpretowania ich
wizerunków na własną modłę. A jednak serce mnie boli, gdy widzę jak często
rozmywa się głęboki sens wiary w niewidzialną obecność aniołów, gdy ich piękno
zostaje spłycone. Czy zatem Małgorzata Lis nie zawiodła moich, nie ukrywajmy,
wysokich wymagań dotyczących tematyki anielskiej ;) ?
Już sam pomysł na fabułę jest bardzo urokliwy. Główna
bohaterka, Angelika, młoda dziennikarka, zostaje wydelegowana przez swojego
redaktora naczelnego na Podlasie, do pewnego tajemniczego malarza obrazów,
których głównym motywem są …anioły. W samym ich malowaniu nie ma nic
niezwykłego, to wdzięczny i popularny temat w sztuce. Ale nabywcy obrazów
Serafina Kowalskiego, bo tak nazywa się tajemniczy malarz, twierdzą, że po tym
jak je kupili, w ich życiu nastąpiły prawdziwe cuda. Bezpłodna dotąd para
doczekała się potomka, niewidomy chłopczyk odzyskał wzrok. Szef Angeliki
wyczuwa tutaj wielkie oszustwo i szarlatanerię, czyli temat na pasjonujący
artykuł. Dziewczyna ma kupić jeden obraz, żeby sprawdzić osobiście jego cudowne
działanie, a raczej …jego brak. Już sama podróż przyczynia się do wielu
dziwnych zdarzeń wymagających interwencji …anielskich. Kim jednak jest
tajemniczy anioł, nie zdradzę. Tak samo jak nie zdradzę Wam co stało się po
tym, gdy Angelika kupiła i przywiozła do domu obraz, który wybrał dla niej
artysta. Dodam tylko, że to pierwsze spotkanie przyczyni się do splątania wielu
ścieżek, ale i do rozplątania innych. A w tle wszystkich wydarzeń słychać
trzepot potężnych anielskich skrzydeł oraz widać uśmiech tajemniczej,
niebieskookiej Maryi z obrazów Serafina… Czy Angelika, twardo stąpająca po
ziemi i nie oczekująca niczego od Boga, będzie w stanie znaleźć w swoim życiu
miejsce dla Jego anielskich wysłanników? I jak to jest z tymi cudami, są czy
ich nie ma? A może opowieści nabywców obrazów Serafina to tylko efekt jakiejś
zbiorowej histerii lub przejaw egzaltacji? I kim jest tajemniczy anioł, którego
spotyka na Podlasiu Angelika? Jakie kryje tajemnice? A sam Serafin? To
prawdziwy człowiek Boży czy hochsztapler żerujący na ludzkich tęsknotach i
brakach?
„Namaluj mi anioła”
to nie jest tylko ciepła, kojąca, osłodzona anielskim wątkiem powieść
obyczajowa. To namalowany piórem, pełen ukrytych detali, gry światła i cienia,
symboli i nawiązań portret aniołów. Tych prawdziwych, niewidzialnych, a
przecież potężnych istot danych nam do pomocy. Jak mówi w pewnym momencie
Serafin: Świat duchowy istnieje i ludzie
w niego wierzą, ale wolą wywoływać duchy, przebierać się za wampiry w Halloween
i chodzić do wróżki, niż zwrócić się do aniołów, duchów pełnych mocy, ale też
miłości i życzliwości do człowieka. Małgorzata Lis wykorzystuje historię
Serafina, Angeliki, jej rodziny, cioci Doroty ( przepiękna postać ) oraz
tajemniczego Gabriela do pokazania, że istnieje też niewidzialna, najczęściej
niezrozumiała dla nas rzeczywistość, w której szczególne miejsce mają anioły, a
wiele „przypadkowych” wydarzeń to nic innego jak ich cicha, subtelna
interwencja. Jedni nazwą ją cudem, inni tylko przypadkiem, wszystko zależy od
tego na ile otwarte będą nasze serca. Ale nie martwcie się, bo ta piękna
powieść to nie jest nudny traktat o aniołach pisany pod wcześniej przyjętą tezę
( o ile w ogóle pisanie o aniołach mogłoby być nudne ;) )! To również
wyciskająca łzy z oczu ( i to dosłownie ) opowieść o wielkiej miłości, ludzkich
błędach, tęsknocie, o zdradzie i przebaczeniu. O tym, że nawet wtedy, gdy po
ludzku patrząc, nasze życie wydaje się jednym wielkim nieporozumieniem i
przegraną, znajdzie się w nim miejsce na cud, pod warunkiem, że my sami to
miejsce zrobimy. A cuda bardzo często zaczynają się od pogodzenia z samym sobą
i od przebaczenia. To również opowieść o różnych życiowych powołaniach i
drodze do nich, o chorobie, cierpieniu, odchodzeniu. A w tle każdego z tych wątków przemykają dostojnie, ale z pełnym ciepła
uśmiechem, potężne anioły i archanioły. Dla mnie dodatkową wisienką na
torcie było wplecenie przez Autorkę w losy jej bohaterów biblijnej Księgi
Tobiasza, która jest jedną z moich ulubionych :) .
Z całego serca
polecam Wam „Namaluj mi anioła”, ta historia Was z pewnością wzruszy, poruszy,
dotnie, a być może sprawi również, że i w swoim życiu dostrzeżecie nagle subtelny,
znikający cień anielskich skrzydeł za Waszymi plecami ;) .
I jak nie pokochać takiej książki? Nie da się. Kiedyś na pewno dotrę do tej cudnej nowości.
OdpowiedzUsuń